Próba

czyli te(k)st na zaliczenie

/fragment 3. części opowiadania „czasem warto”/

– „Próba”? „Próba” to najlepszy tekst sensacyjny jaki kiedykolwiek powstał...

– Aha...

– Serio... Powstała na zajęciach z kreatywnego pisania. Tam dostajesz takie zadanie: „napisz rozdział mając kilka postaci i wątek przewodni”, i później kolejny rozdział i kolejny. I tak powstała. Ok, może nie jest tekstem zbyt głębokim, bo z złożenia miała być utworem sensacyjnym i prostym... i pewnie jest w niej wiele nieścisłości czy niedopowiedzeń, ale to właśnie sprawia, że jej klimat jest tak niesamowity... I daje tak dużą dowolność czytelnikom/czytelniczkom domyślenia sobie tego co niedopowiedziane. Bo i opisy osób i ich otoczenia ograniczone są tutaj do minimum. Umysł czytającego może sobie wytworzyć takich bohaterów i taką scenerię na jaką będzie miał ochotę. Więc tak gwoli prawdy, to jeśli Ci się ta „Próba” nie spodoba, to świadczy tylko o Tobie.

– Aha...

– E... Bo Ty się nie znasz na sensacji...

– Aha...

Rozdział 1. Pierwszy poranek
A więc jednak... Doczekałem się kolejnego dnia
Dnia, którego wcale nie oczekiwałem z zapartym tchem. Dnia, który nadchodzi po nocy ponieważ noc staje się zbyt piękna i natura dla zachowania równowagi zsyła swoim dzieciom odmienny stan śmiertelności.

Kiedy wczoraj kładłem się spać... a może to już było dzisiaj? marzyłem, żeby tylko jakiś bóg zesłał mi przyjemny sen, bo znudziły mi się już te koszmary. I tym razem jeden z bogów najwyraźniej wysłuchał moich modłów (i przynajmniej na moment wysłał mnie na zasłużone wakacje w krainie chwilowej szczęśliwości). Żebym jeszcze tylko mógł się dowiedzieć, który z nich był dla mnie tak łaskawy, który się wreszcie zlitował... Natychmiast wtedy zrezygnowałbym ze składania ofiar innym i zostałbym najbardziej zagorzałym jego wielbicielem i wyznawcą. Ale obawiam się, że odpowiedź tak sama z siebie się nie nasunie. Przecież już tyle razy składałem im wszystkim ofiarę i żaden nie chciał nawet na mnie spojrzeć, a tu nagle taka odmiana. Ciekaw jestem co skłoniło któregoś z nich do okazania mi swojej łaski. Nie wiem do kogo mam skierować te słowa, ale „dziękuję”... A może to kwestia odpowiedniego połączenia? Może nie wystarczy się modlić do jednego lub dwóch, a należy do co najmniej trzech na raz? To może być to. Tylko przypomnieć sobie kogo błagałem wczoraj...

Już wiem. Wczoraj modliłem się do czterech...pięciu, swoją drogą muszę przyznać, że zawsze ich lubiłem. To byli bogowie ... wina, wódki, LSD, marihuany i grzybków halucynogennych. Czy to możliwe, że nigdy wcześniej nie modliłem się do nich wszystkich na raz? A może modliłem się zazwyczaj do większej ilości? No cóż, dziś będę musiał spróbować od nowa.

Szczerze mówiąc, to wszystko zaczyna mnie już trochę męczyć. Pamiętam czasy kiedy mój mózg był w stanie obliczyć jakąś cholernie głupią całkę, podczas gdy ja zabawiałem się klawiaturą mojego starego maca, a dziś... Jak się nie nawalę z samego rana nie jestem w stanie napisać durnego programu bankowego. Czuję, że już niedługo odstawią mnie na boczny tor i zapomną, tak jak o największych hackerach poprzedniego stulecia. Wiem, że zapewne nie dorastam im nawet do pięt, ale lubię myśleć, że byłem kiedyś jednym z nich – tych najlepszych. Z łezką w oku wspominam czasy, kiedy razem z kumplami dla hecy robiliśmy włam do serwera Banku Narodowego. Ja zazwyczaj pilnowałem tyłów – mówili, że jestem jeszcze za młody na akcję... Ale to nieprawda – byłem w stanie, gdyby mi tylko dali szansę... A dziś – oni są specami od zabezpieczeń w jakichś zagranicznych firmach, a ja robię w C-Formie i upijam się po pracy, żeby nie myśleć o straconych marzeniach. Mieliśmy kiedyś włamać się do Pentagonu, ale dałem ciała. Przez tą cholerną imprezę u Beaty... Zresztą, ja zawsze odstawałem od grupy. Kiedy oni siedzieli w domu i uczyli się łamać najnowsze bezpieki, ja wolałem coś zarzucić i imprezować całą noc – to było takie cool. I na co mi przyszło?

Chciałbym teraz cofnąć czas, ale wiem, że to jest niemożliwe. Przestałem wierzyć w bajki... Kiedyś obiecywaliśmy sobie, że się nigdy nie rozstaniemy, że założymy wspólną firmę i będziemy zarabiać kupę szmalu, ale później jakoś się to wszystko rozeszło. Szprycę po szkole wzięli do woja (rodzinna tradycja) i kiedy wrócił to był już inny chłopak- miał dziewczynę, która zresztą była w czwartym miesiącu ciąży. Musiał zacząć zarabiać na siebie i na swoje dziewczyny – tą dużą, i tą małą, która w momencie, w którym się o niej dowiedzieliśmy nie mogła mieć więcej jak dwadzieścia centymetrów.

Jajko zaraz po studiach wyjechał za granicę, do wielkiej firmy w Niemczech, którą mu nagrali rodzice – przez jakiś znajomych, jak się później okazało to faktycznie był strzał w dziesiątkę. Jajko jeździ dzisiaj mercedesem, zarabia kilkaset tysięcy euro rocznie i żyje jak król.

Evan, mały Evan założył rzeczywiście własną firmę, nawet chciał mnie do niej wciągnąć, ale ja byłem zbyt dumny. Przecież ten gostek był jeszcze słabszy ode mnie. Nie mogłem u niego pracować. Dzisiaj trochę żałuję, bo pewnie teraz stać by mnie było na posłanie dzieci do szkoły gdybym je miał i trochę by jeszcze zostało na wakacje na jakiejś słonecznej wysepce gdzieś na środku Atlantyku czy Morza Śródziemnego. Ale niestety, jak to mówił papa – co się stało to się nie odstanie. Trudno.

A ja? Wciąż żyję sam – przynajmniej od poniedziałku do czwartku, bo w weekend mam ze trzy panienki, jednak każda po bliższym poznaniu traci cały czar i powab, który zyskała tańcząc ze mną w ekstatycznym szale. Ale przecież nie wolno się nam uskarżać, przecież żyjemy.

Co ja im powiem jak się spotkamy, prawdę? Chyba nie będę w stanie, taki byłem kiedyś dumny. Kłamstwo? Własnym, najlepszym kumplom? Jeżeli już kumplom nie będę mógł zaufać – któż mi pozostanie. Więc jednak prawdę, ale to będzie boleć. Chyba, że znowu będę na haju. Ale tego mi nie wolno zrobić, nie mogę im od razu pokazać całego mojego rynsztoka. Muszę się jakoś przemóc. Tylko jak?

Nie ważne, przynajmniej na razie. Trzeba iść do pracy, bo nawet tę nędzną posadę stracę... A jak bym tak coś zrobił? Przecież jeszcze nie jestem takim znowu wapniakiem. Jakiś włam... Ale poważny, to nie może być jakieś proste tete-a-tete z fiskusem, tylko coś grubszego. Jezu przecież musi być jakiś sposób...

Cholera... nie ... Nie mogę już...

Do pracy. Tam odpocznę...

***

  • Zając! Do szefa!

  • Idę.

Nie cierpię go.

  • Tak szefie?

  • Zając, słuchaj, wiesz że Cię lubię, ale Twoje ostatnie poczynania sprawiły, że firma straciła kilkadziesiąt tysięcy, nie mówiąc już o zszarganej reputacji...

  • Wiem szefie, to się już więcej nie powtórzy.

  • Niestety masz rację, choć chyba wolałbyś jej nie mieć. Dostałem pismo od przełożonych, w którym domagają się jakiegoś kozła ofiarnego... Naprawdę przykro mi, że to ja Ci to muszę powiedzieć, ale to Ty masz zostać tym kozłem. Tutaj jest Twoje zwolnienie z pracy. Dostaniesz oczywiście trzymiesięczną odprawę co na jakiś czas powinno Ci pomóc przetrwać i mam nadzieję, że gdzie indziej będzie Ci się lepiej pracowało. Pamiętam jak kilka lat temu podziwiałem Twoje wyczyny. Wierzę, że jeszcze Cię na coś takiego stać. Powodzenia.

***

Tak... A ja myślałem, że mnie nie cierpi. Cholera. Straciłem pracę. Trzymiesięczne wynagrodzenie.

Lepiej mi się było dzisiaj nie budzić – taki przyjemny sen. Dobra. Trzeba się wziąć w garść, chłopaki przyjeżdżają za dwa tygodnie, zaraz a może nie. Trzydziesty? Którego będzie trzydziesty? Jasne – trzydziestego, ale który jest dzisiaj?

  • Przepraszam pana, mógłby mi pan powiedzieć którego dzisiaj mamy?

  • Dwudziestego piątego.

O cholera, to by oznaczało, że będą tu w niedzielę. Jezu cóż ja mogę wymyślić do tego czasu. To musi być coś extra. Nie, dzisiaj tego nie wymyślę. Zresztą to nie ważne, przynajmniej na razie. Na razie trzeba zapomnieć, odlecieć. Teraz tylko zapomnieć.

PRÓBA – rozdział 2

Rozdział 2. Poranek kolejny

O rany, jak ja się tu znalazłem? A co to za laska? Swoją drogą niczego sobie. Mam tylko nadzieję, że użyłem zabezpieczenia i że ona nie jest jakąś... no, płatną towarzyszką niedoli...

  • Cześć kochanie? Wyspałeś się? Wczoraj byłeś jak zwierzak.

  • Tak, dziękuję. Dobrze się bawiłaś?

  • Jeszcze pytasz? Było wspaniale. Już dawno nie przeżyłam tak upojnej nocy. Która jest godzina?

  • Chyba koło południa.

  • O rety. Już tak późno. Muszę się zbierać. Wpadniesz dzisiaj do Maxa? Będę czekała.

O jakiego Maxa jej chodzi? Czy ja znam jakiegoś Maxa. Nie przypominam sobie. Zaraz, wczoraj... Gdzie ja poszedłem. Najpierw do Mateusza, ale było drętwo więc się szybko zmyłem. Później do Iwony, a z nią do jakiegoś jej kumpla. Tak, to tam spotkałem tą dziewczynę... Tylko jak ona się nazywała? Nie pamiętam...

  • Kochanie. Wróć do mnie. Odpłynąłeś tak daleko, że myślałam już, że masz jakieś flashbacki.

  • Nie, nie, już wszystko w porządku. Tylko mam jedną prośbę. Jakbyś mi mogła przypomnieć jak się nazywasz, Byłbym Ci bardzo wdzięczny, bo szczerze mówiąc nie pamiętam, ja...

  • Nie możesz pamiętać, bo Ci się nie przedstawiałam. A poza tym nie zdziwiłabym się gdybyś nawet nie pamiętał całej nocy. Byłeś tak nakręcony, że ludzie robili zakłady kiedy w końcu wypadniesz przez balkon.

  • Przez balkon?

  • Tak. Kiedy Cię zobaczyłam wisiałeś właśnie za balkonem trzymając się jedną ręką barierki i twierdziłeś, że zaraz się puścisz i wzlecisz w przestworza. Więc wzięłam Cię za tą wolną rękę i wskazałam Ci niebo, jeśli wiesz o czym mówię. I chyba Ci się podobało. Nawet jeżeli teraz tego nie pamiętasz. Wydawałeś się być zadowolony. Za to teraz wyglądasz tak jakbyś miał za chwilę wybiec na ulicę i zacząć krzyczeć, że zwariowałeś. Biedny maluszek. Przyjdź wieczorem do Maxa to porozmawiamy. Tylko proszę tym razem nie próbuj zdzierać ze mnie ubrania jeszcze w czasie imprezy. Nie lubię tego za bardzo.

Przez cały czas jak mówiła doznawałem nieopisanych katuszy. Jezu, jeżeli to co mówiła było prawdą to dałem wczoraj niezły pokaz. Muszę spytać Iwony. Ona może będzie więcej pamiętała ode mnie. Ale jedno muszę przyznać tej dziewczynie. Ma klasę...

  • Aha, tu Ci zostawiam adres Maxa, bo nie wiem czemu ale wydaje mi się, że go nie pamiętasz.

Rozbrajający ma ten uśmiech. Ale to nie jest politowanie, ona się jakby ze mną droczy, kochana dziewczyna. Zaraz ile ona może mieć lat. Jest chyba w moim wieku, może z rok młodsza. Kształty ma również niczego sobie. Anioł... Zaraz? A może ona nie mówiła tego w przenośni. Może ona rzeczywiście zabrała mnie do nieba. Może ja się puściłem tamtej barierki.... Muszę iść do Iwony. Natychmiast. Chociaż, jeżeli jestem w niebie, to to wcale nie jest takie straszne. Myślę, że nieźle się tutaj urządzę. Cholera, zaczynam kompletnie świrować. Co ja wczoraj brałem. Tylko trawę. Nieźle, musiała być importowana. U nas takiej nie robią. Dobra, czas wstać.

Jeżeli ten dzień będzie taki jak wczorajszy to chyba się załamię. Pomyślmy, co ja mogę dzisiaj zrobić. Do pracy nie mam po co iść. Iwona będzie w domu dopiero koło czwartej, więc do niej na razie też nie ma sensu się wybierać. Mateusz? Może powinienem go przeprosić, że tak wyszedłem w środku imprezy. Nie, przecież mnie zna. Wie, że jak mi się coś nie podoba to najzwyczajniej w świecie wychodzę, chyba się już do tego przyzwyczaił. Ale właściwie nie zaszkodzi go odwiedzić skoro i tak nie mam nic innego do roboty.

***

  • Mati cześć, tu Zajcy. Co robisz?

  • A jak tam po imprezie? Słuchaj sorry, że wyszedłem. Głupio wyszło, ale wczoraj miałem taki okropny dzień i jakoś nie mogłem się zrelaksować. A nie chciałem Wam psuć imprezy...

  • Słuchaj, mogę wpaść teraz... Pogadamy?

  • Aha, nic więcej nie mów. Baw, a właściwie bawcie się dobrze. W takim razie do zobaczenia wkrótce. Cześć.

Ha, więc nie tylko ja zakończyłem wczorajszy wieczór w miłym towarzystwie. Ale kto to do cholery jest Sylwia? I czy ja powinienem ją znać? O cholera! Jak się nazywała ta moja? Znowu zapomniałem? Niemożliwe. Chyba mi się znowu nie przedstawiła, ale za to zostawiła adres. Bogini nie kobieta.

***

  • Iwona? Cześć, zgadnij kto mówi? Słuchaj, mogę wpaść i porozmawiać o wczorajszym wieczorze? Byłbym Ci bardzo wdzięczny gdybyś poskładała te strzępy informacji, które posiadam w jakąś sensowną układankę. To co może o piątej? Super.

***

  • Cześć. Jezu... Musisz mi wszystko opowiedzieć. Przecież słuchając tej dziewczyny po przebudzeniu doszedłem do wniosku, że ludzie przestaną mnie zapraszać na imprezy. Powiedz, że to co ona mówiła to nieprawda.

  • Niestety, chyba będę Cię musiała zmartwić. Nie jestem nawet pewna, czy ona Ci wszystko powiedziała. Przecież ona weszła dopiero jak Ty już wisiałeś. Nie pamiętasz co się działo wcześniej?

  • Gdybym pamiętał nie stałbym tu teraz jak skazaniec czekający na wyrok, tylko zapewne śmiałbym się razem z Tobą. Przestań się ze mnie nabijać, Tobie pewnie też nie raz urwał się film.

  • Raz, ale ja nie tańczyłam półnago tańca brzucha, nie cytowałam z pamięci przemówienia prezydenta Trumana i nie biegałam za każdą istotą z biustem większym od Twojego z okrzykiem godowym makaków na ustach...

  • Ale tak poza tym to wszystko było w normie. Nikogo nie zabiłem? Nic nie rozwaliłem?

  • Nie. I szczerze mówiąc, wszystkim się podobało to Twoje błaznowanie. Max powiedział, żebym Cię dzisiaj też przyprowadziła. Zgadzasz się prawda?

  • Tak, ale tylko dlatego, że ma tam być ta dziewczyna, która zresztą nawet nie wiem jak się nazywa.

  • Aśka.

  • Proszę?

  • Aśka. Ma na imię Aśka. Jest studentką informatyki na piątym roku.

  • Dzięki za informację. Bo już myślałem, że ona mi się po prostu przyśniła.

  • A nie przyśniło Ci się również jak uprawiałeś z nią seks na oczach wszystkich?

  • Coooo?

  • Żartowałam. Ale warto było, gdybyś zobaczył swoją minę przed chwilą. Ha, ha, ha. Trzeba się umieć kontrolować, żeby Ci później ktoś nie wmówił dziecka.

  • Jasne, jasne. Łatwo Ci mówić. Ty masz pracę, stałego faceta i nie zwalają Ci się starzy kumple na głowę, kumple, którym zawsze powtarzałaś, że za kilka lat będziesz grubą rybą na rynku co najmniej europejskim.

  • Zajcy, Ty się tak tym wszystkim nie przejmuj, bo wykorkujesz i wtedy dopiero będziesz miał problemy. Wiesz jak dzisiaj ciężko znaleźć dobrą kwaterę na cmentarzu...

  • Ha, ha, ha. To wcale nie jest śmieszne. Ale nie gadajmy tyle tylko chodźmy już do tego Maxa.

  • Ech, napaleńcze. Jak kocha to zaczeka, a impreza i tak rozpoczyna się dopiero za jakieś dwie godziny. Napij się lepiej jeszcze herbatki i odpocznij. Musisz nabrać sił przed dzisiejszym występem. No, tylko się już przestań burmuszyć. Pij.

Te dwie godziny dłużyły mi się w nieskończoność. Po pierwszych kilkunastu minutach doszedłem do wniosku, że Iwona specjalnie się nade mną pastwi bo narobiłem jej wczoraj obciachu. Ale dwa kwadranse później doszedłem do wniosku, że pewnie Max zabronił Iwonie pokazywać się więcej na jego przyjęciach w towarzystwie tego „chama” – tak mnie najprawdopodobniej określił. A teraz biedna Iwonka nie za bardzo wie jak mi powiedzieć, że u Maxa jestem „persona non grata”. Tak czy inaczej na pewno coś było nie tak z tym czekaniem, przecież wszystkie normalne imprezy rozpoczynają się około ósmej, a już przecież była... no tak siódma. Cholera, chyba się nie doczekam...

PRÓBA – rozdział 3

Rozdział 3. U Maxa

A jednak się doczekałem. Max przywitał mnie nad wyraz przyjaźnie. Czyżby nie przejął się wczorajszym dniem, a może mnie nie poznał. Wczoraj chyba wyglądałem odrobinę inaczej. A może tak bardzo lubi Iwonę, że wszelkie wybryki jej znajomych puszcza w niepamięć. Co do tego lubienia to było to bardzo ostentacyjne. Czasami Iwona nawet nie wiedziała jak się zachować. Przecież ona ma faceta, i to nie byle jakiego, ale naprawdę fajnego gościa. Nie powinna go rzucać dla Maxa. Z drugiej strony – mała zabawa na boku, przecież nie związali się jeszcze na całe życie. Poza tym Marek jest już od pół roku w Stanach i nie wiadomo tak naprawdę kiedy wróci. No, ale to ich sprawy. Nareszcie przyszła Aśka. Jezu.. Teraz dopiero zdałem sobie sprawę z całej groteskowej paradoksalności tej sytuacji. Cóż ja jej powiem. Nie mam zielonego pojęcia...

***

  • Cześć. Nawet mnie nie przywitasz?

Znowu ten uśmiech. Ona jest cudowna.

  • Cześć. Przepraszam, ale trochę mnie zamurowało. Wyglądasz oszałamiająco.

  • Dziękuję. Ty również nie wyglądasz tak najgorzej, a już z pewnością dużo lepiej niż wczoraj. Jak się dzisiaj czujesz?

  • Dużo lepiej. Słuchaj, chyba Ci jeszcze nie podziękowałem za wczoraj. I za dzisiejszy poranek. Jesteś zapewne jakimś aniołem, którego zesłał mi jakiś bóg, choć szczerze mówiąc bardziej zasługuję na potępienie niż zbawienie.

  • No, no już się tak nad sobą nie rozczulaj. Dwa razy nie mam ochoty bawić się w Twoją mamę.

  • Nie rozumiem.

  • Posłuchaj, wczoraj zrobiło mi się Ciebie żal i dlatego Ci pomogłam, ale wolałabym żebyś już więcej nie znajdował się w takiej sytuacji, bo nie wiem czy drugi raz znajdziesz we mnie bratnią duszę.

  • Przepraszam, ale czegoś tu naprawdę nie rozumiem. Jak dziewczyna, która okazała mi tyle ciepła i, można powiedzieć, ocaliła mnie przed samym sobą może na drugi dzień po tak dobrodusznym uczynku okazywać tyle... oschłości.

  • Ojejku, Ty wszystko bierzesz do siebie. Nie przejmuj się tak bardzo tym co mówię i lepiej przynieś mi czegoś dobrego do picia, a ja tu na Ciebie zaczekam.

Cholera, czyżby znowu miało się okazać, że to niewypał. Przecież tak dobrze się zapowiadało...

  • Proszę, może być cola, czy myślałaś raczej o czymś mocniejszym?

  • Cola jest w sam raz. Dziękuję. Słuchaj, przepraszam że tak na Ciebie naskoczyłam zaraz po wejściu, ale mam pewien problem i jestem totalnie roztrzęsiona. Miałam tu nawet nie przychodzić, ale przecież Ci obiecałam.

A jednak może coś z tego będzie.

  • Spokojnie. To ja przepraszam. Nie powinienem być takim samolubem i myśleć tylko o sobie. Mam nadzieję, że nie opuścisz mnie zbyt szybko i będziemy w stanie chwilkę porozmawiać.

  • Masz na myśli jakąś normalną konwersację czy takie zwykłe imprezowe gadanie?

Ach ten uśmiech. Ta twarz. Ta figura... Ta twarz... Ta figura... Ten uśmiech. Ta zgryźliwość i sarkazm i ironia. Ta dziewczyna... Z ławki pod oknem. W sali 23. Aśka. Aśka W., Jezu.

  • Aśka!!! Aśka!!!???

  • No nareszcie. Już myślałam, że mnie nie poznasz? Ależ mnie przetrzymałeś.

  • Jezus, Maria, a co Ty tutaj robisz? Skąd? Gdzie?... Zaraz, za... Ja? Ty? Ze mną? Wczoraj? O cholera!

  • Nie bój się. Do niczego nie doszło.

  • Jak to nie doszło. A rano?

  • Rano się z Ciebie trochę ponabijałam. Musiałam się trochę zemścić za wczorajszą sukienkę. Ale szczerz mówiąc myślałam, że mnie szybciej rozpoznasz.

  • Jezu, nie mogę uwierzyć. Jezu...

  • No przestań już. Odetchnij na chwilę. Już w porządku?

  • Chyba tak, ale nie jestem pewien. Właściwie to już niczego nie jestem pewien.

  • W takim razie postaraj się upewnić, bo inaczej nie wróżę Ci szczęśliwego życia.

  • Ok. w takim razie pozwól, że ja będę zadawał pytania, a Ty z łaski swojej udziel mi odpowiedzi zgodnych z ogólnie uznaną prawdą. Co Ty na to?

  • Pytaj.

  • A więc po pierwsze. Jesteś tą samą Aśką, z którą chodziłem do podstawówki, mam rację?

  • Tak.

  • To dobrze. A teraz po drugie. Wczoraj, ani dzisiaj, ani nigdy nie uprawialiśmy razem seksu?

  • Zgadza się.

  • Tak. Po trzecie. Co się wydarzyło od momentu jak mnie wczoraj zobaczyłaś wiszącego na balkonie do dzisiejszego poranka, kiedy to obudziłem się leżąc obok bóstwa, które później okazało się tobą? Tylko błagam w skrócie.

  • W skrócie? To mniej więcej było to jakoś tak. Najpierw Cię zobaczyłam. Przez chwilę śmiałam się razem z innymi, bo sama też byłam trochę wstawiona. Po chwili jednak rozpoznałam twarz pewnego małego gderliwego geniusza matematycznego i pierwszego rozrabiaki mojej byłej klasy z podstawówki. Był to chłopak, który przez sześć lat „nie dawał mi spokoju”. Dalej pomyślałam, że co było minęło, a staremu kumplowi trzeba jednak pomóc, bo Ci ludzie gotowi raczej zepchnąć go jeszcze w dół zamiast podać mu rękę. Oczywiście wszystko dla zabawy. Więc zlitowałam się nad Zajęczym Łbem i podałam mu pomocną dłoń, z której tenże z niechęcią, ale w końcu skorzystał. Tyle tylko, że zamiast rozpoznać starą znajomą i podziękować jej za bądź co bądź uratowanie życia, nasz mały Zajączek puścił się w gonitwę za swoją znajomą. I starał się zedrzeć z niej sukienkę pod którą tamta przywykła chodzić ubrana jak ją Pan Bóg stworzył, przekonując że tak jest bardziej naturalnie, że tak chciała Matka Natura. Na całe szczęście dla niego, nie udało mu się to, zresztą nie było na to najmniejszej szansy, bo te jego kończyny były tak... nieskoordynowane (aż dziw, że się wcześniej utrzymał tej barierki). Cała ta sytuacja była naprawdę komiczna. Ludzie mieli niezły ubaw... W pewnym momencie Max „nie pozwolił” Zajączkowi dłużej „nękać” dziewczyny, a po chwili szamotaniny ochota na dalszą zabawę Zajączkowi sama odeszła, ustępując miejsca błogiemu snu. Wtedy postanowiłam, że się Tobą zajmę. Przedstawiłam się Twojej znajomej, powiedziałam skąd się znamy i poprosiłam o przysługę. Zgodziła się. Odwiozłyśmy Cię do domu i ona wróciła do siebie, a ja zostałam z Tobą. Przespałam się na kanapie, bo nie mogłam wytrzymać Twojego chrapania. Rano wstałam cichutko i położyłam się obok Ciebie. To musiało wyglądać wiarygodnie. Jak otworzyłeś oczy i popatrzyłeś na mnie nie wiedząc czy wołać policję, wyciągać portfel, czy czule mnie pocałować myślałam, że nie wytrzymam, ale powstrzymałam się. Zemsta trwała krótko, ale warto było czekać na ten moment. Jak Ty wtedy komicznie wyglądałeś. Ha, ha, ha. I to by było na tyle.

Musiałem nie tylko rano śmiesznie wyglądać, bo Aśka parsknęła teraz tak szczerym śmiechem na widok mojej facjaty zbłąkanej owieczki, że całkowicie mnie pogrążyła. Myślałem, że jak nie zapadnę się pod ziemię, to na pewno zaraz wyparuję ze wstydu i zmieszania. Nie czułem się tak źle od czasu randki z Anią i Ewą jednocześnie i w tym samym miejscu..., zaplanowanej bez mojego udziału. Ale dzisiejsza sytuacja była właściwie inna. Nawet ja wyczuwałem jej komizm, więc chcąc nie chcąc po chwili głupkowatego milczenia zacząłem się śmiać razem z Aśką.

  • No, dobra. To Ci się naprawdę udało. Gratuluję.

  • Dziękuję.

  • Tak właściwie to trochę żałuję, że nic nie zaszło. Jesteś naprawdę super. Sporo się zmieniłaś od czasów szkolnych. I to zdecydowanie na lepsze.

  • Rozumiem, że to miał być komplement.

  • Hmm... Naturalnie.

  • Hmm... W takim razie – dziękuję.

Ach, Aśka.

  • No dobrze, ale powiedz mi jeszcze jedno.

  • A mianowicie?

  • Skąd się wzięłaś na imprezie u Maxa?

  • Bywam u niego od czasu do czasu i akurat udało mi się trafić na wieczór z Tobą. A swoją drogą to ciekawe, że wcześniej się nie spotkaliśmy.

  • No, to akurat jestem w stanie dosyć prosto wytłumaczyć. Ja nigdy wcześniej nie byłem u Maxa.

  • W takim razie szczęśliwy zbieg okoliczności.

  • Kto wie?

Jezu... Przegadaliśmy z Aśką dobre kilka godzin. Cała impreza bez zarzucenia najmniejszego nawet kwasika. I co najważniejsze – i tak było super. Wspominaliśmy dawne czasy i nowsze. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek tak miło spędzał czas z dziewczyną... abstrahując oczywiście od sytuacji oczywistych. Aśka była naprawdę wspaniałą dziewczyną. A żałowałem to chyba tylko jednego... Że do niczego między nami nie doszło. Choć z drugiej strony może to i lepiej... i tak bym przecież tego nie pamiętał. A tak... Może kiedyś... Kto wie...

  • Zajcy, co z tobą? Chyba całkowicie mi odpłynąłeś... Ha, ha...

  • Co? Nie... Jestem tu. Właśnie sobie myślałem, że naprawdę przyjemnie mi się z Tobą rozmawia.

  • Mnie też naprawdę fajnie mija czas w Twoim towarzystwie... Ale co do czasu, to patrz, która już godzina. Najwyższy chyba czas się stąd urwać... Ha, ha... Popatrz na Maxa...

  • Faktycznie, nieźle się zaprawił... Ale przynajmniej nie odwalił zgona jak niektórzy.... Myślę, że faktycznie czas się zmywać...

No, odważ się chłopie. Zaproś ją, szybciej, bo zaraz się rozpłynie w powietrzu jak jakaś nimfa. No, raz się żyje.

  • Więc?.. Idziemy do mnie?

  • Nareszcie...

  • Słucham?

  • Myślałam, że już nigdy tego nie zaproponujesz... Ale mam jeden warunek...

  • Tak?

  • Jesteśmy tylko przyjaciółmi, a może aż. Więc i tym razem śpimy osobno...

Albo czyta mi w myślach... Albo po prostu wie jak się zazwyczaj kończą takie zaproszenia... Jejku, muszę się wziąć w garść. Już nawet nie jestem w stanie składnie myśleć.

  • Dobrze.. Chodźmy więc.

  • OK, tylko pożegnajmy się najpierw z Maxem. Choć nie wiem czy da to jakiś efekt.

PRÓBA – rozdział 4

Rozdział 4. U mnie

  • Napijesz się czegoś?

  • Herbaty, jeśli masz. A jak nie to mineralnej albo soku.

  • Jasne, że mam. Raz herbatka.

  • Fajnie się tu urządziłeś!

  • A, nie narzekam, faktycznie jest tu raczej miło. Ale szczerze Ci się przyznam, że to głównie zasługa mojej znajomej – jest dekoratorką wnętrz.

  • Aha...

Ups. Myśl człowieku. Dwa razy następnym razem.

  • A, ta dziewczyna... Znam ją może?

  • Raczej nie. Zresztą ja też już jakiś czas się z nią nie widziałem... A czemu pytasz?

  • Bo przydałby mi się ktoś kto sprawiłby, żeby moje lokum przynajmniej częściowo wyglądało tak jak Twoje.

  • A właściwe – gdzie mieszkasz?

  • W starym budownictwie. Mam takie malutkie mieszkanko, jeden pokój i kuchnia.

  • No, to właściwie w zupełności wystarcza.

  • W sumie tak, ale jak na przykład chcę zaprosić znajomych to zawsze się martwię, że będą się czuli jak w puszce sardynek. A ja wolałabym, żeby się u mnie raczej odprężali niż oczekiwali tylko końca męczarni. Wiesz w dzisiejszych czasach co drugi człowiek to klaustrofobik, a reszta jest po prostu w fazie utajenia.

  • Ej, tak źle to może nie jest...

  • No, może trochę przesadzam. Ale i tak szukam czegoś większego, bo już mi się nudzi w tym starym. Ale jeżeli nie uda mi się nic ciekawego znaleźć to pomyślałam, że zmieniłabym wystrój to i obszerniej by się może zrobiło i milej... No, ale dość już o tym. Teraz Ty coś powiedz, bo cały czas ja mówię.

  • Ale w moim przypadku niewiele można opowiedzieć. Skończyłem studia dwa lata wcześniej niż reszta mojego roku i teraz już od ponad roku pracuję.. Chociaż, chyba powinienem powiedzieć pracowałem. Bo wczoraj zostałem wylany.

  • Oj, to musiało zaboleć. Zwłaszcza kogoś tak ambitnego jak Ty.

  • Już nie tak. Straciłem wiele ze swojej dziecięcej ambicji, marzeń i chęci. Zestarzałem się chyba odrobinkę.

  • Nie mów tak, pamiętaj że jestem starsza od Ciebie o dwa miesiące.

  • Naprawdę? Pamiętasz to jeszcze?

  • Hmm, właściwe sama nie wiem dlaczego, ale pamiętam Twoje i Januszka... Pamiętasz Januszka?

  • Jasne. Jakżebym mógł go zapomnieć. Młody pirotechnik przez którego pół pracowni chemicznej wyleciało w powietrze... Słyszałem, że studiuje historię. Ciekawa odmiana po jego wcześniejszych zainteresowaniach.

  • Zawsze wiedziałam, że on nie jest jeszcze do końca stracony dla społeczeństwa. Ha, ha.

I tak do rana... Naprawdę fajnie jest czasem spotkać jakiegoś starego znajomego... lub znajomą...

  • Ojej...

  • Co się stało?

  • Muszę już iść. Umówiłam się z promotorem mojej pracy magisterskiej na dziewiątą, a jeszcze muszę wpaść do domu i się odświeżyć i przebrać. Słuchaj, musimy się jeszcze spotkać.

  • Jasne. Powiedz tylko kiedy. Ja teraz będę miał dużo wolnego czasu.

  • Może dzisiaj? O piętnastej? Muszę się Ciebie o coś zapytać. Powinno Cię to zainteresować.

  • Oj, brzmi ciekawie. Zatem do zobaczenia po południu. I powodzenia u promotora.

  • Dziękuję.

  • Oj...

  • Ha, ha... Nie wierzę w przesądy..

Ach... Znowu ten uśmiech... Ale teraz spać. Drobna drzemka, żeby nie wyglądać jak wrak za kilka godzin. Spać...

***

Jezu, już dawno nie wstawałem tak chętnie. Za chwilę znowu ujrzę Aśkę. Czuję się po prostu fantastycznie. Muszę się wymyć, bo śmierdzę jak stary wół. I pamiętać, koniecznie nie zapomnieć o bukiecie kwiatów (wiem, że to staromodne, ale raz się żyje). Zasługuje na to. Nie dość, że mnie wyciągnęła z dołka to jeszcze sprawia mi tyle radości. Super.

PRÓBA – rozdział 5

Rozdział 5. U niej

  • Słucham?

  • To ja.

  • Zajcy, cześć. Wejdź.

  • I jak, odpocząłeś?

  • Tak, czuję się wyśmienicie. A Twoje spotkanie? Udało się?

  • Częściowo.

  • Usiądź. Przyniosę herbaty i coś na ząb.

  • Mówiłaś, że nie mieszkasz w najlepszych warunkach. A tu tymczasem jest całkiem znośnie. Nawet powiedziałbym bardzo znośnie.

  • Tak, ale mówiłam Ci – trochę się już duszę w tych czterech ścianach. Potrzebuję czegoś większego.

  • No, skoro tak uważasz. Ale jedno jest pewne szybko znajdziesz kupca na to gniazdko. Ile za nie chcesz?

  • Myślałam, żeby tak jakoś trzy stówki wziąć, ale szczerze mówiąc jeszcze się nie rozglądałam po rynku. Nie za bardzo wiem jak się teraz kształtują ceny.

  • Myślę, że trzy stówki przejdą, ale więcej to chyba nie dostaniesz. Ostatnio mój znajomy kupował jedynkę 5 km od centrum i zapłacił dwieście osiemdziesiąt, a mówił że w centrum widział jedno za dwieście dziewięćdziesiąt pięć, ale nie podobała mu się właścicielka i postanowił kupić tamto tańsze.

  • Dlatego, że mu się właścicielka nie podobała? Fajnego masz kumpla.

  • Nie narzekam.. Ten gość jest naprawdę niezłym ewenementem. Czasami zdaje mi się, że gdyby założyli u nas ogród osobliwości on jako pierwszy dostałby tam posadę. Oczywiście w charakterze eksponatu.

  • Ha, ha, ha. Miły jesteś.

  • Nie przejmuj się – już mu o tym powiedziałem. I wyobraź sobie – tylko spytał czy nie wiem kiedy ten ogród mogą założyć. Poszedł nawet na zebranie Rady Miasta poprosić w imieniu eksponatów o założenie dla nich specjalnego rezerwatu. Podobno jednak nie dostał się do nikogo ważnego, bo pani w sekretariacie go wyśmiała i dała dwa złote na piwo. Myślała, że jest pijany.

  • Albo nie chciała, żeby jej zawracał głowę.

  • Być może.

  • Proszę, oto herbata.

  • Parzona. Dawno już takiej nie piłem. Ostatnio odżywiam się w stołówkach i tanich restauracjach, a tam podają Ci takie marne woreczkowe.

  • Więc masz okazję skosztować. Jest naprawdę dobra. Z liśćmi eukaliptusa.

  • Hmm... Faktycznie, pyszna.

  • Skosztuj też ciasta. Co prawda kupne, ale od sprawdzonego cukiernika.

  • Dziękuję...

  • Smacznego... Posłuchaj... Mam do Ciebie sprawę.

  • Tak?

  • Możesz się nie zgodzić, ale bardzo liczę na Twoją pomoc.

  • Dla Ciebie wszystko. Wystarczy, że powiesz a spełnię Twoje życzenie. Niestety tylko jedno, bo jestem trochę wybrakowanym dżinem... No, chyba, że bardzo poprosisz, to może zgodzę się na dwa.

  • Dzięki. Chociaż jeszcze nie wiesz o co mi chodzi...

  • Oj, brzmisz tak tajemniczo, że za chwilę zacznę się obawiać, że nakłaniasz mnie do zrobienia czegoś nielegalnego.

  • Częściowo.

  • No dobrze.. Udało Ci się mnie zainteresować. Powiedz więc wreszcie w czymże to ja – największy nieudacznik świata mógłbym Ci pomóc?

  • Oj, nie mów tak. Bo się rozmyślę. Ja proszę nie nieudacznika, a człowieka, który ukończył studia dwa lata przed największymi kujonami swojego roku, a przy okazji pomagał przy włamach do dziesięciu serwerów tygodniowo. Proszę geniusza i wolnego ducha.

  • To miłe. A więc słucham. W czym mogę Ci pomóc?

  • Mówi Ci coś nazwa Inkant?

  • Hmm, hmm! No, raczej tak. Jedna z największych firm mafijnych, która kontroluje całą zachodnią Europę i pół wschodniej. Handlują bronią, narkotykami, dziećmi i dorosłymi. Wystarczy, czy mam dalej mówić?

  • Nie. Widzę, że wiesz o co chodzi. Otóż ta „firma” – jak ich nazwałeś postanowiła ostatnio zająć się nowym biznesem.

  • Internetowe sprzątanie danych?

  • Tak. Likwidują materiały dla pewnych ludzi szkodliwe. Przy czym pod pojęciem materiały oni rozumieją również dane zapisane w sposób biologiczny.

  • Ooo. O tym nie wiedziałem. Ale co dokładnie rozumiesz pod pojęciem likwidacja? Przecież nośników biologicznych nie jest tak łatwo unicestwić – są skatalogowani i muszą stawiać się na kontrolę co miesiąc.

  • Tak, ale Inkant. znalazł na to jakąś metodę.

  • Skąd to wiesz?

  • Nie mogę Ci na razie powiedzieć. Jeżeli zgodzisz się mi pomóc – powiem Ci wszystko co sama wiem, ale chcę Ci dać szansę wycofania się. Jak poznasz fakty będzie za późno.

  • Brzmi to jak w starych filmach szpiegowski. Ostatnia szansa. Główny bohater zawsze stawał przed taką szansą... I myślę, że pamiętasz co zawsze wybierał. Wchodzę w to. W końcu co mi się może stać w najgorszym wypadku? Zabiją mnie? Wtedy przynajmniej nie będę musiał zapłacić czynszu za kolejny miesiąc, a i z tego chociażby powodu warto się tym zająć. A więc strzelaj. Jaka prawda jest tak straszna, że nie można jej powiedzieć byle komu?

  • Nie nabijaj się. I chodź do pokoju.

  • Po pierwsze – nigdy i nikomu pod żadnym pozorem nie wolno Ci powiedzieć o tym co tutaj usłyszysz.

  • A księdzu?

  • Zajcy!!!

  • OK, już się uspokoiłem.

  • No... Księdzu też.

  • A jak nas podsłuchują teraz – to co?

  • Nie mogą – to mieszkanie jest ekranowane.

  • Ooo, zaczyna się robić ciekawie.

  • Proszę. Tutaj są wszystkie zgromadzone przez nas dane.

  • Piętnaście giga? I Ty myślisz, że ja to teraz przeczytam?

  • Wystarczy kilka pierwszych stron. Jeżeli nie masz nic ciekawszego do roboty?...

  • W sumie nie.

  • Super. W takim razie komputer jest do Twojej dyspozycji. Czytaj, ogląda, słuchaj. A jak byś chciał się czegoś dokładniej dowiedzieć to możesz mnie spytać. Mam te wszystkie informacje w głowie.

  • Nieźle. Zatem do dzieła.

***

A ja myślałem, że to będzie miłe spotkanie przy kawie... Ooo, ten też jest w to zaangażowany, i ten, i ten. Niezły bigosik... A swoją drogą to w jaki sposób Aśka uzyskała dostęp do takich informacji. Albo jest dziesięć razy lepsza ode mnie albo ma naprawdę wpływowych znajomych. Jezu! Zajmują się czymś takim... Zaczynam się bać... O moja teczka... No proszę mają tu wszystko, ha, ha . A ja głupi myślałem, że te wszystkie włamy pozostały niezauważone... Ooo, Karol... Jego kartoteka jest jeszcze lepsza, chłopak się musiał nieźle starać... Co?! Przeznaczony do likwidacji...

  • Asiu! A co to oznacza?

  • To? Że w ciągu najbliższych kilku dni dostaniesz zawiadomienie o pogrzebie swojego znajomego. Chyba, że... Mogę na chwilkę?...

  • Chyba, że co? Chyba, że jego ciało nie zostało przez nich jeszcze spisane na straty – tylko osobowość.

  • Obawiam się, że nie rozumiem.

  • To proste. Istnieje możliwość przerobienia jego psychiki i odtransportowanie go do banku mózgów. Wiesz, stworzyli sobie taki mały żywy komputer. Nazywają to Żywą Sztuczną Inteligencją. Jak jakiś człowiek jest przeznaczony do likwidacji, ale okaże się że ma jeszcze bardzo chłonny umysł to się takiego delikwenta zaprasza do współpracy. A takiego zaproszenia nie da się nie przyjąć. I w ten sposób stajesz się częścią ŻSI. W gruncie rzeczy – trzeba im przyznać, że w ten sposób przyczyniają się do rozwoju nauki. Zwłaszcza informatyki.

  • Trochę to przerażające co mówisz. Ale czy to oznacza, że ja już się nie spotkam z Karolem?

  • No, jeśli będzie przydatny dla ich ŻSI, to mam nadzieję, że się z nim spotkasz. Choć wolałabym, żebyś wtedy nie myślał o nim jako o Karolu, ale jako o przeciwniku, bardzo niebezpiecznym przeciwniku.

  • Aha.

  • No właśnie...

***

Zaczyna mi się to wszystko coraz bardziej podobać. Mają naprawdę niezłe zaplecze. Ludzie, którzy z nimi współpracują to nie są byle smarkacze z kafejki tylko światowej sławy profesjonaliści... Zaraz... Ale dlaczego właściwie ja tu jestem? Czy Aśka jest tak wysoko w hierarchii tej firmy, że może sama decydować kogo należy wtajemniczać? Choć nawet nie wiem czy pracuje dla jakiejś firmy? A może dla agencji rządowej? Czy może w tym właśnie momencie obserwuje mnie tuzin tajnych agentów ukrytych w popielniczkach, szafach i materacach? W każdym bądź razie trzeba się pilnować. Choć przecież gdyby chcieli mnie zlikwidować to już by to zrobili. Ale może potrzebują moich zdolności... Jezu! Mają dostęp do Pentagonu – gdzie ja się pcham. Takich danych nie zdobywa się w zwykłych hackerskich zabawach. Ale teraz się przecież nie wycofam. Skoro powiedziałem A, to trzeba brnąć dalej w to miłe bagienko (B). Przynajmniej jest ze mną Aśka. Ze mną? Czy może przeciwko mnie? Muszę znaleźć kogoś spoza tego kręgu. Kogoś komu mógłbym na pewno zaufać, komu mógłbym to wszystko powiedzieć i kto by mnie wsparł w staraniach o „utrzymanie zdrowych zmysłów”. Jajko... Szpryca... Evan... Tak jest. Te kilka dni do ich przyjazdu powinno mi wystarczyć na rozpatrzenie się w sytuacji. Tylko czy oni też w tym nie siedzą? Trzeba to sprawdzić. Oczywiście tak, żeby nikt nie podejrzewał, że właśnie na tych danych mi zależy. Ale przecież na pewno nie mam dostępu do wszystkich danych. Jezu! Czyżbym nikomu nie mógł zaufać? Plan! Trzeba obmyślić jakiś plan. Na razie nie dać po sobie poznać, że nie ufam nawet Aśce. Bo właściwie to na jakiej podstawie mam jej ufać. Że znaliśmy się w podstawówce... Nigdy nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Teraz już nawet nie jestem pewien czy to jest Aśka. Przecież jeżeli mają tak dokładne dane na wszystkie tematy mogli stworzyć kobietę idealną – Aśkę, która z brzydkiego kaczątka wyrosła na naprawdę piękną łabędzicę. W dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe – począwszy od chirurgii plastycznej, a skończywszy na przekazaniu jej wszystkich danych na temat naszych czasów szkolnych. Zaraz? Jakich naszych? Jeżeli to nie jest Aśka? To... Gubię się w tym... Ale właściwie to... bawi mnie to... Bo przecież tak jak mówiłem – w najgorszym wypadku mogą mnie zabić. Więc do dzieła. A plan? Plan później, na razie zebrać najwięcej możliwych danych, upewnić się czy to naprawdę Aśka, sprawdzić czy Jajko i reszta chłopaków jest czysta i czy nikt mnie nie śledzi, a właściwie kto i w jaki sposób to robi. Mieszkanie już mam na pewno na podsłuchu. Komputer pewnie też. I wszystkie konta. Może nawet wyrzucenie z pracy, moje wpadki w tamtym miesiącu to ich sprawka. Może chcieli mnie w ten sposób przyprzeć do muru. Może Iwona też z nimi współpracuje. Za dużo tych może. Trzeba z tym skończyć i wziąć się do pracy. OK.

Alphanet, Betanet, Ultrakorp – wszyscy są w to wmieszani. Sprawdźmy teraz banki. Proszę – kilka amerykańskich, kilka azjatyckich, europejskie. Cholera. Sprawdzajmy po kolei. Najpierw wszystkie europejskie, ok. nie ma nic o Jajce, teraz azjatyckie, nieźle, teraz amerykańskie, australijskie. Żadnych powiązań z Jajką – to dobrze. Teraz sprawdźmy resztę firm europejskich, najpierw państwowe, no, no – wysokie szczeble, otoczenie pana ministra, otoczenia dwóch prezydentów. Nieźle. Teraz półprywatne. Aha... Teraz internetowe. Więc dlatego ich usługi są tak tanie – to tylko przykrywka. Ale przecież można się dzięki temu zorientować. A może nie... To nie jest moja liga. Ja kurczę, taki mały chłopiec z jednym małym komputerkiem, a tu tacy potentaci z armiami takich jak ja, a nawet kilka razy lepszych ode mnie. Czyżbym miał zostać jednym z żołnierzy, którzy skazani zostaną na niechybne unicestwienie w tej olbrzymiej maszynie przejmującej władzę nad światem. Mam nadzieję, że nie. Co mogę zrobić? Nie jest dobrze...

Koniec mazgajstwa. Trzeba dalej sprawdzać. Reszta Europy. Ci, ci, ci, ten, ta, oni?! Nie ma już świętości na tym świecie. Dobra. Teraz Azja. No, tego się przynajmniej spodziewałem. Tak, tak, tak... OK. Ameryka... Afryka... Australia... Koniec.

  • I jak?

  • Proszę?

  • Jak Ci się podobało? Chyba już skończyłeś?

  • Ach, tak. Powiem Ci szczerze, że trochę mnie to otrzeźwiło. A ja myślałem, że świat wygląda zupełnie inaczej.

  • Niestety... Przepraszam, że rozwiałam Twoje złudzenia, ale musiałam do kogoś z tym pójść. A właściwie do Ciebie. Jesteś jednym z niewielu, który może być w stanie coś na to wszystko poradzić.

  • Chyba trochę przeceniasz moje siły – ja jestem zwykłym maniakiem komputerowym. A nawet nim nie jestem. Jestem wrakiem maniaka. Byłym hackerem i eks pracownikiem firmy komputerowej.

  • Wystarczy. Jesteś geniuszem, który aktualnie znalazł się w dołku, ale który nie ma sobie równych po tej stronie Atlantyku. Jesteś, a właściwie możesz być najlepszy. Wystarczy drobny trening i odpowiedni sprzęt.

  • I Ty, a właściwie – ludzie dla których pracujesz jesteście mi to w stanie zapewnić, a ja w zamian mam Wam pomóc. Tak?

  • Czyżbyś chciał teraz zmienić zdanie?

  • Nie. Na razie chciałbym się dowiedzieć dla kogo pracujesz? Skąd masz tak dokładne dane na te wszystkie tematy? Dlaczego Twoje mieszkanie jest ekranowane? Dlaczego się spotkaliśmy? Bo zapewne nie był to przypadek. I czy naprawdę nazywasz się Joanna W.?

  • Widzę, że powoli rozumiesz o co w tym wszystkim chodzi...

  • Słucham więc. W co wdepnąłem?

  • Naprawdę chodziłam z Tobą do podstawówki. To po pierwsze. Po drugie – pracuję z grupą trzech hackerek. Poznałyśmy się dwa lata temu i zaczęłyśmy się bawić w różne włamania i tym podobne. Zgromadziłyśmy trochę kasy i najnowocześniejszy sprzęt. Zadarłyśmy jednak z nieodpowiednimi ludźmi i zaczynamy się obawiać o własne życie. Słyszałeś o wybuchu w miejscowości Ż.? Cały dom wyleciał w powietrze. Dwa dni wcześniej dziewczyny tam jeszcze mieszkały. Wyjechały, bo zorientowały się, że ktoś je obserwuje. Teraz cały czas ktoś nam depcze po nogach. Nie możemy się zbyt często pokazywać na ulicy. Dziewczyny siedzą gdzieś w ukryciu. Nawet ja nie wiem gdzie. A ja miałam za zadanie odnaleźć Cię. Sprawdziłyśmy informacje w sieci na temat najlepszych hackerów w Europie i okazało się, że Ty znajdujesz się w pierwszej dziesiątce. A ponieważ kiedyś Cię znałam postanowiłam spróbować. Łażę już od pewnego czasu po imprezach, gdyż tylko te miejsca były bezpieczne. W firmie się z Tobą nie mogłam spotkać. Poza tym musiałam tak to wszystko zorganizować, żebyś się zgodził. Gdybym przyszła prosto do Ciebie i poprosiła o pomoc w takiej sprawie nie sądzę, abyś miał ochotę mi pomóc. A tak udało się. Po kilkunastu próbach w końcu trafiłam na tę znamienną imprezę. I co się działo później to już wiesz.

  • OK. Piękna historia, ale dlaczego miałbym Ci wierzyć?

  • Nie musisz. Możesz mnie sprawdzić. Tylko błagam – pospiesz się, bo robi się koło nas coraz cieplej. Mieszkanie, jak Ci już mówiłam, muszę sprzedać. Wynoszę się za miasto za trzy dni. Wystarczą Ci trzy dni, żeby mi uwierzyć?

  • Myślę, że tak.

  • Jak się w takim razie umawiamy? Jak się skontaktujemy?

  • Przez sieć. Znajdę Cię tam jeżeli jestem tak dobry jak Ci się wydaje.

  • Kiedy?

  • Powiedzmy za 48 godzin od teraz.

  • Dobra.

  • OK. W takim razie teraz muszę już iść. Mogę wziąć Twój dysk?

  • Po co?

  • Chcę Cię sprawdzić.

  • Hm... No dobrze.

PRÓBA – rozdział 6

Rozdział 6. U Bartka

I co mam teraz myśleć? Duża korporacja, która stara się mną manipulować, czy stara kumpela, która wpadła w spore tarapaty? Trzeba to sprawdzić. Tylko oczywiście nie w domu. Nie mogę sobie pozwolić na uśpienie czujności. Sprawdzić czy nikt mnie nie śledzi...

***

  • Bartek? Cześć, słuchaj mogę wpaść na chwilę?

  • Tak? To ekstra. Będę za kwadrans.

U niego mnie chyba nie znajdą. A sprzęt ma niczego sobie, więc będę w stanie poszperać w sieci. Ale teraz to dopiero muszę wymyślić plan... Od czego zacząć? Może na początek dysk Aśki, potem Bartek – on też może być w to wplątany, choć to jest najmniej prawdopodobne. Potem... Jajko, Evan i Szpryca. Potem moja firma, Potem trzeba rozruszać palce i zarobić trochę kasy. Bywaj stała posadko – witaj świecie krawędzi.

***

  • Cześć Bartuś. Kopę lat.

  • Cześć. Co Cię tak nagle naszło, żeby mnie odwiedzić? Czyżbyś miał jakiś problem?

  • Jakbyś zgadł. Potrzebuję przenocować gdzieś dwa dni. I poszperać trochę w sieci. Mogę?

  • Wiesz, że tak. Ale powiedz jak Ci się tam w ogóle wiedzie. Ostatnio pracowałeś...

  • Tak, ale już nie pracuję. Właśnie mnie wyrzucili dwa dni temu.

  • Współczuję. Chociaż, zawsze Ci powtarzałem, że to nie jest praca dla Ciebie. Jesteś stworzony do czegoś większego. Z Twoim talentem. Z Twoimi możliwościami. Tylko się tam marnowałeś. Ale co planujesz?

  • Aktualnie... włamać się w kilka miejsc. Sprawdzić zawartość kilku fortec i tym podobne zabawy.

  • I pewnie chciałbyś jakieś ciche, dyskretne pomieszczenie tylko dla siebie?

  • Właściwie to tak.

  • Ok. Wiesz, że u mnie jak u mamy. A przy okazji jak znajdziesz trochę czasu to mógłbyś mi pomóc w odwiedzinach w pewnym małym włoskim banku. Nie mogę sobie poradzić z kilkoma zabezpieczeniami, a klient się niecierpliwi – i potrzebuje tego na jutro.

  • Wiesz co? Może teraz byśmy się tym pobawili. Sprawdziłbym czy moje paluszki są jeszcze tak sprawne jak kilka miesięcy temu, i trochę odpoczął od moich problemów.

  • Super. No to zapraszam.

Ach... Pamiętam te czasy kiedy bawiliśmy się z Bartkiem. Kiedy to było – chyba jakiś rok temu. Tak niedawno, a wydaje mi się jakby minęły wieki. Gdzie te czasy? Bartek jeszcze się bawi na studiach, a ja tu... Zmarnowałem ostatnie kilka miesięcy w tej bezsensownej firmie. To nie było moje powołanie. Może i lepiej, że mnie wyrzucili. Teraz przynajmniej czuję, że żyję. Ba, i na dodatek nie mam ochoty nigdzie odpłynąć. To jest naprawdę niezła odmiana po tych wszystkich prochach i imprezach, które ostatnio zaliczyłem. Jest cholera nieźle...

  • No widzisz. Nie jest z Tobą tak źle jakby się wydawało na pierwszy rzut oka. Ja męczyłem się już dobre kilka godzin. A Tobie wystarczyło pół. Zawsze wiedziałem, że jesteś ode mnie lepszy. Ale żeby aż tak.

  • No, nie przesadzaj. Przecież większość już była zrobiona. Można powiedzieć – przyszedłem na gotowe. Ale muszę Ci przyznać, że trochę mnie to pokrzepiło. Okazuje się, że jeszcze wszystkiego nie zapomniałem. A teraz będę potrzebował tych wszystkich sztuczek, których kiedyś się tam nauczyłem.

  • Jestem pewien, że sobie poradzisz. Kto mógłby być lepszy od Ciebie.

  • Wierz mi, są tacy. Aha. Właśnie. Wolę spytać. To co teraz będę robił jest zapewne dużo bardziej niebezpieczne niż wszystkie dotychczasowe moje włamy. Jeżeli mi się nie uda i ktoś się dowie, że korzystałem z Twojej pomocy może się to dla Ciebie kiepsko skończyć... Bardzo kiepsko. Więc teraz jeszcze możesz mnie wyprosić. Zrozumiem.

  • No co Ty? Stary, tyle razy się wspólnie bawiliśmy, tyle razy narażaliśmy się. A ja bym Cię miał teraz wyrzucić kiedy najbardziej potrzebujesz pomocy. Obrażasz mnie.

  • Przepraszam. Ale swoje wiem. I kiedy mówię, że konsekwencje mogą być poważne nie mam na myśli więzienia, tylko eliminację z rynku.

  • Chcesz powiedzieć „kaput eliminację”?

  • Kaput.

  • Hmm... I tak za długo żyłem.

  • Jak chcesz. W każdym bądź razie, jeżeli mnie nie wyrzucasz, to wiedz, że będę Twoim wielkim dłużnikiem.

  • No już dobra. Sprzęt jest w tamtym pokoju. Jeżeli będziesz jeszcze czegoś potrzebował to proś. Ja właściwie mam już teraz wolne. Dzięki Tobie.

  • Dzięki.

Jednak potwierdza się powiedzenie, że na starych kumplach można polegać. Mam tylko nadzieję, że nie wplączę Bartka w żadną durną aferę...

No, witaj komputerku. Jak tam? Stęskniłeś się? Byłbym wdzięczny gdybyś mi dobrze posłużył. Na początek sprawdźmy Twoje możliwości... No, widzę że należysz do najnowszej generacji. A co masz na twardzielku?... Wszystko czego potrzebuję. Twój pan dobrze Cię wyposażył. Myślę, że zostaniemy dobrymi przyjaciółmi...

Sprawdźmy teraz dysk Aśki... Tak, tak... Jeżeli nawet te informacje są spreparowane to na naprawdę wysokim poziomie. Wyższym od mojego.

A może byśmy się dowiedzieli czegoś o właścicielu i twórcy tych danych. No proszę... Bingo. Tu Cię mamy. Pokaż mi się. Kim jesteś? Aha. Pan „Iks”. Mało oryginalne. A skąd jesteś panie „X”? Boston? No, no...

Dobrze. A teraz paluszki zaprowadźcie mnie do pana X. Na pewno był podłączony do sieci kiedy to tworzył, a więc... Ta dam... OK. To sobie zapiszemy. Zajrzyjmy może do kartoteki netcopsów...

Zaraz... Z kim Aśka współpracuje... Właśnie! Aśka. Może Ty mi się także przedstawisz. Zacznijmy od początku. Imię – Aśka. A właściwie – Joanna. Nazwisko. Miejsce urodzenia. Data urodzenia. Może to na razie wystarczy. A, jeszcze ukończona szkoła – podstawowa... A zresztą, to chyba nie jest istotne. No więc – istniejesz czy nie?.. No proszę. Jakie ładne zdjęcie. O, mają tu informacje o Twojej karierze hackerskiej. Nie próżnowałaś dziewczyno. To dobrze o Tobie świadczy. Sprawdźmy jednak czy sobie sama nie modyfikowałaś tej strony skoro jesteś taka zdolna. Ich zabezpieczenia to chyba dla Ciebie pestka jeżeli jesteś w stanie dokonać tego co tu piszą. Tak... Aha... Dobrze... Pięknie – strona została stworzona przez niejakiego Johna Browna. Zmodyfikowana przez Alecię. A któż to taki... Nie figuruje w spisie ksyw hackerskich? Zapowiada się ciekawie. Gdzież więc można Cię będzie znaleźć tajemnicza Alecio? Zresztą, to później. Na razie sprawdźmy jak wyglądała nasza strona przed modyfikacją... No paluszki, przecież już kiedyś to robiłyście... Jeszcze momencik... I znowu bingo. Twarz ta sama. Życiorys ten sam. Cóż więc się zmieniło?! Chyba nie!... O cholera! Gdzie to jest? Zaraz! Jak to było?! Spacja, art.eku.hak.453,48,nik,ter,... Szybciej, szybciej! Rany. Żebym tylko zdążył! I obym nie miał racji! Nie! Szlag! Trzeba się pospieszyć! Sam sobie nie poradzę!

  • Bartku!! Pomocy! Włączyłem Hybrydę Walkirię!

  • O cholera! Zwariowałeś?!! Gdzieś Ty się wepchał?!!

  • Nie czas teraz na gadanie! Pospiesz się! Chodź tutaj!

  • Gdzie?!!

  • Strona netcopsów. Tam jest hybryda.

  • Chwilkę! Jestem! Jak Ci mogę pomóc?!

  • Masz jakieś mięso, cokolwiek co by na chwilę odwróciło jej uwagę?!!

  • Jasne. Raz mięso! Jest mięso raz! Co teraz?!!

  • Możesz jej puścić jakiegoś fireball’a! Albo dwa!

  • OK. Dwa razy fireball! Jest dwa razy fireball!

  • Dobrze, teraz schowaj się gdzieś i zbuduj jakąś zaporę. Już sobie z nią poradzę!

  • Jak sobie życzysz!... Cholera!!! Goni mnie!!

  • Spieprzaj!! Szybciej!! Jestem tuż za nią, ale potrzebuję jeszcze kilku sekund!

  • Hej, ona nie wygląda na zwykłą hybrydę. Ma jakby wyższy INT!

  • Druga generacja?!

  • Nie! Drugą już kiedyś spotkałem i była dużo słabsza! To musi być coś nowszego!... Nie wiem czy jeszcze długo tak wytrzymam! Jest cholernie szybka!

  • Spróbuj! Już ją prawie mam!

  • Słuchaj! Może wezwać posiłki?!

  • A znasz kogoś dobrego i pewnego?!

  • Jest taki gostek! Mogę?! Bo zaraz mnie pożre żywcem!!

  • OK. Jeżeli mu ufasz to dawaj!

  • Mógłbyś odwrócić na chwilę jej uwagę!? Potrzebuję trochę miejsca... I czasu!

  • Już się robi!

  • Dzięki! OK... Pomoc nadchodzi!

  • Szybki jest!

  • Może nawet szybszy od ciebie! Chociaż wątpię! Możesz ją teraz wykończyć!

  • Łatwo Ci powiedzieć – ona nie reaguje na działko, ani na laser!

  • Niezła! Słuchaj, ostatnio sprowadziłem nową broń. Jeszcze jej nie testowałem, ale może teraz nadszedł odpowiedni moment?!

  • Dawaj! Raz się żyje!

  • Odpalam!

  • Jezu! Ależ to ma siłę rażenia! Dostała!.. Twój kumpel też to ma!

  • Tak! Mam to właśnie od niego! Jeszcze jej raz!

  • No super. Chyba już jej wystarczy! Dzięki!

  • Nie ma sprawy, zawsze do usług. Tylko następnym razem zgłoś się do mnie wcześniej.

  • OK.

No..., to było blisko. Bóg mu zapłać za tą nową broń...

Chyba na razie wystarczy tej zabawy. Trzeba odpocząć... I może dowiedzieć się jak, czym i z czym teraz się walczy. Przecież za moich czasów takich hybryd nie było. Trzecia generacja. Ja nawet drugiej nie widziałem. Chyba się starzeję. Czas wrócić na arenę, ale po przynajmniej krótkim treningu... A swoją drogą... To czułem się jak bóg kiedy tak nagle znalazłem się na polu boju. Stare dobre czasy. Już tak dawno tego nie robiłem. Nie ma mowy, muszę znów zacząć...

  • Bartuś...

  • Tak?

  • Słuchaj, sorki za tę hybrydę. Nie spodziewałem się. Byłem zbyt pewny siebie. Ale obiecuję, że się poprawię.

  • Spoko. Było minęło. Dobrze, że się nam udało opanować sytuację. A przy okazji dowiedzieliśmy się czegoś nowego. Słyszałem już plotki o tym, że powstała trzecia generacja hybryd, ale ani ja, ani nikt ze znajomych żadnej takiej nie spotkał. A tu tymczasem Ty. Wpadasz na godzinkę i od razu sprowadzasz najlepszych przeciwników. Musiałeś teraz zadrzeć z kimś naprawdę mocnym, bo niewielu może sobie pozwolić na takie maszynki jak Walkiria trzeciej generacji. Już druga jest rzadkością i chroni bardzo dobrze strzeżone tajemnice, ale trzecia. Jestem pełen podziwu.

  • Ja też. To przecież Wy sobie z nią poradziliście. Ja tylko potrafiłem ją tu sprowadzić. Ale teraz przydałby mi się krótki kurs instruktażowy na temat najnowszych metod walki i najnowszych zabezpieczeń. Łącznie z plotkami, bo nie wiem czemu, ale wydaje mi się że mogę się natknąć na jeszcze niejedną taką przeszkodę.

  • Zajcy, zacząłeś niezłą rozgrywkę. To już nie jest ekstraklasa. To jest liga kosmiczna. Jeżeli mają więcej takich niespodzianek, to przyjmij radę starego kumpla – nie wybieraj się sam na takie wędrówki po sieci. Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć. A jeżeli nie chcesz mnie to przecież są netarmie płatnych najemników, którzy mają najlepszy sprzęt, nie zadają pytań i nie obawiają się o swoje życie. To są świry, ale czasami opłaca się korzystać z ich usług. Ale zresztą, zrobisz jak będziesz chciał.

  • Na razie zostanę tu gdzie jestem i trochę potrenuję. A jak się znów wybiorę na polowanie to pomyślę. W każdym bądź razie dzięki za zgłoszenie się do tego samobójczego zadanka.

  • Za Tobą w ogień.

  • Mam nadzieję, że to nie będzie konieczne.

  • Ja w sumie też. Ha, ha, ha.

  • Aha, jeszcze jedno. Ten Twój znajomy? Jest pewny?

  • Jasne. Jest przejrzysty jak łza.

  • Wiesz... A mógłbyś go jednak sprawdzić. Mnie się też wydawało, że ta dziewczyna będzie czysta. A tymczasem...

  • Aż tak Cię to wszystko rusza? W co Ty wdepnąłeś, że nawet znajomym nie możesz ufać?

  • W bagno. Jedno, wielkie bagno. Ale mam nadzieję, że niektórych nie muszę się obawiać. Hm, a może Ciebie też powinienem sprawdzić?

  • Ha, i tu mnie masz. Jestem tajnym agentem służb wywiadowczych.

  • Ha, ha, ha. Nie. Myślę, że Ty jednak jesteś tym samym Bartkiem co dawniej. Poczucie humoru wciąż kuleje. Ale głowa do sieci – pierwsza klasa. A może właściwie powinienem powiedzieć „klasa kosmiczna”?

  • No, bo już teraz nie wiem czy się obrazić, czy podziękować za komplement. A kumpla, jak chcesz, to sprawdzę. Skoro twierdzisz, że w dzisiejszych czasach nikomu nie wolno ufać...

  • Nie nikomu. Ale niewielu.

  • OK.

  • To co – zaufamy sobie?

  • Jasne. Uff, uff.

  • Uff.

  • No to po tym krótkim tete-a-tete należy się zabrać do pracy – czyż nie mam racji? Tu masz programy na których możesz poćwiczyć swoje umiejętności, a ja zajmę się sprawdzaniem znajomego i rozbiórką hybrydy.

  • OK. Dzięki.

***

Dobra. Trzeba się za to poważnie zabrać. Raz, dwa. Sprytne. Walczcie. Gińcie. Łamcie się. No malutka, Ty też. I Ty. Pięknie. Jeszcze z godzinkę i wrócę do formy. Jak to powiadają – tego się nie zapomina. Ale muszę przyznać, że w ciągu ostatnich miesięcy trochę się zmieniło... O, jest i atrapka naszej hybrydki... A, nie. To jest dwójka. No, ale przynajmniej wiem, że z dwójką bym sobie poradził... O, jakiś piesek strażniczy. To chyba nie jest najwyższej klasy obrońca. O cholera. A niech to. Jak? Skąd? Ty mały draniu, a wydawałeś się taki łatwy we współżyciu... No, już.

O rany, która już jest godzina? Bawiłem się tak chyba z dobre pół dnia. Trzecia? No, nieźle. Tylko co bym teraz mógł zrobić. Jestem zbyt zmęczony, żeby się teraz pchać do sieci. Może poczytam sobie jeszcze raz te informacje od Aśki. A nuż znajdę coś interesującego...

***

  • Zajcy, wstawaj! Już południe!

  • Co? Kto? Zaraz, zaraz.

  • Chłopie, pół życia prześpisz. A komputer pracuje...

  • Co? A tak... Uuuooouuu... No, już mi lepiej.

  • O której Ty się położyłeś? Wyglądasz jakbyś wrócił z innej bajki. Co ja mówię bajki! Horroru. Ha, ha.

  • Dobra, dobra. Chyba się faktycznie trochę odświeżę.

  • Koniecznie.

***

  • Tak lepiej?

  • Dużo.

  • Masz coś do jedzenia?

  • Jakieś resztki, ale myślę, że nie będziesz wybredny.

  • Jasne, że nie. Zjem wszystko co zawiera w sobie jakiekolwiek składniki zapełniające żołądek.

  • Coś takiego się właśnie znajdzie. Ma w sobie „składniki zapełniające żołądek”.

  • Czyżbyś się ze mnie nabijał?

  • Ależ skąd? Jakżebym śmiał?

  • Dotychczas nie sprawiało Ci to specjalnych problemów, więc teraz pewnie też.

  • Ja rozumieć. Ty mówić polska język.

  • Nie rozumiem.

  • Wiesz, tak sobie się zastanawiam, że może powinieneś się jeszcze w sumie właściwie przespać.

  • Ha, ha, bardzo śmieszne.

  • Nooo.

  • Dobra, dawaj żarcie i wracam do pracy.

  • Tylko się nie przemęcz. Wczoraj chyba nie spałeś... a właściwie dzisiaj – do jakiejś piątej. Nie warto wyzionąć ducha zanim jeszcze zaczniesz cokolwiek działać.

  • Dobrze mamusiu... A tak przy okazji – sprawdziłeś kumpla?

  • Ogólnie tak, ale nie wiem czego dokładnie miałbym szukać. Po wstępnym śledztwie okazał się być winnym setek włamań i drobniejszych wykroczeń sieciowych. Ale całe dossier naszego podejrzanego masz już na dysku pod hasłem: „poszukiwany”.

  • Dzięki. Hm...

  • No problemo.

Kurcze głupio mi, że go tak wykorzystuję. Ale odwdzięczę mu się jak tylko z tego wybrnę. Pomogę mu przy jakiejś większej robocie. Albo wysprzątam mu dysk czy coś w tym stylu. A na razie do pracy.

Chłopak jest czysty. I na dodatek ma sporo włamów na swoim koncie. Nie wiem czemu, ale część z nich wydaje mi się jakby znajoma. KlinterMax, Konardo, Alekster, BartenDoc... Gdzie ja już słyszałem te nazwy? Kiedy to było? Do cholery, nie pamiętam. Za dużo trawy. Mózgownica wysiada. I to w takim momencie. Szlag.

Cicho. Trzeba się opanować. Rączko uspokój się, nie wariuj. No już. Czyżbym był na głodzie? Niemożliwe. Przecież nigdy się nie uzależniłem. To musi być coś innego. Jezu, czy ja naprawdę mogę ufać Bartkowi... Jeżeli zacznę go sprawdzać z tego kompa, to i tak się zorientuje... Jeżeli wyjdę... I gdzie pójdę? Przecież komuś muszę zaufać. Chłopaki... Kiedy oni mają przyjechać. Który dzisiaj właściwie jest? Chyba... Dwudziesty dziewiąty. Jutro tu będą. Wytrzymać do jutra bez żadnej większej wpadki. Teraz przynajmniej mogę im czymś zaimponować. To jest dużo lepsze od naszych wszystkich włamów razem wziętych. Naszych... Zaraz! Przecież! KlinterMax, Konardo, Alekster, BartenDoc – to nasze włamy. Niemożliwe. Czy ktokolwiek oprócz nas włamywał się do tych systemów. Przecież niektóre z nich poupadały zaraz po naszych odwiedzinach. To znaczy... Że albo nasz wczorajszy przyjaciel jest jednym z paczki... Albo ktoś wie, że ja to ja i spreparował dossier naszego przyjaciela... Znowu? Zaraz chyba zwariuję.

  • Bartku!

  • Momento!

  • Mam tylko jedno pytanie!

  • Chwilkę, tylko się uporam z tym dziwolągiem. Ooo. Już. Słucham cię!

  • Chciałem spytać czy znasz osobiście naszego wczorajszego przyjaciela?

  • Oj, a Ty znowu o tym.

  • Tak, ale to już ostatni raz.

  • OK. Nie. Nie znam go. Często spotykam go w sieci, ale osobiście nigdy się z nim nie spotkałem.

  • Czemu?

  • Bo on nie jest stąd. Mieszka gdzieś nad morzem. Zresztą masz to w jego aktach.

  • I jesteś pewien, że te akta są prawdziwe?

  • Na 99%.

  • Więc dopuszczasz inne możliwości?

  • Jasne. Sądząc po naszej wczorajszej zabawie, mamy do czynienia z kimś dobrym. Możliwe więc, że jest lepszy ode mnie i zmienił dane mojego kumpla. Ale ponieważ kumpla znałem jeszcze zanim wplątaliśmy się w to wczorajsze więc wierzę, że dane które zgromadziłem na jego temat są raczej prawdziwe. Chyba, że od samego początku mnie okłamywał, bo wiedział, że za jakiś czas spotkamy się z Tobą i już wtedy się na Ciebie szykował. Tylko jakoś trudno mi w to uwierzyć.

  • Wyczuwam w Twoim głosie nutkę zniecierpliwienia moimi wątpliwościami.

  • Ha, ha. Nic się przed Tobą nie ukryje. Nie, sorry. Przepraszam Cię. Wiem, że znalazłeś się w parszywej sytuacji, ale ja moim znajomym jeszcze ufam. I myślę, że Ty też mógłbyś. Wszystkich ich poznałem przynajmniej kilka miesięcy temu, więc chyba są czyści.

  • Może i masz rację... Ale jeszcze jedno. Czy Ty jemu podałeś prawdziwe dane na swój temat. O włamach, itp.

  • No... nie.

  • A czy manipulowałeś w swoich aktach w netcopsie?

  • No... tak.

  • To może on też tam manipulował.

  • OK. Rozumiem co masz na myśli. Mógł się podać za kogoś innego. Ale po co?

  • Może pracuje w jakiejś firmie i nie chce, aby ktokolwiek wiedział o jego podwójnym życiu.

  • Może.

  • Nie zdziwiło Cię skąd ten gość bierze takie uzbrojenie. Przecież tego jeszcze nie ma nawet na czarnym rynku. Musi mieć jakieś niezłe dojścia.

  • Już kiedyś nad tym myślałem. I sprawdziłem go po raz kolejny, ale nic nie wykryłem. Jeżeli faktycznie coś pozmieniał w swoich danych, to musi być lepszy ode mnie. Zresztą, sądząc po tym do czego ma dostęp – jest lepszy ode mnie. Ale do tej pory jakoś mi to nie przeszkadzało. Dobrze się razem bawiliśmy i tyle.

  • Rozumiem. Ale mam pewne podstawy, żeby podejrzewać, że Twój przyjaciel nie jest tym za kogo się podaje.

  • Jakie podstawy?

  • Czytałeś do jakich firm się włamywał?

  • Tak.

  • Słyszałeś o tych firmach?

  • Nie o wszystkich.

  • A jakbym Ci powiedział, że ja się właśnie do tych wszystkich firm włamałem ze znajomymi?

  • To bym powiedział, że być może faktycznie masz podstawy, żeby mu nie ufać.

  • No właśnie. A jak się w ogóle z nim poznałeś?

  • Przez jakiegoś znajomego na czacie.

  • Pamiętasz kiedy to było?

  • Jakoś... pół roku temu, może trochę wcześniej.

  • Hmm... Pomożesz mi go sprawdzić jeszcze raz. Tylko musimy być gotowi na wszystko. Nawet na coś lepszego od wczorajszej hybrydy.

  • Wiesz, że tak. Zwłaszcza po tym co mi powiedziałeś. Nie lubię być okłamywany. A jeżeli masz rację – to ten gość mnie okłamał. A zatem. Wchodzę w to.

  • OK. Daj mi chwilkę na przygotowanie się. Ty też weź co masz najlepszego i możemy ruszać.

  • Jak sobie życzysz. Ty tu dowodzisz. Mów mi tylko co mam robić.

***

  • Dobra. Wchodzimy.

  • Jestem tuż za Tobą.

  • Zacznijmy od netcopsów.

  • Jest.

  • Dobrze. Sprawdźmy teraz czy ktoś tu nie szperał.

  • Bingo. Miałeś rację.

  • Sprawdź czy nie uruchomiliśmy jakiegoś alarmu.

  • Tu czysto, tu też. Tu... Zaraz... Mógłbyś zobaczyć do kwadratu B3. Wydawało mi się, że coś tam zobaczyłem.

  • OK. Jestem. Nie, wszystko w porządku. Nic tu nie ma.

  • OK. Idę dalej. D6. Jest!

  • Co?!

  • Żebym ja to wiedział! Czegoś takiego na oczy nie widziałem! Widzisz to?!

  • Tak! Wygląda jak fala! To się zbliża! Nie masz tego w banku danych o najnowszych systemach obronnych?!

  • Nie! To jest coś nowego!

  • Dobra! Mówi się trudno! Musimy się z tym jakoś uporać. Możesz ściągnąć na siebie uwagę tego czegoś?!

  • Nie na długo!

  • Wystarczy mi kilkanaście sekund! Muszę po prostu sprawdzić jego strukturę, żeby wiedzieć jak się za to zabrać!

  • OK. Ty tu dowodzisz!... I jak?!

  • Jeszcze chwilkę!

  • Byle krótką!

  • Jest! Mam jego kod! Podprowadź go do mnie!

  • Już się robi! Uwaga! Jedna fala na horyzoncie! Proszę zapiąć pasy i odsunąć się od krzeseeełłł!! Jest Twoja!!

  • Dzięki! Sprawdź czy nie ma tam czegoś więcej, bo wydaje mi się że to nie wszystkie atrakcje, które zafundował nam nasz przyjaciel!

  • Nie ma sprawy!

  • Dobrze malutka! Co powiesz na to! Oj, rozprysłaś się! To może jeszcze raz! I jeszcze! No, pięknie! Widzę, że wcale nie jesteś taka silna na jaką wyglądasz! Ale to dobrze!

  • Zajcy pospiesz się, bo znalazłem coś fajnego. A właściwie bardzo niefajnego!

  • Co?!

  • Pamiętasz naszą wczorajszą Walkirię?! Ona ma rodzeństwo! Dużo rodzeństwa!

  • Już do Ciebie idę! Jeszcze tylko jedno uderzenie... i... OK. Fala zniszczona! Gdzie jesteś?!

  • H7.2!

  • Trójwymiar?!

  • Najwidoczniej!

  • Ile ich jest?!

  • Dwie już załatwiłem, zostały jeszcze cztery! Ale coś mi się zdaje, że gdzieś tu mają matkę, bo wyrastają nagle jakby spod ziemi! Jak tak dalej pójdzie to będziemy walczyć z małym legionem!

  • OK. Już jestem! Dobra! Biorę te dwie po prawej! Ty załatw te z lewej i poszukamy mamusi!

  • Już się robi!... Raz do widzenia... Dwa bye, bye. Moje udały się do krainy wiecznych łowów. A Twoje?

  • Moje też. I już widzę mamusię! Pomożesz?!

  • Jak to mówią meksykanie – przybywam na ratunek amigo!

  • Silna jest!

  • Fakt! Jak chcesz sobie z nią poradzić?

  • Szybko, żeby nie zdążyła znowu zajść w ciążę. Nie lubię jej dzieci!

  • Masz trochę racji! A więc! Ihhaaa! Malutka!

  • Pięknie! Gdzie się tego nauczyłeś?

  • Na kursie dla młodych kominiarzy!

  • Przydatna umiejętność! Mógłbyś to jeszcze raz powtórzyć?

  • Jasne! Ihhaaa!

  • Ha, ha! Nie jest źle!... I do... widzenia!

  • OK!

  • Chyba się od niej uwolniliśmy. Sprawdź jeszcze czy nie ma tu czegoś więcej.

  • Właśnie to robię... I z przyjemnością zawiadamiam, że to wszystkie niespodzianki, które pozostawił nam mój były przyjaciel.

  • Hej, dlaczego od razu były?

  • Bo mnie okłamał! A tego nie lubię!

  • Ty też nie byłeś z nim szczery!

  • No tak, ale mi wolno! Poza tym dlaczego trzymasz jego stronę. Przecież to ja Ci właśnie pomagam!

  • Już dobrze! Niech więc będzie Twoim byłym!

  • No, no, na tak wiele sobie nie pozwalaj!

  • OK. Ale teraz sprawdźmy kim on jest naprawdę.

  • Służę pomocą. Mam tu taki malutki programik rozkodowujący.

  • Malutki, ale całkiem, całkiem.

  • U mnie wszystko jest całkiem, całkiem.

  • Dobrze wiedzieć. A więc z kim mamy do czynienia?

  • A więc! Tutururututu! Naszym dzisiejszym zwycięzcą jest Marek O., pseudonim Evan. Współpracował z niejakim... Zajcym?! Aha!

  • Tak myślałem! Mały Evan! Przez kilka lat razem z nim i z chłopakami buszowaliśmy po sieci. To było jeszcze zanim Ciebie poznałem. Ale drań! Myślisz, że dowiedział się, że weszliśmy do jego kartoteki?!

  • Myślę, że masz ciekawych znajomych! Ale następnym razem nie prościej byłoby zadzwonić i po prostu go spytać czy to przypadkiem nie on pomógł dwóm gościom, których ścigała Walkiria – dokładnie taka sama jaką on także posiada?!

  • Może i prościej, ale nie miałbym wtedy pewności.

  • A teraz masz?!

  • Ha! Bo ja wiem? Możemy w sumie sprawdzić czy tam głębiej nie kryje się kolejna zmiana. Czy ktoś nie sfałszował tego tak, żeby mi się zdawało, że jestem bezpieczny!

  • O jeju! Masz nieźle pokręcone pod sufitem! Ale może masz rację! Sprawdźmy!

***

  • No i widzisz! Wygląda na to, że jest czysty. Że to na serio Twój kumpel.

  • Tak. W końcu coś w miarę pewnego. Teraz tylko chciałbym się dowiedzieć skąd on ma te wszystkie nowe zabezpieczenia. Chociaż właściwie mogę się domyślić. W sumie to on w tym siedzi.

  • A więc! Możemy już opuścić ten rejon? Nie chciałbym się jeszcze na coś natknąć. Jeżeli to jest Twój kumpel to pewnie jest też dobry, co zresztą już zdążyliśmy zauważyć. Lepiej z nim nie zadzierać.

  • OK. Spadamy.

  • I Bóg Ci zapłać za te słowa. I’m logged out.

  • Ja też.

  • Koniec. Teraz muszę odpocząć i wyjść na miasto. A Ty rób co chcesz, tylko nie wplątaj się w coś czego ja później mógłbym żałować. OK.?

  • OK.

***

A więc jednak Evan. To dobrze, że ktoś znajomy nie stracił formy i dalej się w to bawi. Przyda się. Jutro tu mają być. Do tego czasu... Kilka godzin. Wróćmy do Aśki. Trzeba ją sprawdzić. Teraz powinno mi się udać. W końcu mam już całkiem dobry sprzęt i trochę doświadczenia. Zatem do dzieła.

OK. Raz, dwa, trzy gonisz Ty. No chodź malutka. No, nie mów, że już masz dość. A zresztą. Nudzisz mi się. Żegnaj. Dzisiaj jakoś szybciej skapitulowałaś. Ale sprawdźmy czy nie masz tu jakichś przyjaciół. Bo to by nie było miłe. Nie. To dobrze. A więc droga Asiu – czy naprawdę tak masz na imię?... Ooo. No tak. Ale co jest zmienione? O, tutaj! Czyżbyś to Ty nie chciała żeby to było wiadome? Czy może ktoś inny manipulował przy Twoich danych? Na razie do tego nie dojdę. Ale sprawdźmy teraz Twoje koleżanki... I promotora! Co miało znaczyć „idę do promotora w sprawie mojej pracy”? Kto jest Twoim promotorem? OK. Wszystko po kolei... Najpierw koleżanki... No, no. Całkiem niezłe na pierwszy rzut oka. Czy też pozmieniane? Oczywiście. Cóż więc Wy ukrywacie?... Aha...

A Ty?... Nooo. To widzę, że ciekawe towarzystwo. Nie trafiłem na ławkę rezerwowych... Ale teraz pan promotor. Czy wie pan, że pańska studentka jest już całkiem zdolną informatyczką, może nawet lepszą od pana w pewnych sprawach... O!... A może nie. Jezu! Gdzie ja wszedłem?! Gdzie ja wszedłem?! Oczywiście tu też ktoś musiał manipulować! Po cholerę w takim razie oni trzymają te dane, jeżeli wszystkie są fałszywe. No chyba, że mają tu dane jakiegoś przedszkolaka, czy jeszcze lepiej – niemowlaka, który nie potrafi jeszcze pisać na klawiaturze i nie zmienił swoich danych. Ale on też ma rodziców. I oni zapewne zrobili to za niego. No, nie ważne... Ej, pan ma lepsze zabezpieczenia niż pana studentka... Oj, aj... Tylko spokojnie. Sytuacja za moment będzie opanowana. Jeszcze chwilkę, jeszcze. OK. Bingo. Kim więc pan jest naprawdę? Ach, więc taki z pana kwiatuszek... Niczego sobie kartoteka. Współpraca z takimi sławami. Aśka wiedziała u kogo się zalogować. Ale mimo wszystko, nie jest pan taki najlepszy – nawet ja znam lepszych... I to bez tytułów naukowych. Ale na razie „sza”. Spadamy, bo ktoś się w końcu zorientuje, że grzebię w niedozwolonych danych. Podwójnie niedozwolonych.

***

  • Już jestem.

  • Hej. Załatwiłeś co miałeś załatwić?

  • Tak. I przyniosłem nawet coś do jedzenia, bo domyślam się, że Ty ani na chwilę nie wstałeś od kompa.

  • Za dobrze mnie znasz. To może być niebezpieczne.

  • Na razie dzięki temu będziesz miał co jeść.

  • Dziękuję.

  • Smacznego.

***

  • Znalazłeś coś interesującego?

  • Wydaje mi się, że tak. I chyba coraz większej liczbie osób mogę zacząć ufać.

  • Mi też?

  • Tobie też. Choć może nie powinienem. Pamiętam dobrze tamtą imprezę u Jody. Wykiwałeś mnie. Wiedziałeś, że Kobza nie lubi jak ktoś się do niej, jak to ona mówiła, „mizdrzy” – a powiedziałeś mi, że ona to uwielbia. To nie było fair. Zwłaszcza, że nie zależało Ci na niej.

  • Dlaczego nie zależało?

  • Przecież miałeś Gośkę.

  • No, ale Kobzę też chciałem... bliżej poznać... I poznałem.

  • Co??? Ty i Kobza??? Nie żartuj!

  • Nie żartuję. Zaraz po tym jak się zmyłeś. Ale to była tylko chwila. Następnego dnia wróciłem do Gośki... A jednak... Tamta noc. Uch. To było naprawdę niesamowite.

  • OK. Oszczędź mi szczegółów.

  • Czemu? Mówię Ci, nigdy się tak dobrze nie czułem.

  • Dobra... A teraz właściwie co porabiasz?

  • Teraz? Jestem sam. Jakiś miesiąc temu rozeszliśmy się z Beksą i jakoś na razie nie spieszy mi się do żadnej nowej znajomości.

  • Byłeś z Beksą? Z tą Beksą, o której myślę?

  • Tak.

  • To widzę, nie próżnowałeś. Ale to dobrze. Niektórzy co prawda preferują dłuższe związki, ale w tym wieku to jeszcze chyba za wcześnie.

  • Też tak uważam. Ale skończmy już ten temat. Powiedz mi lepiej coś o tej Twojej tajemniczej sprawie. Chyba mogę się czegoś dowiedzieć, skoro już tak głęboko w to z Tobą wszedłem?

  • Właściwie, to tak. Nie wiem czemu wcześniej o Tobie nie pomyślałem, ale... Możesz... Jeżeli chcesz. Ale wiedz, że to nie jest zabawa.

  • Z Tobą nawet najgorsza afera jest zabawą. Strzelaj więc tymi „wieściami”.

  • Tu masz wszystko. Przeglądnij i powiedz co o tym myślisz.

  • Nie ma sprawy. Zabieram się w tej chwili do czytania.

  • OK. A ja tymczasem odpocznę. Obudź mnie za kilka godzin. Wieczorkiem. Muszę jeszcze trochę pomyśleć nad tym jak z tego wybrnąć. A nawet może sobie zrobimy małą burzę mózgów. W końcu co dwie głowy...

  • Święte słowa.

  • To w takim razie, dobranoc na chwilę.

  • Raczej dobry wieczór, dobry sen.

  • Szczegóły. Nieistotne.

  • Śpij już.

  • Już.

Mam nadzieję, że nie popełniam jakiegoś głupstwa. Mam nadzieję...

***

  • Wstawaj, już dziewiąta.

  • Już? O rety. Ależ to było przyjemne. Taki błogi sen. Bez żadnego koszmaru. Cudowne uczucie.

  • Teraz jednak czas wrócić do rzeczywistości. Przeczytałem te Twoje dane. Wplątałeś się w niezłą aferę. Może mi jednak powiesz jak chcesz z niej wybrnąć?

  • Ba. Tego właśnie nie wiem. Ale liczę na to, że wspólnie coś wymyślimy. Poza tym jutro przyjadą posiłki.

  • To znaczy?

  • To znaczy Evan i jeszcze dwóch gości.

  • Jajko i Szpryca?

  • O, a Ty skąd to wiesz?

  • Czytałem Twoje akta. Są dosyć szczegółowe. I bardzo imponujące. Nie wiedziałem, że byłeś aż tak dobry.

  • To było dawno i nieprawda.

  • Nie bądź taki skromny. Zasługujesz na szacunek. Jesteś jednym z najlepszych graczy na rynku. I ja Cię znam. Gdyby sytuacja nie była tak popieprzona mógłbym się pochwalić kumplom. Tyle tylko, że teraz już nie wiem kto nim jest, a kto tylko udaje. Można powiedzieć zaraziłem się Twoją paranoją. Jak to mówią: „Trust no one”. I może mają rację.

  • Hej. Chyba Cię aż tak bardzo nie wzięło?

  • Nie? Przynajmniej czterech gości z czarnej listy to byli moi znajomi. Powtarzam – byli. Bo zaginęli w ciągu ostatniego miesiąca. Myślałem, że się gdzieś zaszyli, ale sądząc po tym co tu przeczytałem – teraz zdaje mi się, że już ich nie zobaczę. Chyba że po drugiej stronie lustra.

  • Zaczynasz brzmieć poważnie. A gdzie się podział Twój humor?

  • Zniknął w chwili gdy moje nazwisko pojawiło się na tej samej liście, na której wcześniej byli tamci zaginieni.

  • Twoje nazwisko? Przeglądałem tą listę i nie widziałem Cię na niej. Chyba, że mylę się sądząc, że nazywasz się Bartłomiej G?..

  • No, może trochę. Bartłomiej się zgadza.

  • Jak więc się nazywasz?

  • S.

  • I jesteś na liście?

  • Niestety. I dlatego jestem gotów Ci pomóc.

  • A dlaczego nigdy wcześniej mi nie powiedziałeś jak się naprawdę nazywasz? Ufałem Ci...

  • Sorki. Ale nie chciałem, żeby ktokolwiek o tym wiedział. Myślałem, że zatarłem wszystkie ślady. Nie wiem jak oni się tego dowiedzieli. Ale jeżeli potrafili do tego dojść, to muszą być kimś potężnym. Wynająłem przecież najlepszą firmę na rynku do likwidacji moich akt. A oni i tak sobie poradzili.

  • Pozwól, że sprawdzę kim w takim razie jesteś.

  • Proszę Cię bardzo. Teraz nie mam już przed Tobą tajemnic. Tylko błagam pospiesz się. Bo wcale nie jest mi spieszno, żeby zobaczyć kumpli.

  • W porządku. Tu chyba jesteśmy bezpieczni.

  • Nie jestem pewien... A właściwie jestem pewien, że nie. Oni wiedzą o moich ostatnich numerach, które dokonywałem już stąd.

  • Uuu. To się robi cholernie nieciekawie. Gdzie w takim razie będziemy bezpieczni?

  • Nie mam zielonego pojęcia.

  • W sumie Aśka jest czysta. Może u niej?

  • Wszędzie – byle nie tu.

  • Ale, że też ja akurat do Ciebie przyszedłem.

  • Dzięki temu zapewne jeszcze żyję. Ale za chwilę możemy obaj przez to wiele stracić.

  • No dobra. Już tak nie panikuj. Zawsze powtarzam. Życie wcale nie jest takie konieczne do życia. Gdzie indziej też się pewnie można nieźle urządzić. To jest tylko kwestia przyzwyczajenia.

  • Dobra. Pospiesz się. Ja tymczasem zwinę wolny sprzęt. Pomyśl gdzie możemy zwiać. Bo ja już nikomu nie ufam. Oprócz Ciebie.

  • A mnie czemu?

  • Bo jest tak jak powiedziałeś – komuś muszę. A Ty jesteś najbliżej.

  • OK. Coś wymyślimy. Napij się czegoś... Albo lepiej nie. Przydasz się chyba bardziej jak będziesz trzeźwy. Tak mi się wydaje.

  • OK.

***

Nie na żarty się Bartuś przeraził. Ale, że też nie przyszło mi do głowy, żeby jego też dokładniej sprawdzić. Teraz już nie ma innego wyjścia. Trzeba... Okłamał mnie. A ja mu wierzyłem. Gdyby nie ta lista, to pewnie dalej bym nie wiedział kim on tak naprawdę jest... No, jedziemy... Tu, tak. Dobrze. I jeszcze jedno zabezpieczenie... Oczywiście sfabrykowane. Nuu, nie daj się prosić. Pokaż co tam ukrywasz... Tak... Tak... Tak! Więc tym razem mówił prawdę. Porównajmy te dane z danymi z dysku. Prawie takie same. Chociaż na dysku jest nawet więcej. Dobrze. To mi wystarczy. Jest więc tym za kogo się podaje... Co dalej? Aśka... Kiedy ja się z nią umawiałem? 48 od mojego wyjścia. A ile minęło?... Będzie z czterdzieści. Może już tam gdzieś czeka... Gdzie by jej można poszukać?... Sprawdźmy może tutaj... Nie. To może tu... Albo tu... A może... Cholera. Albo jej jeszcze nie ma, albo to nie będzie takie proste. Zobaczmy jakie ma nawyki. W końcu przyda się jej kartoteka. Tak? No to super. Musi się udać... Jeszcze tylko tu, tu i... Bingo! Jest!

<Asiu, tu Twój przyjaciel od dysku. Już jestem>

Powinna zrozumieć... Ha, sprytna bestyjka. Niech tylko jeszcze powie gdzie się mamy spotkać... Pięknie... I wszystko jasne.

***

  • Bartek!

  • Tak?

  • Zbieraj się! Za pół godziny spotykamy się z Aśką.

  • Jestem już praktycznie spakowany. Jeszcze tylko Twój komp i możemy jechać.

  • A masz jakiś transport?

  • Nie. Weźmy taksówkę.

  • Dobra. To ja już po nich zadzwonię.

Trzeba się pospieszyć. Dysk. To jest w tej chwili najważniejsze. Co jeszcze? Właściwie to już chyba tyle... O, już jest.

  • Bartek! Idziemy!

  • Już!

  • Dzień dobry. Można prosić na P12.

Jeżeli wszystko dobrze pójdzie powinno się udać. Jutro muszę skoczyć na lotnisko. O której oni przyjeżdżają? Chyba o piętnastej. To jeszcze sprawdzę. Ale póki co myśl. Kochana mózgownico – najwyższy czas, żebyś zaczęła myśleć na najwyższych obrotach. Postaraj się...

PRÓBA – rozdział 7

Rozdział 7. Z Aśką

  • Cześć.

  • Cześć. Więc już mnie sprawdziłeś?

  • Nie do końca. Po prostu grunt nam się zaczął palić pod nogami... Ale, poznaj Bartka – to mój stary znajomy, a może powinienem powiedzieć nieznajomy.

  • Ile mi będziesz jeszcze to wypominał. Przecież Cię już przeprosiłem. Cześć.

  • Cześć. Czy on jest pewny?

  • Nie wiem. Jest na czarnej liście, więc jeżeli jeszcze do niego nie dotarli i nie zrobili mu prania mózgu, ma dobry powód, żeby nie lubić tych samych ludzi, których i Ty nie lubisz.

  • Jest na liście? Jak się dokładnie nazywasz?

  • Bartłomiej S.

  • Hm... tak. Faktycznie. Zgadza się. W takim razie miło mi Cię poznać.

  • Mi również.

  • Słuchajcie, nikt Was nie śledził?

  • Nie mam zielonego pojęcia. Wyjechaliśmy od niego z mieszkania, więc jeżeli kogoś tam mieli, to możliwe, że go za nami wysłali.

  • Ale ja przynajmniej nikogo po drodze nie widziałem. A i teraz jak wysiedliśmy nikt się w pobliżu nie zatrzymał.

  • Dobra. W takim razie chodźcie za mną... Czy te toboły są konieczne?

  • To cały mój sprzęt. Mam tam dużo przydatnych rzeczy. Łącznie z najnowszą bronią na Walkirie trzeciej generacji.

  • Co?

  • Walkirie trzeciej generacji – nie słyszałaś co Bartek powiedział?

  • Słyszałam. I nie musisz być taki uszczypliwy.

  • Mówisz tak jakbyś nie wiedziała gdzie można spotkać takie Walkirie.

  • Wiem gdzie je można spotkać. Moje znajome nie chciały, żeby byle kto plątał się tam gdzie nie trzeba.

  • Więc to Wasza sprawka?

  • Tak.

  • To dobrze. Albo i nie tak bardzo.

  • Nie rozumiem.

  • To może oznaczać, że jeżeli ktoś wie, że zajmujesz się tą sprawą. Ktoś – znaczy oni. To być może umieścił w Twojej kartotece inne niespodzianki. A myśmy znaleźli tylko po jednej hybrydzie u każdej z was.

  • Przepraszam, że się wtrącę. Ale jakiej każdej?

  • A tak. Jak Cię nie było sprawdziłem koleżanki Aśki. Tam też właśnie spotkałem po jednej Walkirii.

  • Aha.

  • Dobrze, nie mówcie tak dużo. Za chwilę dojdziemy do samochodu.

  • Do samochodu?

  • Czemu się tak dziwisz? Przecież chyba nie myślałeś, że powiem Ci przez sieć gdzie teraz mieszkam. Zaraz do mnie pojedziemy.

  • Mam nadzieję, że to nie jest tam gdzie ostatnio.

  • Nie.

Jeżeli to nie jest miłość, to zapewne jest to nienawiść. Ale chyba jednak miłość. Kręci mnie. Każde jej słowo jest jak nektar. A jej usta to puchar pełen tego nektaru... Tylko żeby mi jej Bartek nie podebrał. Przecież to jest pies na kobiety. A i one na niego lecą. Spokojnie... Jak się już to wszystko ułoży będę się musiał tym zająć, ale na razie trzeba pomyśleć o uratowaniu własnego siedzenia... I jej też... Piękne siedzenie.

  • Mogę wiedzieć co jest tak fascynującego w mojej pupie?

  • Co?

Jezu, znowu wpadka.

  • Proszę?

  • Spytałam czemu tak patrzysz na moją pupę? Podoba Ci się?

  • No pewnie. A Tobie się nie podoba?

  • Ja to co innego. Ty tymczasem powinieneś teraz myśleć o czym innym niż moje pośladki, bo za chwilę całkiem się zdekoncentrujesz.

  • Ooo, to Ty go nie znasz. On potrafi...

  • Spokojnie. Jestem w stanie się skoncentrować na pracy.

  • Dlaczego przerwałeś Bartkowi? Chciałabym się dowiedzieć co potrafisz. A więc?

Bartuś, w imię naszej przyjaźni... Jezu, nie wydaj mnie na pośmiewisko...

  • Nie, nic... Chciałem tylko powiedzieć, że Zajcy potrafi się skoncentrować na zadaniu w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji.

  • Więc myślisz, że moje pośladki można porównać do trudnej sytuacji?

  • Tego nie powiedziałem. To są Twoje słowa.

  • Ha, ha, ha. Dobrze. To obróć się Zajcy na chwilę, żebym się też mogła skoncentrować...

  • Hmm... No dobrze... I jak?

  • Tak, teraz jestem skoncentrowana...

Nie jest dobrze. A może właśnie jest?

  • OK. To moje autko.

  • Całkiem fajne.

  • Wypożyczone.

  • Ale masz dobry gust.

  • Dzięki. Pakujcie się.

  • Długo będziemy jechać?

  • Jakieś pół godziny.

  • To pozwolisz, że skorzystam wcześniej.

  • Jasne. Tylko nie daj się złapać kowboju.

  • Nie ma obawy.

  • Myślisz, że jest czysty?

  • Mam nadzieję.

  • Długo go znasz?

  • Dosyć. Na pewno dłużej w ostatnich czasach bawiłem z nim niż z Tobą. Więc jeśli mogłem Tobie zaufać, mogę i jemu.

  • Skoro tak twierdzisz...

  • Już jestem.

  • OK. W takim razie wsiadajmy i jedziemy.

Sprytna dziewczyna. I na dodatek zna się na rzeczy. Może uda się nam wyjść z tego cało...

***

  • To tu. Wysiadka panowie.

  • Fajna okolica. Nigdy tu wcześniej nie byłem.

  • To dobrze. To może oznaczać, że będziemy tu bezpieczni.

  • Od kiedy tu mieszkasz?

  • Od wczoraj. Ale moje koleżanki już od kilku dni. Za chwilę będziecie mieli okazję je poznać.

  • A są choć po części tak piękne jak Ty?

  • Serio? O tym teraz myślisz? Normalnie, drugi Zajcy...

  • No hej, wolę myśleć o tym niż o tym co nas czeka... Więc jak?

  • Hmm... Jeżeli ja jestem piękna – to one są boginiami urody.

  • Uuu... Prowadź zatem, nimfo.

  • Wiesz, chyba się im spodobasz. One lubią takich facetów jak Ty. Którzy na dodatek mają trochę większe niż zielone pojęcie o komputerach.

  • No, to ja. Mam dużo większe pojęcie. Może nawet większe niż Zajcy.

  • No, no. Nie pochlebiaj sobie. Takiego nigdy nie zdobędziesz. Musiałbyś pół życia zmarnować, żeby cofnąć się do mojego etapu. A Ty nie należysz z tego co mi wiadomo do ludzi, którzy marnują sobie życie.

  • Ooo, to już lekka przesada. Bo wyjdę na jakiegoś pracoholika, czy inne monstrum w tym rodzaju. Czasami lubię sobie pomarnować trochę czasu.

  • Dobrze chłopcy. Odłóżcie może tę rozmowę na inną okazję, a tymczasem zapraszam na komnaty.

  • Panie przodem.

  • Na dodatek uprzejmy. Pięknie. Dziękuję.

PRÓBA – rozdział 8

Rozdział 8. U dziewczyn

  • Witajcie w tajnym królestwie naszej grupy do zadań specjalnych.

  • Fajnie tu.

  • Wiem. Gdyby byłoby tu niefajnie nas by tu nie było.

  • Aha.

  • Tak. A to nasze gospodynie: Inga i Ewelina.

  • Miło mi.

  • Cześć.

  • Hej.

  • Doberek.

  • I jak? Doszłyście do czegoś?

  • Na razie sprawdziłyśmy kolegę Bartka i okazuje się, że jest czysty. Przynajmniej z naszego punktu widzenia. Bo jeżeli chodzi o netcopsów, to mogliby mieć do niego kilka pytań.

  • Tak. I na dodatek jest całkiem dobrym graczem. Wie jak się ustawić, ma dobry sprzęt i jest szybki.

  • Jednym słowem – może się nam przydać?

  • Jednym słowem – tak.

  • To miło, że tak sobie o mnie przy mnie rozmawiacie, ale może byście mnie w takim razie zaprosiły przynajmniej na pokoje.

  • Ależ oczywiście.

Aśka mówiła prawdę. Jej koleżanki wyglądają jak boginie. Zresztą ona również. A Bartuś, jak zawsze, potrafi swoim wdziękiem w kilka sekund wkupić się w łaski kolejnych bogiń. Może w takim razie zostawi Aśkę dla mnie, a sam zajmie się tymi dwoma. I hope so. Ale... Nie czas teraz na miłosne rozterki. Trzeba się zabrać do pracy. Od czego moglibyśmy zacząć? Najpierw muszę się dowiedzieć jak daleko one zaszły i skąd do cholery to wszystko wiedzą.

  • Słuchajcie, nie chciałbym Wam przeszkadzać, ale może zabierzemy się do pracy. Wydaje mi się, że mamy niewiele czasu, a Wy zachowujecie się tak jakbyśmy przyjechali na jakiś piknik.

  • Oj, stary psujesz taką miłą atmosferę.

  • Ale ma rację.

  • No dobra. Co fakt, to fakt. Chociaż jakieś pięć minut...

  • Nie pamiętasz już jak kilka chwil temu dygotałeś się ze strachu?

  • Taaak... Ale już mi przeszło. Wśród tak pięknych dziewczyn nic nam nie może grozić. Poza tym założę się, że dziewczyny wiedzą jak się z tym wszystkim można uporać.

  • Właściwie... to nie za bardzo. Liczyłyśmy w sumie na Was.

  • OK. Ale na początek może powiedziałybyście nam dokładnie wszystko co wiecie i skąd wiecie to co wiecie. I w ogóle – jak do cholery wplątałyście się w to bagno?

  • Dobra, tylko może za chwilę. Przejdźmy na dół. Tam mamy cały sprzęt. Od razu podłączymy też to co Wy przywieźliście i wszystko Wam wytłumaczymy.

***

  • A więc?

  • A więc... Zaczęło się to kilka miesięcy temu. Jak zapewne... Właściwie może najpierw Wy powiecie czego już się dowiedzieliście, a my to uzupełnimy?

  • Ja nie wiem nic. No prawie nic. Oprócz w sumie tego co było na dysku. I tego, że Waszych danych chronią hybrydy trzeciej generacji.

  • A ja wolę usłyszeć od Was wszystko, to może mi się poukłada moja wiedza na ten temat w jakiś logiczny schemat.

  • To może Inga – Ty zacznij. W końcu to wszystko zaczęło się od Ciebie.

  • No dobra... To może od początku... Jak już zapewne wiecie, wszystkie trzy studiujemy informatykę. Jesteśmy teraz na piątym roku. I za kilka miesięcy mamy się bronić. Poznałyśmy się kilka lat temu i od razu przypadłyśmy sobie do gustu. Na informie nie ma wielu dziewczyn, więc każda z nas była szczęśliwa mogąc od czasu do czasu porozmawiać z kimś „normalnym”. Tak się bawiłyśmy przez jakiś czas. Oczywiście, życie w tym świecie nie było dla nas wystarczające. Ja na przykład bawiłam się we wchodzenie w sieci w różne zakazane miejsca, zdobywanie najnowszych i najlepszych programów ochronnych i deszyfrujących. Miałam na swoim koncie trochę różnych tego typów wybryków. I od tego się właściwie wszystko zaczęło. Jakieś trzy miesiące temu postanowiłam sprawdzić jedną firmę wprowadzającą na rynek oprogramowanie ochronne. Pomyślałam, że to może być niezła frajda jak się tak włamię na ich serwer i coś im pomieszam. Spróbowałam najpierw sama, ale dopadły mnie ich psy strażnicze drugiej generacji. Nigdy wcześniej nie miałam z nimi do czynienia, więc nie wiedziałam jak się z tym walczy. Napisałam więc do znajomego, żeby mi przysłał coś czym mogłabym się posłużyć w takiej sytucacji. Dostałam najnowszy model battlehanda. Jak się okazało – było to wystarczająco silne, żeby sobie poradzić z pieskami. Dostałam się do środka i zaczęłam tam szperać. Znalazłam wiele ciekawych informacji. Między innymi była tam wzmianka o „Inkancie”. Trochę o nich słyszałam, więc pomyślałam, że mogłabym do nich też zaglądnąć. Byłam tak pewna siebie, że nie zastanawiałam się nad ewentualnymi konsekwencjami. Teraz wiem, że to był błąd. Ale co było minęło. Wplątałam się w niezłą aferę. Ponieważ siedziałam w kafejce nie byli w stanie mnie wykryć, mogli jedynie sprawdzić, z której kafejki ktoś ich podgląda. Udało mi się do nich wejść. Tyle tylko, że włączyłam jakiś alarm, o czym dowiedziałam się dopiero później – w jakiś kwadrans po rozpoczęciu buszowania w ich danych. Znalazłam tam różne ciekawe informacje. Stanowią one część danych na dysku Aśki. Jak się już zorientowałam, że jednak mnie zauważyli i starają się namierzyć – zaczęłam zwiewać. Udało mi się wyjść z ich programu jeszcze zanim określili dokładny adres logowania (okazało się, że moje zabezpieczenia też nie są takie złe). I chyba tylko dlatego jeszcze żyję. Przeraziłam się troszkę jak sobie w domu poczytałam czym się Ci goście zajmują. Nie wiedziałam co robić, więc zadzwoniłam do Aśki i Eweliny i razem postanowiłyśmy sprawdzić do końca o co w tym wszystkim chodzi. Następnego dnia poszłyśmy do trzech różnych lokali i weszłyśmy na serwer „Inkanta”. Tym razem nikt nas nie zauważył. Skopiowałyśmy wszystkie dane z pierwszych trzech poziomów i przy próbie wejścia na czwarty włączyłyśmy alarm. Wtedy po raz pierwszy spotkałyśmy hybrydę trzeciej generacji. Udało się nam oczywiście wspólnie ją unieszkodliwić i skopiować jej dane na własny użytek, ale musiałyśmy znowu się ulotnić, bo ktoś już przecież został powiadomiony o włamaniu. Wszystkie dane, które wtedy zdobyłyśmy są naturalnie na dysku Aśki. Później to już było szperanie po sieci w poszukiwaniu dowodów. Nie mogłyśmy tego wysłać na policję czy do netcopsów, bo nie wiedziałyśmy kto w tej grze jest po naszej stronie, a kto po przeciwnej. A stawka była zbyt wysoka, żeby ryzykować pomyłkę. Dalej to już tylko sprawdzałyśmy czy ludzie z czarnej listy faktycznie są likwidowani, czy w sieci można spotkać jakąś ŻSI, czy są jakieś informacje o zniknięciach żywych nośników biologicznych. I co się okazało? Co najmniej kilkadziesiąt osób z pierwszej setki czarnej listy zostało wykasowanych, pojawiły się plotki, że ktoś gdzieś natknął się na coś co przypominało SI, ale było „jakieś takie dziwne”. O nośnikach biologicznych niestety żadne wieści do nas nie dotarły. Po miesiącu obserwacji w naszym otoczeniu zaczęło się robić jakoś nieprzyjemnie. Zupełnie jakby nas ktoś obserwował – i w sieci, i w rzeczywistości. Nigdzie się nie czułyśmy bezpieczne, więc postanowiłyśmy poprosić jednak kogoś o pomoc. Musiał to być ktoś dobry i najlepiej znajomy, ktoś co do kogo mogłybyśmy mieć pewność, że nas nie wyda. Zrobiłyśmy listę potencjalnych klientów i wyszło na Ciebie Zajcy. Okazałeś się najbardziej odpowiadać naszym wymaganiom. I dlatego teraz zamiast spać w swoim ciepłym łóżeczku siedzisz tu z nami i modlisz się o własne życie. I to by było na tyle.

  • A ja byłem na Waszej liście najlepszych?

  • Możliwe.

  • Był. Znaczy byłeś. Ale nie znałyśmy Cię, więc stwierdziłyśmy, że nie będziemy jednak na razie korzystać z Twoich usług. Ale skoro teraz Cię już znamy to na pewno mamy większe szanse.

  • Dobrze. Powiedzmy, że to wszystko układa się w jakąś całość. Ale skąd na przykład miałyście dostęp do Pentagonu?

  • W gruncie rzeczy Pentagon nie jest tak dobrze strzeżony jak by się mogło wydawać. Kiedy usiadłyśmy we trzy, bardzo szybko udało się nam do nich włamać.

  • Musicie być w takim razie lepsze ode mnie. Ja wiele razy próbowałem, ale nigdy nie udało mi się złamać drugiej bariery.

  • To pewnie dlatego, że nie miałeś dostępu do tego co my.

  • To znaczy?

  • Sprzęt trzeciej generacji. Wirtualna rzeczywistość.

  • Bawiłem się tym, ale to chyba nie jest zbyt szybkie przy naszych krajowych łączach?

  • Przy krajowych nie. Ale przy satelitarnych. Jeżeli się korzysta z amerykańskich satelitów telewizyjnych, oczywiście po odpowiedniej modyfikacji sygnału, osiągasz kilkadziesiąt razy więcej niż przy normalnych połączeniach.

  • To i tak zapewne mniej niż mają te ich SI.

  • Właściwie to nie. To nie są jeszcze takie typowe SI, tak się tylko nazywają. ŻSI. Bazuje to na ludzkich mózgach, które podłączane na stałe do sieci korzystają z wszystkich możliwych programów. Odżywia się je jak każdy układ biologiczny. Są szybkie, ale nie są niezniszczalne.

  • A skąd w ogóle wiecie, że jakieś już pracują?

  • Z plotek, mitów, etc.

  • Mają rację. Ja też o tym słyszałem. Nie chciałem za bardzo wierzyć, że już się komuś udało to wynaleźć, ale chodziły takie słuchy, że ktoś już się z nimi próbował. Niestety jak do tej pory nikt chyba nie wygrał. A co do ich szybkości – to też mówiono o kilkukrotnie większej od naszej. Żeby coś takiego osiągnąć trzeba by się podłączyć do systemu bezpośrednio. Na zasadzie impulsów.

  • Że co?

  • Wiesz. Taka wtyczka do głowy jak w Matrixie czy innym SF i bez użycia oczu, rąk i innych zbędnych przekaźników informacyjnych. Tylko umysł i maszyna.

  • Wiem o czym mówisz, ale czy nie wydaje Ci się, że na razie na coś takiego nie możemy sobie jeszcze pozwolić. Przecież to jest takie, no właśnie – science-fiction.

  • Może i tak, ale zawsze miło pomarzyć.

  • Na dzień dzisiejszy musimy wymyślić inny sposób, żeby dorównać prędkością tym całym ŻSI... Możemy sprawdzić teraz Wasz sprzęt?

  • Jasne. Chodźcie... Oto co udało nam się skombinować. Kosztowało to majątek, ale opłacało się. Jego osiągi są niewiarygodne. Mamy dziesięć egzemplarzy, więc możemy się zalogować jednocześnie. Chcecie wejść?

  • Ja jak najbardziej.

  • No to ja też.

  • A więc do dzieła.

***

O Jezu. Niesamowite. Nie. To mało powiedziane. Skąd one wytrzasnęły ten sprzęt. Zobaczmy na co go stać. Ale jazda... Szybkie... W czymś takim mamy szansę pokonać kilka barier. Jeżeli oczywiście nasi przeciwnicy nie będą mieli tego samego... Rany, przecież jeśli ktoś tego nie ma to żyje jakby bez nogi. A jeżeli to nie jest najnowsze? Jeśli ktoś skonstruował już coś lepszego? Chyba jest to mało prawdopodobne... Raz się żyje...

***

  • Dziewczyny, Bartku, co Wy na to żeby już dziś się spotkać z naszą ulubioną firmą?

  • Jak to dziś?

  • No dziś. Teraz. Za kilka minut. Jeszcze chwilę potrenujemy. Sprawdzimy możliwości naszych maszynek i skaczemy na głęboką wodę.

  • A masz jakiś plan?

  • Jeszcze nie. Ale plan to najmniejsze piwo. Jeżeli będziemy dobrzy, a jesteśmy, to uda się nam.

  • A jeżeli oni są lepsi?

  • To nawet najlepszy plan nam nie pomoże.

  • Hej, przestańcie już gadać i wracajcie do zabawy. Chcę wypróbować waszą broń.

  • Tylko się nie wystrasz.

  • Nie ma obawy. Nie taaakiee... Cholera jasna, a co to jest?

  • Mówiłam Ci, żebyś się nie wystraszył. Mamy tu sprzęt do którego dostęp mają tylko najlepsze i najtajniejsze organizacje światowe.

  • I niby skąd Wy to wszystko bierzecie?

  • Od znajomego.

  • Znajomego?

  • Tak. Nigdy go nie widziałyśmy na oczy, ale przez sieć robi się z nim naprawdę dobre interesy. Widać od razu, że facet siedzi w branży.

  • Oby nie za głęboko. Skąd on to ma?

  • Pewnie od mafii.

  • To akurat nie było zbyt błyskotliwe. Pytanie nie brzmi – czy od mafii, tylko od której?

  • Na pewno nie europejskiej.

  • Czemu?

  • Sprawdzałyśmy. Nikt w Europie tego jeszcze nie zna. Wszyscy kupują od niego.

  • Wszyscy znaczy kto?

  • Wszyscy. Wolni strzelcy i organizacje. Facet nie ma oporów. Podobno sprzedaje każdemu kto ma odpowiednio dużo gotówki. Przy czym dużo oznacza co najmniej sześć zer... W walucie ogólno-europejskiej.

  • A skąd Wy macie taką kasę?

  • Z banków. Kilka z nich udzieliło nam bezzwrotnych pożyczek.

  • Ha, na pewno się z tego ucieszą.

  • Myślę, że się nigdy nie dowiedzą. A jeżeli nie nigdy, to przynajmniej za dłuższy okres czasu.

  • Miejmy nadzieję.

  • OK. My tu gadu – gadu, a tam interes czeka do zrobienia. Ja już jestem gotów. A Wy?

  • Ja tak.

  • Jasne.

  • Się wie.

  • Of course.

  • Ustalmy tylko plan.

  • Plan może być prosty. Najpierw dwie osoby wchodzą po cichu do ich fortecy. Tylko tak, żeby nie włączyć alarmu. Następnie za nimi wchodzą dwie kolejne i sprawdzają czy nic się nie dzieje. Jedna osoba cały czas stoi na czatach i sprawdza czy na zewnątrz nie ma zbytniego zagęszczenia przepływających informacji, bo to mogłoby oznaczać, że ktoś się nami interesuje... No i to w sumie chyba wystarczy.

  • No, nie wiem. Może byśmy się jeszcze podzielili tak, że dwie osoby szperają po danych, jedna pilnuje wewnątrz, a jedna ewentualnie może konstruować nowe bronie w zależności od tego z czym się spotkamy.

  • OK. To jest już chyba wystarczająco dobry plan. Teraz tylko ustalmy kto się czym zajmie. Ja mogę pilnować na zewnątrz.

  • Ja mogę pchać się jako pierwszy i później pilnować środka.

  • Ja mogę iść druga i szukać danych.

  • Ja też mogę szukać danych.

  • To ja w takim razie mam wymyślać nowe bronie?

  • Jeżeli sobie poradzisz.

  • OK.

  • Dobrze. A więc... Wchodzimy na trzy. Zbieramy informacje z poziomów czwartego i piątego i spływamy.

  • A jak nas wykryją?

  • To zwijamy się jak najszybciej i spieprzamy z tego domku zanim nas rozwalą.

  • OK.

  • OK.

  • Gotowi?

  • Tak.

  • Też.

  • OK.

  • Yes.

  • OK. Wchodzę.

***

  • Widzisz coś?

  • Na razie nic. Jestem już prawie w środku... Jeszcze chwilkę... Już.

  • Jestem za Tobą.

  • Ja też.

  • I ja.

  • Na zewnątrz spokój.

  • Wewnątrz spokój.

  • OK. Wchodzę na pierwszy poziom. Jest jakieś zabezpieczenie. Widzisz to Bartek?

  • Tak. Już się nim zajmuję.

  • Dobra. Idę dalej.

  • Jestem tuż za Tobą.

  • Jeden załatwiony.

  • Na zewnątrz spokój.

  • Wewnątrz spokój.

  • Wchodzimy na drugi poziom.

  • Kopiuję dane z pierwszego.

  • Jesteśmy na drugim... Inga?

  • Już. Wydawało mi się, że zauważyłam coś w sektorze B4.2... Nie, to było tylko złudzenie. Wchodzę.

  • OK.

  • Nie włączyliście żadnego alarmu?

  • Jak na razie nie.

  • Jak jest na zewnątrz?

  • Wszystko w porządku. Ruch jak co dzień.

  • OK. Odpalam wiertło na trzeci poziom.

  • Pomóc Ci? Sprawdź czy nie mają tu jakichś pułapek.

  • Już...

  • I co?

  • Czysto.

  • OK. Wchodzę na trzeci. Gotowi?

  • Tak.

  • Tak.

  • Tak.

  • Jestem.

  • Jest... Są dwie walkirie trzeciej generacji i maddog.

  • Zajmę się jedną walkirią.

  • Ja wezmę drugą.

  • Aśka, sprawdź tego maddoga. Moje programy na niego nie działają.

  • Widzę. Już. To jest ulepszona wersja. Zaraz Ci coś podrzucę... Tylko jeszcze chwilkę go przetrzymaj... Już. Masz to?

  • Jest. Wziąłem. O, fajne. Super, dziewczyno, szybka jesteś.

  • Hej kowboju to Ty strzelasz, ja Ci tylko dostarczam amunicji.

  • I dzięki Ci za to.

  • Dobra. Koniec gadania. Ściągnijcie stąd dane. Sprawdźcie czy nic nie uruchomiliśmy i ruszamy na czwarty.

  • OK. Wszędzie cicho.

  • Dane ściągnięte.

  • Na zewnątrz spokój.

  • No to jedziemy. Inga – chcesz czynić honory?

  • Nie, poczekam na Ciebie.

  • OK. Wygląda to całkiem normalnie. Jak myślicie, jakie mogli tu umieścić zabezpieczenia?

  • Mogą mieć detektory ruchu.

  • Tak, pewnie mają. Coś jeszcze?

  • Mogą mieć takie najnowsze cacka wykrywające skupiska aktywnych danych.

  • Co?

  • Nie wiem jak to się nazywa, ale działa tak, że jak w jednym miejscu sieci zbyt dużo się dzieje to informowane jest centrum, które wysyła impuls sprawdzający czy skupisko danych jest aktywne czy nie. Jeżeli jest aktywne, to... scenariusze są różne, ale w naszym przypadku tylko jeden przychodzi mi do głowy.

  • OK. Więcej już nie musisz mówić. Wchodzę. Inga ubezpieczaj mnie. Wszyscy się przygotujcie... I... Taadaam. Jestem. Jak na razie nic się nie dzieje. Teraz tylko powoli. Jak tam u Was?

  • Na zewnątrz spokój.

  • Dwa niższe poziomy ciche, na trzecim nie jestem pewien.

  • Sprawdź to. Inga?

  • Wydaje mi się, że nic nie uruchomiłeś, ale jest jakoś za cicho. To było zbyt łatwe.

  • Łatwe?! To wcale nie było łatwe... Ale, że jest za cicho to się zgodzę. Ewi, sprawdź co się dzieje w dalszej odległości od fortecy. Właśnie mi przyszło do głowy, że to może być pułapka.

  • Już się robi.

  • Inga – Ty ściągaj dane. Bartek, Aśka – pomóżcie jej. Ja sprawdzę jeszcze raz czy niczego nie uruchomiliśmy.

  • Na zewnątrz w odległości czterech rzutów kamieniem wszystko wygląda normalnie.

  • Normalnie to znaczy jak?

  • Cisza i spokój.

  • A czy jak tu wchodziliśmy też tak było?

  • Właściwie to tak. Może tylko od czasu do czasu ktoś przemknął.

  • Kiedy ostatnio?

  • Przed wejściem na trzeci poziom.

  • A wcześniej?

  • Tak jakoś co kilkanaście sekund.

  • Cholera, nie podoba mi się to.

  • Spokojnie. Póki co możemy tu jeszcze siedzieć. Jeżeli nawet nas wykryli to nic nie szkodzi.

  • OK. Trudno. Wchodzę na piąty.

  • Tylko delikatnie.

  • Ja zawsze jestem delikatny.

  • Wierzę.

  • Mamy dane z czwartego.

  • Wszystkie?

  • Tak.

  • Sprawdźcie czy jest tam coś wartościowego.

  • Jak sobie życzysz.

  • Na zewnątrz właśnie przemknął strumień danych.

  • Śledź go. I postaraj się wytropić skąd był wysłany.

  • Nie masz zbyt dużych wymagań?

  • Wchodzę na piąty. Jestem.

  • Są jakieś dwa dziwolągi na trzeciej i ze sześć na dziewiątej.

  • Biorę tych z dziewiątej.

  • Pomogę Ci.

  • Asiu – wyczaruj coś dla nas.

  • Staram się, ale mają cholernie pokręcone kody. Nie wiem z której strony można by je podejść.

  • Może spróbuj jakieś bombki albo konika trojańskiego.

  • Jest. Już wiem. Wytrzymajcie jeszcze chwilę.

  • Mam informacje na temat tego co obok nas przemknęło. Nie jest dobrze. To był ktoś z netcopsów.

  • A Ci skąd się mogli o nas dowiedzieć. Chyba nie naruszyliśmy jakichś podstawowych praw włamań.

  • Miejmy nadzieję. Oni się przecież zawsze ostatni dowiadywali.

  • Ale przecież zatrzymaliby się gdyby coś podejrzewali.

  • Ewi, wejdź do środka i ściągaj dane. A na zewnątrz zostaw jakiegoś pieska stróżującego.

  • Już.

  • Jak sobie radzicie?

  • Załatwiliśmy dwa. Namnożyły się jeszcze cztery. Jednym słowem – nie jest dobrze.

  • A Ty?

  • Jeden już z głowy. Drugi mnie właśnie goni. Ale alarmu chyba nie włączyliśmy. Te programy wyglądają na automaty.

  • Kochani, mam dla Was coś fajnego. Przesyłam.

  • Wow. Powiem to. Jesteś wielka.

  • Największa. Wystarczy jeden strzał.

  • A masz może coś dla mnie.

  • Chwileczkę. Ten, którego rozwaliłeś był taki sam?

  • Z zewnątrz wydawał się podobny.

  • W takim razie spróbuj tego.

  • Dzięki... Nie. To nie działa. Daj coś innego, bo zaraz będzie kiepsko.

  • Chwila. On się sam mutuje. Po każdych pięciu sekundach zmienia się część jego kodu. Nie mam pojęcia jak go... Nie. Moment. Poczekaj.

  • Czekam. Ale on jakby nie rozumiał, że ja czekam. Chyba chce się ze mną zbyt blisko zaprzyjaźnić.

  • Wiem! Mam! Trzymaj! Jest Twoje!

  • No. Dzięki. Zbierz ich dane. Mogą się przydać. Ewi, jak Tobie idzie?

  • Całkiem, całkiem.

  • A Wy?

  • Jeszcze tylko dwa i gotowi.

  • Super. Skoczę w takim razie na zewnątrz. Bo coś mi tu nie gra.

  • Tylko się pospiesz.

  • Przecież i tak już się zmywamy. Następnego poziomu już nie ma.

  • W sumie to masz rację.

  • To Wy się pospieszcie.

  • Się wie Zajączku.

  • OK.

  • Trochę jest chłopak zestresowany.

  • A Ty niby nie.

  • Hej, pospieszcie się i bez gadania, bo Was tam zostawię.

  • Dobra, dobra.

  • Wszystko. Ściągnięte. Spadam.

  • Obydwa załatwione.

  • Może by tak posprzątać?

  • Po co? Przecież i tak się zorientują.

  • No dobra. Choć ja lubię czystą robotę. Ale w imię słusznej sprawy tym razem Wam wybaczę.

  • No, już?

  • Już.

  • To spadamy.

  • Jeszcze nie. Popatrzcie na tę fortecę.

  • Którą?

  • Tą tutaj.

  • No i? Co z nią?

  • Wygląda na niezbyt silną.

  • No właśnie.

  • Nie rozumiem.

  • Przypomnij sobie gdzie jesteśmy.

  • W... najlepiej strzeżonej strefie sieci?

  • No...

  • W najbogatszej?

  • No...

  • A oni...

  • No...

  • Stać ich na dużo większe zabezpieczenia... Ale nie chcą... Nie chcą, żeby nawet jeżeli ktoś się tu znajdzie, zaglądnął do nich.

  • Dokładnie. Teraz tylko jeszcze zastanówmy się dlaczego nie chcą. I jakie zabezpieczenia muszą mieć wewnątrz.

  • Rozumiem, że chciałbyś to sprawdzić.

  • Aha.

  • A już się nie obawiasz tamtego netcopsa?

  • Nie. On miał rutynowy obchód. Sprawdziłem to.

  • No to, w sumie.

  • Tylko może niech jedna osoba się na chwile wyłączy i zapisze zdobyte dane na jakimś bezpiecznym dysku nie podłączonym do sieci.

  • To jest dobry pomysł.

  • Ja pójdę.

  • Dobra.

  • No to co? Wchodzimy?

  • Jaka kolejność?

  • Najpierw ja, potem Inga, potem Ty, a na końcu Aśka.

  • OK.

  • Dla mnie bomba.

  • Czekam na polecenia.

  • No to fruuu.

  • Tylko delikatnie.

  • Znowu?

  • Proszę.

  • Jestem. Poziom pierwszy.

  • Wygląda na prawie pusty.

  • Ale patrzcie na te zabezpieczenia. Jezu, co oni tam muszą trzymać u góry. Zajcy, miałeś nosa.

  • Dobra. Tylko niech teraz się każdy pilnuje. Najpierw sprawdźmy alarmy.

  • Wszystkie rozłączone.

  • Na zewnątrz?

  • Czysto.

  • To teraz delikatnie. Witaj poziomie drugi.

  • I ostatni. To nie ma więcej poziomów.

  • Może to i lepiej. Te zabezpieczenia są wystarczająco przerażające. Jeżeli mieliby coś jeszcze lepszego to bym wysiadł.

  • Cienki jesteś. Tak szybko wymiękasz.

  • Łatwo Ci mówić. Ty już pewnie zaliczałaś podobne fortece.

  • Szczerze mówiąc – nie. Ale podnieca mnie takie wyzwanie.

  • Taka jesteś napalona na te ściany?

  • A żebyś wiedział.

  • No to lgnij do nich. Lgnij...

  • Lgnę...

  • Uspokójcie się. Nie dajecie się człowiekowi skupić.

  • Csst.

  • No. Dzięki.

  • I jak Ci idzie?

  • Powolutku. Te ściany są chyba zrobione z potrójnych murów. A poza tym na każdym kroku jakaś pułapka.

  • Jestem tuż za Tobą. Jeżeli będziesz czegoś potrzebował – proś.

  • Jasne. Na razie – ciszy.

  • Już.

  • A jak jest na zewnątrz?

  • Spokój. Nikt na nas nie zwraca uwagi.

  • Jestem. Wchodźcie szybko.

  • Jezu?!! A co to?!

  • Nie mam zielonego pojęcia!

  • Nie wiem jak Wy, ale ja proponuję stąd spieprzać!

  • Co tam macie?!

  • Chodź zobacz!

  • Ściągajcie dane i... O cholera!

  • Co jest?!

  • Chyba mamy towarzystwo! Jakieś dwa psy zbliżają się w tym kierunku!

  • Do nas?!

  • Chyba tak!

  • Sprawdź to!! Może obok!

  • Nie! Nie sądzę!

  • Jeszcze chwilę!

  • Hej! To się rusza! To idzie w naszą stronę! Spieprzajmy!

  • Pospieszcie się! Są już blisko!

  • Już!

  • Mam! Skopiowałam!

  • OK! Spadamy!

  • Pierwszy raz mówisz do rzeczy! Bardzo do rzeczy!

  • Uuuaaauu! Zbliża się cała armia! Mogą być kłopoty!

  • Już! Dobra, gdzie?!

  • Byle dalej od nich!

  • Rozdzielmy się na dwójki i spróbujmy ich zgubić!

  • Patrz!!!

  • Spieprzajjj!!!

  • Jezu!!!

  • Szybciej!!!

  • Już???!!!

  • Tak!!!

  • Teraz!!!

  • Teraz!!!

  • Teraz!!!

  • I’m out!!!

  • Ja też!!!

  • Wolna!!!

  • Yessss!!!

***

  • Jeeezuuu!... Mieliście niezłego fuksa. Patrzyłam na to wszystko...

  • Nie czas teraz na fuksy. Zbierajmy sprzęt i spadamy.

  • Myślisz, że nas wykryli?

  • Myślę, że nie, ale lepiej dmuchać na zimne.

  • Dane są tutaj.

  • OK. Teraz reszta sprzętu.

  • I to co tam znaleźliśmy. Co to do cholery mogło być?

  • Nie wiem, ale wyglądało jak człowiek.

  • Chory człowiek.

  • Chory?

  • Na brak mózgu.

  • Uuu.

  • Zobaczymy później co się udało skopiować. A teraz się pospieszmy.

  • Wszystko spakowane.

  • Jeszcze tylko VR. I gotowe.

  • Dobra. Możemy jechać. Wynajmiemy sobie jakiś pokoik w motelu i trochę się prześpimy.

  • Razem?

  • Chciałbyś kowboju.

  • Jasne.

  • Nie. Wynajmiemy dwa pokoiki.

  • Eee. Nie warto kasy marnować.

  • Żeby się uchronić przed Tobą? Warto!

  • Przecież wiecie, że ja jestem bardzo miłym facetem.

  • Oby nie za bardzo.

  • No, nie.

  • Zobaczymy...

PRÓBA – rozdział 9

Rozdział 9. W moteliku

  • Chłopcy, wstawajcie. Już rano.

  • Co? Co się stało?

  • Zasnęliście. To się stało.

  • Jak? Kiedy?

  • To normalne po tak długim pierwszym pobycie w VR.

  • Ale żeby aż tak?

  • Ja pierwszy raz wytrzymałam tylko godzinę i później spałam cały dzień. A Wy... Cztery godziny. Macie silne organizmy.

  • Ale jednak biologiczne. Wy też musicie czasami spać.

  • Może i racja. A Wy co robiłyście?

  • Sprawdziłyśmy dane z czwartego poziomu i też padłyśmy.

  • Znalazłyście coś ciekawego?

  • Nic. Wygląda na to, że ktoś po naszej ostatniej wizycie posprzątał tam i zostawił same śmieci.

  • A na piątym?

  • Jeszcze nie zdążyłyśmy sprawdzić.

  • No to trzeba za chwilę spróbować.

  • Ale najpierw śniadanko.

  • Może gdzieś na mieście?

  • Byle niedaleko.

  • Jasne.

***

  • Jak myślicie – znajdziemy tam coś ciekawego?

  • Gdzie?

  • Na piątym poziomie.

  • Powinniśmy.

  • Chyba, że zdążyli wszystko przenieść.

  • Czyli, że co? Że to wszystko było na marne?

  • No, nie. Przynajmniej sprawdziliśmy, że potrafimy razem współpracować i że udaje nam się złamać najtrudniejsze zabezpieczenia.

  • Może i tak, ale lepiej by było...

  • Lepiej, nie lepiej. Pamiętaj też o tej drugiej fortecy.

  • O tak. To dopiero było cacko. A swoją drogą zastanawiam się czym było to coś w środku.

  • Może duchem?

  • Może raczej demonem?

  • Wyglądało jak człowiek.

  • Bez mózgu? Jakiś wybrakowany ten człowiek.

  • A może my to coś wypuściliśmy, a nie powinniśmy byli.

  • Że nie powinniśmy to wiadome. Pytanie tylko czy nam to zagraża?

  • Tutaj chyba nie.

  • Miejmy nadzieję.

  • Skończcie już to gadanie i zabierajcie się do jedzenia. Im szybciej wrócimy do pokoju, tym szybciej dowiemy się na czym stoimy.

  • Już się robi szefowo...

  • Myślicie, że to mogła być SI.

  • Chciałaś powiedzieć ŻSI...

  • Właściwie to tak. Ale wolę nie myśleć, że coś takiego jest możliwe.

  • Ja bym wolał w ogóle nie myśleć.

  • Przecież nie myślisz.

  • Ha, ha. Bardzo śmieszne.

  • No, dajcie już spokój. Zbierajmy się.

Nie chciałbym krakać, ale zgadzam się z Ewi. Też mi się wydaje, że to ŻSI. Ale jeżeli się nie mylimy to jesteśmy na bardzo grząskim gruncie. To dziwne stworzenie, chociażby nawet żyjące tylko wewnątrz sieci jakoś mnie przeraża. Przecież oni mogą też mnie tam wysłać i sprawić, żebym stał się takim zombi bez mózgu wegetującym gdzieś w pustce informatycznej. Żyjący tylko po to żeby służyć jakiejś durnej firmie.

***

  • No i kto chce czynić honory?

  • Może ja.

  • Niepoprawny.

  • Ale za to zawsze na pierwszej linii.

  • Wczoraj nie byłeś jakoś taki chętny do prowadzenia akcji.

  • Bo wiedziałem, że Zajcy jest lepszy. Więc wziąłem fuchę, której nikt by raczej nie chciał.

  • Myślałby kto, że taki jesteś uczynny. Poświęcasz się dla innych? Jakoś w to nie mogę uwierzyć.

  • Ależ droga Ingo, myślę, że mogę tak do Ciebie mówić. Droga Ingo znasz mnie jeszcze bardzo słabo i nie wiesz do jakich poświęceń jestem zdolny. Zajcy zna mnie trochę dłużej i mógłby Ci opowiedzieć co nieco na ten temat. Ale nawet on nie wie o tym co robię i robiłem dla ludzi, których kochałem i którym współczułem...

  • Skończ już, bo wszyscy utoniemy w głębi Twojej skromnej osoby.

  • Nie rozumiem o co Ci chodzi. Chciałem tylko zwrócić Twoją uwagę na fakt, bardzo istotny, fakt...

  • Daruj. Wiem, że jesteś wielkoduszny i gotów do poświęceń. Tylko odpuść tę mowę.

  • Jak sobie życzysz.

  • No dzieciaki, co tam znaleźliście?

  • Melduję uprzejmie druhno drużynowo, że figę z makiem. Takie same śmieci jak na poziomie czwartym.

  • Czyli nie jest dobrze.

  • Nie jest też źle. Przynajmniej wiemy, że to co znalazłyśmy wcześniej było istotne dla sprawy.

  • Dla jakiej sprawy?

  • Dla naszej kociaczku.

  • Hej, nie nazywaj mnie kociaczkiem. Już wolę kowboja, jeżeli nie możecie mnie nazywać po prostu Wielkim.

  • Dobrze W. Sprawdźcie teraz dane z drugiej fortecy.

  • Dwa razy nie trzeba mi powtarzać.

  • Tylko pomału. To coś mogło nam zostawić jakieś prezenty.

  • Niespodziewajki znaczy się. Będzie ‚po mału’.

Do cholery, to wszystko zaczyna mnie przerastać. Całe szczęście ferajna dzisiaj przyjeżdża i pomogą. Jeżeli to od Evana mieli te fajne programiki, to znaczy że przynajmniej on w tym siedzi. A reszta w try miga sobie przypomni jak to było w dawnych dobrych czasach. Ale póki co trzeba ich przecież odebrać z lotniska.

  • Kto ze mną jedzie po moich kumpli?

  • Jakich kumpli?

  • Szprycę, Evana i Jajko.

  • A po co nam oni?

  • Żeby pomogli. I tak mieli do mnie przyjechać, więc teraz się przynajmniej na coś przydadzą.

  • A jesteś pewny, że nie zdradzą?

  • Jeżeli oni zdradzą, to znaczy że już nikomu na świecie nie można ufać.

  • Co chcesz przez to powiedzieć?

  • Że jeżeli oni mnie zdradzą, to będzie znaczyło że Wy zdradziliście mnie już dziesięć razy, a ja się jeszcze nie spostrzegłem.

  • Aha.

  • Dobra, skończcie już z tym i jedźcie po nich. Tylko sprawdźcie czy nikt Was nie będzie śledził. Jeżeli to są Twoi kumple i nie przyjeżdżają tu incognito, to jest duże prawdopodobieństwo, że nie pójdzie wszystko jak po maśle.

  • Czy teraz już nigdzie nie będziemy się mogli czuć bezpiecznie?

  • Ha, ha. Piękne pytanie... retoryczne niestety.

  • OK. Bawcie się z tym co znajdziecie po drugiej stronie lustra, a my wracamy za jakąś chwilę.

  • Bywajcie zdrowi.

PRÓBA – rozdział 10

Rozdział 10. Na lotnisku

Mam nadzieję, że sobie poradzą z tym wczorajszym dziwolągiem. Ale teraz ważniejsze jest coś innego. Jak ja mam wprowadzić chłopaków w temat, tak żeby nie powiedzieli mi od razu do widzenia. A może lepiej by dla nich było, żeby nie dowiedzieli się w ogóle o niczym. Nie, to nie ma sensu. Bez ich pomocy sobie nie poradzimy. Cholera. Potrzebujemy ich. I to bardzo. A zatem drodzy koledzy po raz kolejny czterej pancerni wejdą do gry. Oby nie ostatniej w ich życiu...

  • Zajcy!

  • Jajko?

  • No jasne! Kumpla nie poznajesz?

  • Ależ poznaję. Choć muszę przyznać, trochę się zmieniłeś. Pamiętam Cię jako okrągłego młodego gniewnego, a tu kurczę, widzę trochę zeszczuplałeś.

  • Zrzuciłem dziesięć kilo.

  • I całkiem dobrze na tym wyszedłeś, z tego co widzę... O, przepraszam. Nie przedstawiłem Was. To jest Ewelina. To jest mój stary kumpel Jajko.

  • Miło mi.

  • Mnie bardziej.

  • Oj, niepoprawny stary Jajko.

  • Ej, nie przesadzaj. Widzę, że Ty się nic nie zmieniłeś.

  • Czy ja wiem? Może trochę... Na pewno w ciągu ostatnich kilku dni przybyło mi kilka siwych włosów. A tak poza tym, to może zmądrzałem...

  • Nie wierzę. Gość taki jak Ty – zmądrzeć? To nie jest możliwe. Jesteś niepoprawnym geniuszem, który nigdy się chyba nie zmieni, nigdy nie dorośnie.

  • Oj, stary. Życie czasami zmusza nawet ludzi mojego pokroju do zrewidowania swojego sposobu wegetacji.

  • No, kto jak kto, ale Ty to chyba nigdy w życiu nie wegetowałeś...

  • Przepraszam, że przeszkodzę, ale czy nie powinniśmy pójść po resztę Waszej paczki?

  • Masz rację. Szpryca powinien był już wylądować. Przejdźmy może tam, to zobaczymy czy wysiada.

  • OK.

  • Aaa, jak Twoje bagaże?

  • Będą do odbioru za jakiś kwadrans.

  • To super, mamy w takim razie trochę czasu...

  • No, Królik opowiadaj, jak Ci się żyje?

  • Fajnie... Straciłem właśnie pracę, wplątałem się w znajomość z tą oto osóbką i jej kilkoma koleżankami... Ech, dużo by mówić. Zobaczę Was wszystkich. Czego mogę chcieć więcej od życia. Powspominamy dawne czasy jak znajdziemy wolną chwilkę, przejdziemy się do jakiegoś pubu. Będzie extra...

  • Czyżbyś zaplanował jakieś atrakcje? Dlaczego mielibyśmy nie znaleźć wolnej chwilki? Oj, czuję że kochany Królik przyszykował coś dla starych towarzyszy niedoli...

  • Jeżeli wszystko pójdzie tak jak przewiduję, to nie będziemy mieli nawet minuty na nudzenie się i zbijanie bąków.

  • Brzmi zachęcająco.

  • OK.

  • Zajcy! Jajko!

  • Szpryca!

  • Jezu, jak tam? Kurczę, schudłeś Jajko. Jak my Cię teraz będziemy nazywali? Zajcy, a Ty? Poczciwy stary Królik... Nic się nie zmieniłeś.

  • Szpryca, Ty diable, popatrz na siebie! Jaki elegancik! Tylko ta morda. Gdyby nie ta Twoja zabójcza... twarz, na ulicy bym Cię na pewno nie poznał.

  • Człowiek się stara. Trzeba mieć w końcu jakiś własny styl.

  • Prosto z żurnala! Ha, ha!

  • Wcale nie jesteś lepszy!

  • Ha, ha! Obydwaj wyglądacie jakbyście dopiero co zeszli z wybiegu dla modeli. Ale nic to. Wybaczę Wam.

  • Myślałby kto...

  • No, już... Koniec. Pozwól Szpryca, że Ci przedstawię – to jest Ewelina. Ewelina – Szpryca.

  • Cześć.

  • Hej. Jesteś nową dziewczyną Królika?

  • Nie, na całe szczęście.

  • Hej, dlaczego na szczęście?

  • Bo chrapiesz w nocy.

  • Ja chrapię?

  • Wczoraj chrapałeś.

  • Wow, że się tak wyrażę. I na pewno nie jesteś jego dziewczyną?

  • Ha, ha!

  • To długa historia, ale nie obawiajcie się – już niedługo ją usłyszycie...

  • Liczę na to.

  • Dobra, chodźmy odebrać Wasze bagaże i potem musimy pospieszyć na spotkanie Evana.

  • A kiedy ma przylecieć?

  • Za jakieś pół godziny.

  • No to chodźmy.

Jejku, jak to dobrze zobaczyć tych starych drani. Tyle czasu. A zachowują się dokładnie tak samo jak za dawnych dobrych dni. Ale, że też Jajko poszedł tak na całość. Teraz to dopiero musi mieć powodzenie. Nie poznaję gościa. Szpryca zresztą też wydoroślał. Ciekaw jestem jak wygląda w takiej sytuacji Evan. Ten to może w ogóle nie jest już do siebie podobny.

***

  • Królik, opowiadaj co u Ciebie?

  • I co dla nas przygotowałeś?

  • Wszystko po kolei. Poczekajmy na Evana, a później wszyscy skoczymy do miłego pokoiku sprawdzić jak tam Wasze paluszki.

  • Hm? Nie rozumiem?

  • Zrozumiesz...

  • Ale będzie coś do jedzenia?

  • Będzie. Co sobie życzycie? Pizzę czy pizzę?

  • Taaak... To ja może wezmę pizzę.

  • A ja to co kolega.

  • Ha, ha. Jak sobie życzycie.

  • Czołem ferajna!

  • Evan! Ty...?! Evan – metalu?

  • Jaki od razu metalu?! Spadamy?!

  • Co Ci się tak spieszy?!

  • Stoimy na zbyt otwartym terenie! Cześć Ewelina! Zgadłem?

  • Taak?

  • No, to teraz możemy już chyba sobie pójść.

  • Obawiam się, że nie rozumiem...

  • Królik Was jeszcze nie wtajemniczył w wydarzenia ostatnich kilku dni?

  • Nie...

  • To zrobi to później, bo na razie nie mamy czasu. Przyszedł ktoś za Wami?

  • Chyba nie.

  • Ze mną leciał jeden gość z panienką i zapewne gdzieś tu się teraz chowają.

  • Chłopaki wytłumaczcie...

  • W skrócie? To będzie tak – pamiętacie dawne czasy?

  • Aha.

  • Tak.

  • No, to dawne wróciło. Znów się kręci panowie.

  • To dlatego będziemy mieć pełne palce roboty?

  • Ogólnie rzecz biorąc – tak.

  • Super. Ale ogon?

  • Czasy się jednak trochę zmieniają, a poprzeczka idzie w górę.

  • Zaczyna się robić ciekawie. Myślisz, że my też mieliśmy...

  • Jasne. Sprawdziłem pasażerów. U Ciebie dwóch gości, a u Jajki para.

  • Aha. Gdzie się w takim razie udajemy?

  • Byle dalej od nich. A resztę ustalimy jak ich zgubimy.

  • A nie mamy w bagażach jakiś pamiątek?

  • O cholera! O tym nie pomyślałem.

  • Macie tam coś bardzo potrzebnego?

  • W sumie nie.

  • No, nie.

  • To zostawicie w przechowalni i powiecie, że się zgłosicie za kilka dni po to.

  • Dobry pomysł.

  • Chodźmy więc.

Uch, więc to był jednak Evan. Tyle dobrze. W takim razie i moje paluszki nie są tak złe... i nowe wtajemniczone wejdą do rozgrywki. Czego chcieć więcej. Teraz tylko pomyśleć, jak ich można zgubić... Już wiem. Trzeba kupić jakiegoś lapka i pobawić się trochę.

  • Panowie... I pani. Jedziemy do sklepu. Musimy sobie kupić kompa. Na razie jednego, a później jak już zgubimy te szczurki pomyślimy o czymś więcej.

  • Może o czymś do ubrania.

  • I jedzenia.

  • I picia.

  • Ha, ha, ha.

Tak jest. Stara paczka wróciła. Teraz już nikt nam nie podskoczy, ani człowiek, ani maszyna. Ani żadna, nawet najbardziej zaawansowana SI, czy jakkolwiek by się ona nie zwała. Teraz tylko trzeba się dobrze przyłożyć do pracy i może się nam uda rozpracować najlepszą grupę przestępczą po tej stronie Atlantyku. A może nawet najlepszą na całym świecie. Chociaż czy ja wiem. Jeżeli Ci, którzy tak niedawno weszli na rynek zdobyli takie możliwości, to inne grupy, które już wcześniej zajmowały się siecią mogą być tysiąc razy lepsze. Może w takim razie nie należałoby się póki co cieszyć na zapas. Właściwie to najpierw wypadałoby sprawdzić z czym bądź kim mamy tak naprawdę do czynienia... Ale, że Evan o tym wie... Skąd do cholery? I czy to jest zwykły zbieg okoliczności, że kontaktował się z Bartkiem... Nie... Spokojnie, wszystko się niedługo, mam nadzieję, wyjaśni.

PRÓBA – rozdział 11

Rozdział 11. W drodze

  • Myślisz, że nas ciągle śledzą?

  • Czort ich wie. Jeżeli nie przypięli nam pluskiew do bielizny, ani Wam do samochodu to musieliby za nami jechać. Chyba, że mają na tyle dobry sprzęt, że sprawdzili nasze odciski termiczno – magnetyczne i teraz już ich nie zgubimy. Ale szczerze mówiąc wątpię w taką ewentualność.

  • Co to są te całe odciski termiczne?

  • Termiczno – magnetyczne. Pamiętasz zapewne ze szkoły, że każdy człowiek produkuje ciepło. Każdy w inny sposób. Nie ma dwóch takich samych pod względem tej projekcji ludzi. Innymi słowy projekcja cieplna ludzkiego ciała może służyć jako odcisk. Ale to oczywiście nie wszystko, bo człowiek też wysyła i modyfikuje pole elektromagnetyczne, które znajduje się wokół niego. I tu też każdy tworzy niepowtarzalną strukturę przestrzenną, którą można zidentyfikować i przypisać mu tak jak imię i nazwisko. No, może lepiej i dokładniej.

  • Aha.

  • Nie aha. W jaki Ty sposób chcesz znaleźć na tej podstawie człowieka w dziczy naszego miasta. Przecież tu się aż roi od różnych źródeł ciepła, które na pewno zakłócają „odcisk” poszukiwanego. A o falach elektromagnetycznych to już w ogóle lepiej nie wspominać – jest ich tu tyle, że czasami same się gubią w tym tłoku i nie trafiają tam gdzie zostały skierowane. Jak Ty chcesz, żeby ten Twój wykrywacz tu działał?

  • Nie śmiej się. To naprawdę działa. Nie mówię, że w ten sposób znajdziesz kogoś, o kim wiesz tylko tyle, że znajduje się w tym mieście. Ale jeżeli masz zeskanowane dane na temat klienta. Jeżeli wiesz gdzie się on znajduje i Twoje zadanie polega jedynie na śledzeniu jego ruchów to nie masz najmniejszych problemów. No, może najmniejsze masz, ale jest to wykonalne.

  • Jak?

  • Komu jak komu, ale myślałem, że Wam nie będę musiał tego tłumaczyć. No, ale, niech i tak będzie. Zacznijmy od tego, że w dzisiejszych czasach posiadamy coś takiego jak komputery, w których zgromadzone są setki tysięcy, ba milionów informacji. Wśród tych śmieci znajdzie się również coś o każdym człowieku, który ma jakikolwiek związek ze światem zachodnim. Albo inaczej – uprzemysłowionym. Tak więc jest tam także teczka takiego na przykład Jajki. Napisano tam skąd się wziął na świecie ten komputerowy adonis, gdzie się uczył, gdzie pracował, co robił po lekcjach – w tym wypadku wpisali zapewne zbijanie bąków przed komputerem i próby złamania najlepszych kodów zabezpieczeń.

  • Hehe, to ja.

  • No... I jeżeli znajdzie się taka wzmianka należy obserwować klienta, gdyż jest on potencjalnym zagrożeniem. Po kilku więc miesiącach tworzony jest w miarę wierny portret psychologiczny naszego bohatera – Jajki Wielkiego. Wiemy już co robi i co myśli klient Jajko, teraz więc ściągamy również jego odcisk termiczno – magnetyczny. Posiadając takie dane jesteśmy praktycznie w domu. Bo kiedy nasz Jajko wpadnie w pewnym momencie na pomysł odwiedzenia starego kumpla, z którym się dawno nie widział, a którego my właśnie śledzimy i wiemy że jest jego kumplem i że właśnie z nim jedzie się spotkać, zaczynamy go śledzić. Na razie tylko w tradycyjny sposób, ale już niedługo trzeba będzie użyć najnowszej generacji szperacza miejskiego. Kiedy Jajko spotyka się z kumplami – my posiadamy już dane na temat całej grupy. Wprowadzamy teraz do komputera odciski naszych klientów oraz możliwe zachowania. Jeżeli wiemy że mają samochód to możemy przypuszczać, że nie będą się rozdzielali, więc szukając w gąszczu innych sygnałów my sprawdzamy tylko te które się nie rozdzielają. Na dodatek będą się poruszały głównymi ulicami w kierunku zgodnym z ruchem drogowym. Dalej, będą szybsi niż kilometr na godzinę. Chyba, że wiemy że gdzieś był korek, to też w takim razie wklepujemy do komputera. Następnie dodajemy jeszcze plan miasta i cały czas wiemy gdzie się znajdują nasi klienci. Jeżeli sygnał zatrzymuje się przy sklepie z komputerami to możemy podejrzewać, że to oni. Jeżeli w pizzeri – jesteśmy pewni, że to Jajko, bo znamy jego upodobania. A jeżeli czegoś nie jesteśmy pewni to sprawdzamy dwa sygnały lub trzy lub cztery. I tak dalej, aż dojdziemy do momentu w którym będziemy mieli stuprocentową pewność, że nasi klienci się zatrzymali i planują gdzieś przenocować. Wtedy możemy do nich pojechać i powiedzieć „berek”. A jeśli wcześniej się rozdzielili to i tak jesteśmy w stanie ich śledzić. I będziemy mieli oczywiście większą pewność gdy się znowu połączą, że to właśnie oni. Czyż w dzisiejszych czasach śledzenie ludzi nie jest piękną sprawą. Nawet się nie trzeba ruszać z domu...

  • Tak, wszystko pięknie, tylko za pomocą czego chcesz śledzić ten sygnał?

  • Za pomocą specjalnie skonstruowanego na tę okazję urządzenia, satelity, anteny, czegokolwiek. To już nie jest takie trudne.

  • Hm... I... Wydaje Ci się, że mogą nas w ten sposób śledzić?

  • Ha, ha! Raczej nie! Przecież ja to właśnie wymyśliłem, więc jeśli nie potrafią czytać w myślach i stworzyć potrzebnego sprzętu w ciągu kilku minut, to istnieje bardzo nikłe prawdopodobieństwo, że tak właśnie się teraz zabawiają jak to przed chwilą opisałem.

  • Myślisz, że nikt przed Tobą na to nie wpadł?

  • Nie wiem... Ha, ha! Ale mam taką nadzieję. No i oczywiście mam też nadzieję, że nie posiadają satelity szpiegowskiego.

  • Dobrze, koniec już tych prawdopodobnych scenariuszy. Powiedzcie mi teraz lepiej co mam w takim razie robić? Gdzie jechać?

  • Najlepiej zrobisz jak się przestaniesz przejmować tym co mówi Szpryca i pojedziesz prosto do naszego moteliku.

  • Moteliku? Mieszkacie w moteliku?

  • Tak. I to nie sami. Są tam jeszcze dwie dziewczyny i kumpel.

  • No to widzę Królik, że Ty znowu imprezujesz zamiast pracować.

  • Dałbyś spokój. W ciągu ostatnich kilku dni tyle się zdarzyło, że nawet nie miałem czasu się napić, a co dopiero mówić o imprezowaniu.

  • Aż tak?

  • Tak.

  • Zresztą może Evan nam powie co tu się dzieje, bo z tego co słyszę to on chyba wie więcej od nas.

  • Ech, przesadzasz. Ja zwyczajnie kontroluję Wasze poczynania. Od kiedy spostrzegłem Twój styl w stylu działania Bartka – zacząłem się mu przyglądać. Później Ty się zjawiłeś. I ten piękny atak na hybrydę. Wyglądało to tak jakbyś nie wiedział z czym masz do czynienia. Chyba wypadłeś na moment z obiegu...

  • Panowie! Ja dalej proszę o wskazówki – co mam robić. Jedziemy do nas? Czy jeszcze się przebierzecie i zmienimy wóz?

  • Możemy się przebrać.

  • Wóz zresztą też możemy zmienić. Co nam szkodzi. Wynajmiemy coś i po kłopocie.

  • Lepiej niczego już nie wynajmujmy. Skombinujmy od kogoś z ulicy.

  • Kradziony?

  • Możemy się wymienić.

  • Nie za bardzo. Ten jest z wypożyczalni i trzeba go będzie oddać.

  • No to kupmy coś.

  • Kupmy?

  • Przecież dziewczyny mają tyle kasy na kontach, że mogą trochę użyczyć. Prawda Ewi?

  • A skąd Ty o tym wiesz?

  • Mówiłem, że Was obserwuję. Od kilku dobrych dni.

  • Nie mówiłeś.

  • Nie mówiłem? Ach tak... Ale tylko dlatego, że mi przerwałaś. Za chwilę opowiem, tylko kupmy coś.

  • OK. Opowiadaj.

  • A więc tak. Jakieś kilka miesięcy temu nieznani mi hackerzy próbowali sforsować zapory mojej produkcji...

  • Ty robisz zabezpieczenia???

  • Ej, nie przerywaj. Bo nigdy nie skończę. Tak. Robię zabezpieczenia. Chronię ludzi przed takimi jak Wy. Ha, ha. Czyż to nie jest zabawne?

  • Ale jesteś cienki, bo przecież można złamać te Twoje cacka.

  • Można. Gdyby nie było można – straciłbym pracę. A tak... Przyznaję, że może to trochę nieuczciwe, ale sam się też bawię w hackera i jak trzeba to znajomym też pomagam i udzielam wsparcia najnowszymi programami, które sam tworzę, żeby łamać własne bezpieki. Innymi słowy nakręcam sobie nowe zlecenia dzięki temu. Bo przecież jestem bardzo dobry w tym co robię i nie każdemu udaje się przejść przez moje pułapki... Ale... Jakieś kilka miesięcy temu Ewi, którą tu możemy podziwiać w całej okazałości...

  • No, no. Tylko bez takich proszę.

  • Ha, ha.

  • OK. Ewi, Aśka – jej koleżanka i Inga – ich koleżanka, włamały się na chroniony przez moje programy serwer. Wiele złego nie zrobiły, więc firma dla której pracowałem nie miała powodu do zmartwień. Oprócz tego, że przestali się czuć bezpiecznie. Za to ja poczułem się urażony. Ktoś śmiał włamać się do mnie. I na dodatek udało mu się to. Postanowiłem więc sprawdzić kto był na tyle bezczelny. Po wielu próbach w końcu udało mi się je zlokalizować. Wtedy wystarczyło już tylko zasięgnąć informacji w sieci na ich temat. Poznałem więc trzy nowe koleżanki. Później zacząłem do nich pisać pod moim dawnym pseudonimem. Pokazałem im parę fajnych programów. One też się podzieliły swoimi umiejętnościami. Włamaliśmy się w kilka miejsc. I zdecydowałem, że tyle kontaktów z nimi wystarczy, bo mogły mnie w końcu rozpoznać. Zwłaszcza kiedy włamywaliśmy się do moich fortec. Często wiedziałem więcej niż mogłem powiedzieć i to było trudne do ukrycia. Bałem się po prostu wsypy. Ograniczyłem więc kontakty z nimi, ale śledziłem ich losy. Tymczasem Bartek też kilka razy próbował się dostać na moje terytorium. Działał mniej więcej z 30-procentową skutecznością. Jego też więc poznałem. Podesłałem mu programy, których mógł używać do nowych włamań, a przy okazji wysłałem mu trojana, który służył mi wewnątrz obozu „nieprzyjaciela”. Miał bardzo podobny styl do Twojego, Królik, i to mnie zaniepokoiło. Po pewnym czasie okazało się, że studiowałeś razem z nim. Wtedy wszystko stało się jasne. Nie pozostawało mi więc nic innego jak sprawdzić czy Ty też nie będziesz próbował się dostać do mnie. Na całe szczęście nie bawiłeś się już chyba w tego typu gry. Aż do... Ale o tym później. W międzyczasie bowiem zobaczyłem, że dziewczyny włamały się na serwer do którego nawet mi się nie udało dostać.

  • To była po części zasługa Twoich programów.

  • Miło mi to słyszeć. Ale, tak czy inaczej okazały się lepsze ode mnie. Ponieważ jednak u nich też już miałem zainstalowanych przyjaciół dowiedziałem się co odkryły. I to wcale nie było zabawne. Śledziłem ich dalsze ruchy. Były trochę chaotyczne, ale nie dziwię się im w takiej sytuacji.

  • Przepraszam, że się wtrącę, ale na czym polegała sytuacja?

  • O tym za chwilę. Jeszcze dwa słowa o powiązaniach i do tego przejdę. Tak więc. Wiedziałem co zdobyły. Sprawdziłem firmę z którą zadarły. Mafia. To mi wystarczyło. Nie spuszczałem ich od tego momentu z oczu. A później kiedy szukały dobrego hackera umieściłem dane o Tobie, Królik, w spisie i okazało się, że znalazłeś się w pierwszej dziesiątce. Niezły jesteś. Pomyślałem, że Aśka – o której wiedziałem, że jest Twoją starą znajomą – poprosi Cię o pomoc. I udało się. I nawet nie wiesz jak się ucieszyłem kiedy nagle odezwał się do mnie Bartek z prośbą o pomoc w zabawie z Walkirią. Od razu poznałem, że Ty jesteś tym trzecim. A ponieważ zarówno Walkirię jak i broń przeciwko niej ja wymyśliłem, więc udało się nam ją zlikwidować. Wszystko poszło tak jak trzeba. Później na dodatek dowiedziałeś się, że to ja za tym stoję. To też było super. Gdyby nie moi przyjaciele w komputerze Bartka nigdy bym się o tym nie dowiedział. Ale tak wiedziałem. Wczoraj natomiast Wasze włamanie było naprawdę spektakularne. Zostaliście zauważeni i ktoś starał się Was namierzyć, więc trochę Wam pomogłem i w sumie nie namierzyli Was.

  • Jak to? To niemożliwe. Przecież wszystko sprawdziliśmy kilka razy.

  • Dla nich wystarczające było to, że ktokolwiek znajduje się w pobliżu. Każdy kto się zbliżył był identyfikowany. Z wcześniejszego włamu wiedzieli o dziewczynach i tak się domyślili. Ale nic to, nic złego się nie stało.

  • No dobrze, ale wiesz może coś o tym drugim. O tym na co się natknęliśmy.

  • Tak. To była jedna z pierwszych żywych SI.

  • Jakaś strasznie powolna.

  • Powolna? Ha, ha, ha. Przecież ona poruszała się z taką prędkością, że Wy tego w ogóle nie zauważyliście. Mógłbym Was porównać do żółwia i zająca. Ona Was zdążyła zeskanować, wykryć miasto z którego się łączycie i odnaleźć Wasze profile. Dzięki niej wiedzą kim jesteście. Dzięki niej mogli też wysłać za nami swoich ludzi. Teraz będziemy pod stałą jej opieką.

  • Chyba sobie żartujesz.

  • Eee, eee.

  • No to leżymy.

  • Nie do końca.

  • Nie rozumiem.

  • Widzicie, kiedy rozwaliliście ścianę oddzielającą ŻSI od świata stworzyliście jej dogodną sposobność do ucieczki. Ta ściana była bowiem łatwiej forsowalna od zewnątrz niż od wewnątrz. Oni po prostu nie ujarzmili jeszcze tej SI i bali się, że im ucieknie.

  • I uciekła?!

  • Dokładnie. Ten szybki ruch, który zauważyliście to była jej ucieczka.

  • Jezu! To znaczy, że teraz po sieci krąży sobie samowolna SI?

  • Prawie. Jest trochę ograniczona przez mózg z którego korzysta. Pozostały w niej ludzkie nawyki. Nie wiem jeszcze czyje, ale już niedługo.

  • No, ale czemu oni nie zlikwidują tego mózgu w tradycyjny sposób?

  • Bo sporo w nią zainwestowali i wierzą, że uda im się ją jednak schwycić.

  • OK. Piękna opowieść. Ale jak Wy do cholery chcecie z tego wyjść i dlaczego my też zostaliśmy w to wciągnięci?

  • Wciągnęliście się sami. Dzięki swoim zdolnościom. A i również dzięki tym zdolnościom uda się nam z tego wyjść.

  • A co z tą mafią?

Nie mogę. Skąd Evan to wszystko wie? Dlaczego właściwie wdepnęliśmy w to bagno? Jak wygrać z SI i z mafią? Szpryca ma rację zadając te pytania. Tyle tylko, że nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek mógł na nie odpowiedzieć. Trzeba będzie wszystko przeorganizować. Przecież oni też mogli coś podesłać Evanowi i choć jemu się wydaje, że stał z boku, SI mogła i jego zeskanować. Z jej szybkością. Właściwie jaka jest jej szybkość? Cholera. No, ale nie ma co się zamartwiać na zapas. Raz się żyje. To wszystko zaczyna powoli zakrawać na absurd. Jak to w ogóle jest możliwe? Nie! To nie jest możliwe! A jednak istnieje! Nie ważne. Opanuj się Zajcy. Przecież jest OK. Jesteś ze znajomymi, którym możesz ufać. Pożyłeś już trochę i poznałeś świat, więc czemu teraz... O kur! Jestem na głodzie! Kurwa mać! Nie! Na pewno nie! Nigdy nie byłem uzależniony! Przestać o tym myśleć! A może bym się przynajmniej czegoś napił? To nie zaszkodzi. A nawet mogłoby pomóc... Nie. Znowu to samo. Znowu zbliża się robota, a ja cykorzę i odpalam cokolwiek co zabierze mnie do lepszego świata. Nie teraz. Nie chcę. Tym razem muszę się pozbierać. Ale w takim stanie też im się na wiele nie przydam. Za chwilę zacznę się pocić. Później palce zaczną mi drżeć. Przestanę sprawnie myśleć i działać. I jeszcze im coś spieprzę. Pomyślmy o czymś. Co robić? Gdzie? Jak? Może im powiedzieć? Pomogą. Ale co im powiem? Że jestem ćpunem? Albo alkoholikiem? Nie. Trzeba się wziąć w garść. Łyknę sobie coś na uspokojenie i przejdzie mi. Tylko tyle, żeby się uspokoić, żeby nie odlecieć. Jestem silny. To się powtarza. Deja vu. Nie. Nie... Nie...

***

  • Królik... Królik...

***

Nie mogę. Dlaczego to się znowu dzieję. Teraz muszę być sprawny. Chwilę odpocząć. Kilka głębokich wdechów i przejdzie mi. Byle się nie załamywać. Byle się nie dać sprowokować do działki. Już jest lepiej. Już mi przechodzi. Uspokajam się... A jak im w środku akcji nagle odpłynę? Nie będą mogli na mnie polegać. A to już nie jest zabawa. Tu zapowiada się prawdziwa bitwa. Chyba nikt się jeszcze nie mierzył z SI. A co dopiero mówić o żywej SI. Jak to działa? Dziesięć razy szybsze od najszybszego hackera. Ma dostęp do najnowszych broni cyberprzestrzennych. Myśli jednocześnie jak człowiek i jak maszyna. To jest nie do pokonania...

***

  • Królik... Królik...

***

Co jest? Zaczynam słyszeć jakieś głosy... Źle ze mną do cholery. Jak mi się zaraz nie poprawi to im powiem co jest grane. Nie będę grał cwaniaka. Jestem już na to za stary. Chyba się czegoś nauczyłem... Ale może poszlibyśmy na imprezkę i rano byłbym świeżutki i zdolny do gry. Tylko troszkę się zrelaksować...

***

  • Janek!!!

  • Co??

***

Gdzie? Jak?

***

  • Już w porządku?!

  • Co?

  • Janek, słyszysz mnie?!

  • Co?

  • Wróć do nas?!

***

Nie rozumiem. Nie... Kto?... Cholera...

***

  • Janek, błagam obudź się. Nie odpływaj.

  • Ja?

  • Tak. Pięknie. Kiwnij głową jeżeli mnie słyszysz?

***

Aśka?... Pokój?... Samochód?... Chłopaki... Auto... Sklep... Nie... Nie!.. Nie!!! Odleciałem. Kiedy? Cholera.

***

  • Królik, jak nie dasz nam jakiegoś znaku, że do nas wróciłeś to Cię strzelę.

  • Jestem...

  • No, nareszcie. Kto jesteś?

  • Królik... Zaj... Asiu, czemu?... Gdzie ja jestem? Czemu?...

  • Wrócił.

  • W końcu.

  • Ale niezłego nam napędziłeś stracha. Już od godziny staramy się Cię dobudzić.

  • Cóż Ci się stało stary?

  • Dajcie mu trochę powietrza. Rozstąpcie się.

  • Poznajesz nas?

  • Powiedz coś, bo dalej wyglądasz jakbyś tylko cieleśnie uczestniczył w tej „imprezie”.

  • Powiedz jak się nazywasz?

  • Janek Z.

  • Wiesz gdzie jesteś?

  • W pokoju hotelowym.

  • A my to?...

  • Szpryca.

  • Pięknie!

  • Evan.

  • Cudownie!

  • Jajko.

  • Aha!

  • Bartek.

  • Tak! A dziewczyny?

  • Aśka... Ewi...

  • No...

  • I... Inga...

  • No. Teraz już prawie całkiem wrócił.

  • Pozwólmy mu jeszcze przez chwilę oswoić się z sytuacją, bo wygląda na zdezorientowanego.

PRÓBA – rozdział 12

Rozdział 12. W motelu po raz kolejny

Chyba naprawdę głupio wyglądam... Głupio się czuję... W jaki, do cholery sposób... Czegoś tu nie rozumiem... Samochód... Jechaliśmy... Evan coś opowiadał... Evan... I koniec?... Czyżbym usnął?... Niemożliwe... Ale jednak... Wróć... Wróć. Wróć. No.

  • Uhhhhhh. Cześć.

  • Ha, ha. Mówiłam wam, że będzie OK.

  • Dobrze Ci już?

  • Raczej tak. A... Chętnie bym się jednak dowiedział co się stało?

  • Mniej więcej. Odpłynąłeś. Później trochę Cię trzepało.

  • Aśka stwierdziła, że jesteś na głodzie. Ale chyba po prostu dostałeś ataku paniki... Podaliśmy Ci preparat z glukozy do krwi. Podobno tak się robi.

  • Innym wyborem było wstrzyknięcie Ci jakiegoś Twojego ulubionego świństwa, ale nie wiedzieliśmy co bierzesz.

  • OK. OK. Kiedy? Która jest? Jesteśmy bezpieczni?

  • Godzinę temu.

  • No, prawie godzinę. Kupiliśmy nowego używanego gruchota. Przebraliśmy się i przyjechaliśmy tutaj.

  • Ale trzeba Ci przyznać, że nieźle witasz starych kumpli. Najpierw ta cała afera z mafią, a później jeszcze mdlejesz.

  • Odpływa. To lepiej brzmi.

  • Ha, ha.

  • Dobre, co nie?

  • Tak... Przepraszam Was. Nie chciałem.

  • Jeszcze by tego brakowało żebyś chciał. To już wtedy nie zawahałbym się nazwać Cię dziwakiem.

  • Dzięki.

  • No, ale dość już tych rozmów. Ogarnij się trochę, a my zobaczymy do czego doszliście wszyscy.

  • Dajcie mi pięć minut. To wystarczy.

  • Z nami jak z dzieckiem. Najbliższe pięć minut należy do Ciebie.

  • Ha, ha, ha.

  • Ha, ha...

***

Nie wiem co to było, ale nieźle mnie urządziło. Żeby tak odlecieć. Coś niedobrego dzieje się z moim organizmem. Przemęczenie? Trudno. Później się tym zajmę. A teraz do pracy. Muszę im pomóc. Chyba już jestem całkiem sprawny.

***

  • I jak? Żyjesz?

  • Żyję. Ale jeszcze w lekkim półśnie.

  • No to skoro już w miarę funkcjonujesz – nadszedł czas na spowiedź. Coś Ty ze sobą zrobił?

  • Nie wiem. Naprawdę nie wiem.

  • Bierzesz coś?

  • Od czasu do czasu. Na imprezach.

  • Czyli jak często?

  • Nie wiem. Jezu. Może kilka razy w tygodniu. Ale to jest pod kontrolą.

  • Czyją? Bo na pewno nie Twoją.

  • Hm...

  • Nie ważne. Istotne jest teraz czy będziesz w stanie z nami współpracować czy nie. I w jakim stopniu możemy na Tobie polegać?

  • Już się czuję prawie całkiem w porządku. Coś takiego się już nie powtórzy.

  • A zdarzało Ci się kiedyś tak odpaść?

  • Nigdy. Zawsze byłem okazem zdrowia.

  • To niedobrze.

  • Nie uważacie, że powinniśmy go zabrać do szpitala. Żeby tam sprawdzili co z nim jest?

  • Teraz już nie ma takiej potrzeby. Skoro się obudził to chyba nie jest źle. A na szpital po pierwsze nie mamy czasu, a po drugie tam byłby łatwy do zidentyfikowania.

  • Ha, zamiast się wyleczyć mógłby spocząć tam na wieki.

  • To przynajmniej sprowadźmy jakiegoś znajomego lekarza. Nie znacie nikogo takiego?

  • Ja znam. I mogę do niej zadzwonić.

  • Ufasz jej kimkolwiek by ona nie była?

  • Jasne. To moja koleżanka z akademika. Mieszkałyśmy razem dwa lata. Jeszcze zanim wdepnęłyśmy w tę całą aferę.

  • No to dzwoń do niej.

  • Nie.

  • Co?

  • Nie. Nie chcę żadnego lekarza. Już mi dobrze i jestem w stanie Wam pomóc. Nie potrzebuję, żeby mnie ktokolwiek oglądał. A poza tym wciąganie kolejnych ludzi do tego bigosu raczej nie ma sensu.

  • Hm... Może i masz rację... Ale jesteś pewien, że nic Ci nie będzie?

  • Prędzej zejdę z Waszego powodu niż z tego dla którego chcecie wzywać lekarza.

  • OK. Skoro tak twierdzisz.

  • Dobrze. Kończcie już i zabierzmy się w takim razie do dalszej pracy. Musimy się jeszcze trochę tutaj pobawić.

  • OK.

***

Wytrzymam. Teraz już jestem pewien, że wytrzymam. Ale csst. Słuchać. Słuchać Evana... Nieźle mówi. Dobry jest... Daleko chłopak zaszedł... W takim razie mamy szanse. Przynajmniej częściowe. W końcu po drugiej stronie czeka na nas SI...

***

  • I tak się sprawy mają. Teraz już wiecie z czym mamy do czynienia.

  • No... Ale... Jak mamy sprostać temu czemuś? Skoro twierdzisz, że żadna z Twoich zabawek sobie nie poradzi z tą całą SI, to co nam pozostaje?

  • Chyba tylko odłączyć wszystkie komputery od sieci i czekać aż ona sama zginie.

  • Tyle tylko, że to nie jest wcale takie proste.

  • Jest inne wyjście. Stworzyć lepszą broń.

  • Lepszą broń?

  • Tak.

  • To znaczy?

  • To znaczy zahaczającą o modyfikacje zachowania na granicy świadomości. W końcu to nie jest zwykła SI. To ma psychikę na którą możemy oddziałać.

  • I jak chcesz stworzyć coś takiego? Gdzie i kiedy?

  • Tu i teraz. Innego wyjścia nie mamy.

  • To wyjście też nie jest najciekawsze.

  • Jedyne możliwe według mnie. Chyba, że ktoś ma jakieś kontrpropozycje. Tylko takie, które jesteśmy w stanie wykonać.

  • ... Powiedzmy, że nikt nie ma.

  • Więc?

  • Więc...

  • A właściwie to dlaczego mamy się zajmować tą całą ŻSI?

  • Bo ona mimo wszystko pracuje dla Inkanta i jeżeli uda im się ją z powrotem poskromić jesteśmy martwi.

  • Aha.

  • No właśnie.

  • Dobrze. W takim razie trzeba ją przekabacić na naszą stronę? Tak?

  • Tak.

  • No więc na co czekamy. Zabierajmy się za to.

  • OK.

***

Ależ oni się uwijają. Jak tak dalej pójdzie to jeszcze dzisiaj wymyślimy sposób, metodę i zdążymy ją użyć. Martwi mnie tylko jedna sprawa. Przecież oni też mają hackerów. I to dobrych. Nie tylko z SI spotkamy się tam w sieci, ale także z armią płatnych netmorderców, którzy będą się starali przeszkodzić nam w łapaniu tej małej. Jeżeli na nich się nie przygotujemy – jesteśmy ugotowani. Ha, ha. Ośmioro przeciw światu. Dobre. Choć można by dobić do dziesięciorga. Musi być jeszcze ktoś kto mógłby nam pomóc... Zaraz... Przecież Aśka mówiła o trzech dziewczynach z którymi współpracuje. Co się więc stało z tą trzecią? Nie było o niej żadnej wzmianki w aktach... Może jej się pomyliło... Albo mi... Już nic nie rozumiem. Nie pamiętam.

  • Aśka?

  • Tak?

  • Słuchaj... Jak rozmawialiśmy pierwszy raz o tej sprawie... to... mówiłaś o trzech hackerkach z którymi współpracujesz... Co jest z tą trzecią?

  • Trzecią? Ach tak. Zupełnie zapomniałam. Jest w drodze.

  • A czemu nie ma nigdzie wzmianki o tym, że ona z Wami pracowała?

  • Ha, ha. Bo jest niezła.

  • Niezła?

  • Bardzo niezła. Ale nie martw się. Już niedługo ją zobaczysz.

  • Hm... A skąd ten uśmiech?

  • Zobaczysz. Nie niecierpliw się. Wszystko w swoim czasie.

Teraz dopiero mam powód do zastanowienia. Co jest do cholery grane? Dlaczego mam się nie niecierpliwić? Dlaczego nikt oprócz mnie tym się nie zainteresował? Co jest???

***

Już nie mogę. Stworzyliśmy chyba największy i najlepszy program do manipulacji umysłem ŻSI. Jeżeli to nie zadziała będziemy w niezłych opałach. Ale nie ma się co martwić. To tylko sieć. Jeszcze chciałbym się dowiedzieć kim jest czwarta hackerka i będę w domu. Chociaż. Przydałby się jeszcze ktoś na dziesiątego. Kogoś trzeba zaprosić. Kogoś dobrego. Kogoś kogo znam. Hmm... Może... Nie... A może... Nie... Wiem!

  • Chłopaki! Co Wy na to żeby zadzwonić po Darka?

  • Darka? Naszego Darka?

  • Tak. On mógłby nam pomóc.

  • Myślisz?

  • Aha.

  • Właściwie to Królik może mieć rację.

  • Ale gdzie go szukać?

  • Jak to gdzie? Tam gdzie zawsze.

  • Hej! Chwileczkę. Kim jest ten Darek?

  • Darek?

  • Ha, ha.

  • Darek to nasz mentor z lat młodości. On nas nauczył podstaw, a później zrezygnował z zabaw komputerami.

  • Ten gość nigdy się nigdzie nie włamał, a jednak był najlepszy.

  • Tylko kiedy to było...

  • No fakt. Może trochę dawno. Ale jeżeli jeszcze jest na chodzie – to może się nam przydać.

  • No to dzwońcie po niego. Gdzie go można znaleźć?

  • Na wysypisku.

  • Gdzie?

  • Na wysypisku. Jakieś dziesięć lat temu stwierdził, że życie w miejskiej dżungli nie jest dla niego. Wybrał życie w samotności na odludziu.

  • Ale na wysypisku?

  • Tam nikt mu nie przeszkadzał.

  • I to było dziesięć lat temu?

  • Tak.

  • I myślicie, że on tam jeszcze będzie. I że zna się na najnowszych osiągnięciach.

  • Tak.

  • A o nim nikt nie wie?

  • Tak.

  • Nie wierzę.

  • A jednak. Musimy to sprawdzić.

  • Tylko żeby nie zajęło Wam to zbyt dużo czasu.

  • Nie ma obawy... Kto ze mną pojedzie?

  • Ja...

  • No to w drogę.

Dawno nie widziałem starego Darka. Ileż on był starszy od nas? Ode mnie z dziesięć lat. Może trochę więcej. A od chłopaków. Też koło dziesięciu. Czyli teraz ma koło trzydziestu, trzydziestu pięciu. Jeżeli go znajdziemy to będzie dobrze. Ale... Ha, ha... Ależ głupota. Gdzie my go mamy szukać skoro ostatnio widzieliśmy się wieki temu. Dlaczego nie miałby zmienić swojego postępowania? Dlaczego mi to w ogóle przyszło do głowy? Ach... Nieważne.

***

  • Jak myślisz, będzie tam?

  • Gdzie?

  • Jak gdzie? Na wysypisku.

  • Myślę, że tak. Ludzie tego typu tak łatwo nie opuszczają własnych śmieci.

  • Oj tak. A tych śmieci to on ma tam pod dostatkiem.

  • Ha, ha.

  • Myślisz, że nam pomoże?

  • Jak mógłby nie pomóc swoim uczniom. To przecież przez niego wpakowaliśmy się w tą imprezę.

  • Tak... Gdyby nas tak dobrze nie nauczył nie byłoby nas tutaj tylko wiedlibyśmy sobie spokojny żywot gdzieś na przedmieściach.

  • No. Ha, ha. A tak jedziemy na wysypisko szukać zbawiciela i nauczyciela w jednej osobie.

  • Nieźle powiedziane.

  • Dzięki.

  • Pamiętasz jak pokazywał nam jak się włamać do zakodowanych plików z ocenami szkolnymi.

  • Tak, to były czasy. Albo jak powiedział nam jaki jest kod dostępu do serwera sexotexu.

  • Ooo. To było niezłe. Ależ się ludzie musieli zdziwić kiedy zamiast nagich panienek zobaczyli sceny z „Przeminęło z wiatrem”.

  • Ha, ha. Dobre. Naprawdę dobre.

  • Fajnie się tak było bawić.

  • Aaa.

  • Ciekaw jestem czy on nas w ogóle pozna. Może popatrzy na nas i powie, żebyśmy się od niego odczepili.

  • Ciekawe czy my go poznamy. To w końcu było ponad dziesięć lat.

  • Uhu. A życie na wysypisku chyba do najprzyjemniejszych nie należy.

  • Mało powiedziane.

PRÓBA – rozdział 13

Rozdział 13. Na wysypisku

Darek. Tego człowieka podziwiałem przez ponad połowę swojego życia. Jeśli ktoś spytałby mnie o ulubionego bohatera, którym chciałem być w dzieciństwie musiałbym wymienić jego. Gdyby nie on...

***

  • Jesteśmy.

  • Trochę tu cicho.

  • I brzydko pachnie.

  • No to gdzie go szukamy?

  • Można by się najpierw spytać u tamtego gościa.

  • Chodźmy.

  • Przepraszam, czy nie zna pan może takiego mężczyzny około trzydziestu lat, ma na imię Darek i czasami się tu kręcił?

  • A kto pyta?

  • Jesteśmy jego starymi przyjaciółmi z dawnych czasów.

Ach, to spojrzenie. Chyba nam nie ufa.

  • Uczył nas pracować na komputerach jak byliśmy jeszcze dzieciakami.

  • Nooo... A po co go szukacie?

  • Chcielibyśmy się z nim spotkać i porozmawiać.

  • Porozmawiać...

  • Naprawdę nie mamy złych zamiarów.

  • Daj mu trochę kasy to może wtedy nam powie.

  • Aha. Jasne.

  • No, to trzeba było od razu mówić, że pytacie o Mrówę. Powinien być gdzieś tam.

  • Tam?

  • Tak. Chyba się chłopcy nie brzydzicie. To jest całkiem przyjemne tak się trochę w śmieciach potaplać. Ha, ha, ha...

  • Dziękujemy.

***

  • Przepraszam!... Przepraszam!

  • Tak?

  • Rany julek! Darek to Ty?

  • Tak?...

  • Nie poznajesz nas? To my – Jajko i Królik.

  • Jajko?... Królik?... Ferajna z podwórka... Chłopaki, cześć. Co Was tu przywiodło?

  • W skrócie – kłopoty.

  • Aha... A ja myślałem, że chcieliście mnie po prostu odwiedzić.

  • To też.

  • Jasne, jasne... Mówcie o co Wam chodzi.

  • Chcieliśmy Cię prosić o przysługę.

  • Mnie? A w czym ja się Wam mogę przysłużyć?

  • Bawisz się jeszcze czasami komputerami?

  • Zdarza mi się.

  • To my właśnie w tej sprawie.

  • Czyli...?

  • Czyli, że wpadliśmy w tarapaty i potrzebujemy pomocy naszego mentora.

  • I że niby ten mentor to ja?

  • Jasne!

  • Wiecie co? Moglibyście sobie znaleźć lepszego!

  • Ale my wolimy Ciebie.

  • Się wie.

  • Dzięki.

  • No to co? Jak będzie? Pomożesz nam?

  • Jeżeli będę w stanie. Tylko powiedzcie o co Wam dokładnie chodzi.

  • To może po drodze.

  • Po drodze?

  • Tak. Do reszty paczki.

  • Evana i Szprycy?

  • Aha.

  • No, to nie ma sprawy. Zobaczyć Wasze mordki to miła odmiana dla moich zmęczonych oczu. A jeżeli będę w stanie to na pewno Wam pomogę.

  • No to...

  • Fru.

PRÓBA – rozdział 14

Rozdział 14. W motelu. Znów.

  • Przywieźliśmy go.

  • Ooo! Widzę, że Was tu jest jeszcze więcej niż się spodziewałem.

  • Tak. To są dziewczyny, Bartek...

  • Więc macie problem z Si, tak?

  • Mniej więcej – tak.

  • I chcecie, żebym Wam pomógł.

  • Ja bym się chętnie dowiedziała co jesteś w ogóle w stanie zrobić. Wybacz, ale nigdy o Tobie nie słyszałam.

  • Ależ OK. Możesz mnie sprawdzić. Podoba mi się takie postawienie sprawy. Przynajmniej jesteś szczera.

  • Aaa.

  • No więc. Co mam zrobić, żeby Cię przekonać, że jestem jeszcze na chodzie. Choć może nie wyglądam na najnowszy model z katalogu super-pomocników.

  • Może to.

  • OK.

***

Rany. Nic się nie zmienił. Tak szybkiego i pomysłowego gościa nie widziałem nigdy wcześniej. Cały Darek. Facet się marnuje na tym wysypisku. A z drugiej strony ciekawe gdzie on się tego uczy skoro nikt o nim nie słyszy. A może po prostu jest tak dobry, że nie zostawia żadnych śladów. I my wszyscy przy nim to małe myszki. Kto wie... Ale jedno jest pewne. Jest mistrzem. Nikt z nas się do niego nie umywa... Guru utrzymał swój tytuł.

***

  • I jak? Może być?

  • Jak najbardziej. Gdzie pan...

  • Mów mi po imieniu, proszę. Jestem Darek.

  • Tak. Więc, gdzie się nauczyłeś tak pracować, skoro – jak mówią chłopcy – mieszkasz na wysypisku. Sprzęt VR nie wydaje Ci się obcy, a przecież nie jest to taka łatwo dostępna i tania zabawka?

  • Za dużo pytań jak na początek. Nie znamy się jeszcze tak dobrze, żebyśmy się sobie zwierzali z najsekretniejszych tajemnic. Nie mam racji?

  • Ma pan... Masz.

  • Ha, ha.

  • Ale zgadłam, że pracowałeś już na takim sprzęcie?

  • Na takim i na lepszym...

  • Lepszym?

  • No tu to nas wszystkich chyba zgasiłeś. Na jakim lepszym?

  • Dużo lepszym.

  • Guru, prosimy powiedz nam więcej, bo pomrzemy z ciekawości.

  • Na razie tyle Wam wystarczy. Reszty się dowiecie jak będziemy w komplecie.

  • W komplecie?

  • Przecież jesteśmy.

  • Nie. Brakuje jeszcze jednej osoby.

  • Dlaczego?...

  • Widzę jeszcze jeden wolny komp. Nie powiecie mi, że chcecie, żeby on się marnował...

  • Masz rację. Przyjdzie jeszcze jedna znajoma. Ale dopiero za kilka godzin.

  • No to na razie możemy coś przekąsić i napić się. Zaschło mi w gardle.

***

Kim jest ten człowiek. Skąd on tyle wie. Zaczynam się zastanawiać czy my cokolwiek o nim wiemy. Oprócz tego, że nauczył nas bycia na szczycie i na dnie. Tajemnica. Tajemnica Darka Mrówy – można by napisać taką powieść. Ha, ha...

***

  • Kim jest ta dziewczyna, która ma przyjść?

  • Nie mam pojęcia.

  • A wiedziałeś, że w ogóle ma przyjść?

  • Aśka coś mi wspominała, ale nie za wiele.

  • Przecież w żadnych ich danych nie było wzmianki o czwartej hackerce.

  • Może mają taką samą tajną broń jak my.

  • Myślisz o Darku? On jest chyba niepowtarzalny.

  • I na dodatek od razu się domyślił, że kogoś brakuje.

  • Poza tym popatrzcie jak on sobie od razu poradził z VR. Ja za pierwszym razem nie miałem zielonego pojęcia jak to obsługiwać, a on mówi że widział dużo lepszy sprzęt. Ciekaw jestem jak to możliwe skoro mieszka na wysypisku.

  • Pamiętasz chyba jeszcze z dawnych czasów, że Darek pomimo tego mieszkania zawsze miał dostęp do najlepszego oprogramowania.

  • Jasne, ale nie zastanawiało Cię nigdy skąd?

  • Może na początku, ale później się przyzwyczaiłem.

  • Kiedyś można się było do tego przyzwyczaić, ale w naszych dzisiejszych okolicznościach...

  • Słuchaj, jeżeli chciałby nas wydać zrobiłby to już dawno. Wszystko mu zawdzięczamy, więc powinniśmy mu zaufać i tym razem. Myślę, że nie będzie działał na naszą szkodę.

  • Mam nadzieję.

***

  • Kiedy przyjdzie ta Wasza znajoma?

  • Już niedługo.

  • Czekamy już trzy godziny.

  • Aha. Niestety ona lubi się spóźniać, ale za jakieś pół godziny powinna być na miejscu.

  • Jeszcze pół godziny?

  • A co, tak Ci już spieszno do komputera?

  • Powiedzmy, że wolałbym coś robić niż siedzieć bezczynnie.

  • Możesz zrobić herbaty albo kawy. Przyda się nam dawka substancji orzeźwiających.

  • OK.

***

  • Monika!

  • Cześć!

  • Hej!

  • Jak się masz?

  • Super! Nawet nie wiecie jak się nudziłam. Dzięki, że w końcu po mnie zadzwoniłyście.

  • Cześć.

  • O widzę, że jest Was więcej. Czyżby szykowało się coś fajnego?

  • Aha. Pamiętasz sprawę Inkanta?

  • Tak. Oczywiście.

  • No to teraz nastąpi ciąg dalszy.

  • Ekstra. Kiedy zaczynamy?

  • Za chwilkę. Poznaj ekipę. Dziewczyny już znasz, a panowie to: Jajko, Szpryca, Evan, Bartek, Królik i... A gdzie jest Wasz kolega?

  • Nie wiem...

  • Wyszedł na momencik. Zaraz wróci.

  • Już wrócił.

  • Tak.. A to jest...

  • Darek. Ha, ha. Mogłam się spodziewać, że Cię tu spotkam. Nie przepuściłbyś takiej afery. Ale jak się wkręciłeś?

  • Czołem Monisiu. Ponieważ Ty mnie nie zaprosiłaś, poprosiłem kolegów, żeby po mnie przyjechali.

  • Co? Jak to poprosiłeś kolegów? Przecież ja sam na to wpadłem.

  • Ha, ha... Mróweczka Wam nie powiedział jak daleko sięgają jego możliwości. Nieładnie. Niepoprawnie.

  • A Ty niby powiedziałaś dziewczynom?

  • O czym miała nam powiedzieć?

  • O tym, że to ona naprowadziła Was na trop Inkanta. O tym, że manipulowała Wami przez ostatnie pół roku.

  • A Ty skąd o tym wiesz?

  • Sprawdzałem Cię.

  • Nieładnie. Zresztą nie jesteś lepszy. Twoi chłopcy też nie wiedzą jak bardzo wyprałeś im mózgi.

  • Chwila. Zaczynam już się w tym wszystkim gubić. O czym Wy do cholery rozmawiacie?

  • Może powinniśmy im w końcu powiedzieć?

  • Zanim wejdziemy do VR? Może masz rację...

  • Chętnie posłuchamy.

  • Tak wszyscy chętnie się dowiemy co to wszystko ma znaczyć.

  • A więc, kto będzie mówił pierwszy?

  • Może Ty.

  • Dobra. Niech i tak będzie. Usiądźcie wszyscy na chwilkę i posłuchajcie.

  • Zamieniamy się w słuch.

PRÓBA – rozdział 15

Rozdział 15. W świecie rzeczywistym

To wszystko... Teraz to już naprawdę nic a nic... O czym oni chcą nam powiedzieć. Nie. Coś tu jest nie tak jak trzeba. Ojojoj...

  • A więc tak... Zacznę od tego, że wszyscy zostaliście wybrani do tej akcji. Starannie wybrani. I to nie jakieś pół roku temu, tylko ponad piętnaście lat wcześniej. Jak byliście mali ktoś doszedł do wniosku, że macie bardzo chłonne umysły i że będziecie w stanie dużo osiągnąć w dziedzinie, w której przejdziecie szkolenie. Dlatego ten ktoś wysłał do Was posłańców – nauczycieli, którzy mieli się zająć waszą edukacją. Przez pierwszy okres Wasi nauczyciele musieli rozwijać Wasz umysł w całości. Chcieli żebyście byli jeszcze lepsi w osiąganiu sukcesów. U każdego z Was szkolenie trwało około roku, może dwóch lat. Kiedy zostaliście wystarczająco wzmocnieni przyszła kolej na wybranie dla Was dziedziny, którą mielibyście się następnie zajmować. Wam akurat przypadły w udziale komputery. Inne dzieci dostały inne działki. Ale Wy wykazywaliście w tym właśnie kierunku specjalne uzdolnienia. Wtedy też przyszła kolej na przysłanie Wam specjalistów z Waszych dziedzin. Darek i ja jesteśmy właśnie takimi specjalistami. Opiekowaliśmy się Wami jak umieliśmy i szkoliliśmy Was tak żebyście nie odgadli, że to było nasze zadanie. Po wielu godzinach treningu zostaliśmy odwołani, gdyż kierownictwo uznało, że dalej sami się musicie rozwijać. Oczywiście, nie do końca sami, bo cały czas ktoś Was obserwował. Przez kolejne lata, aż do dziś posiadaliście swoistych aniołów stróżów, którzy mieli za zadanie wyciągać Was z ewentualnych kłopotów, w które się wpakujecie. I czasami się Wam przydawali. Zdarzało się, że nagle komputer Wam wysiadł, lub połączenie zostało przerwane. To nie były przypadki, przynajmniej nie zawsze. Ktoś Was po prostu wtedy starał się namierzyć, a Wasi stróże przeszkadzali mu w tym. I tak doskonaliliście swoje umiejętności i przechodziliście na coraz wyższe poziomy wtajemniczenia w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy. Aż do dziś. Inkant został wybrany jako Wasze zadanie – sprawdzian, po którym albo korporacja będzie się Wami dalej zajmowała, albo zostawi Was na lodzie i poszuka kolejnych kandydatów. Tak więc postarajcie się dobrze wypaść.

  • To znaczy, że to wszystko to mistyfikacja?

  • Ależ skąd. To wszystko dzieje się naprawdę. Korporacja nie stosuje symulacji.

  • A czy ktoś inny nie mógłby wcześniej rozpracować Inkanta i zastopować jego działalności?

  • Mógłby, ale korporacji na tym nie zależało.

  • Właściwie Moniczko, to nie do końca...

  • Ach, tak. Jakiś rok temu wysłano już jedną ekipę... Niestety skończyło się to dla nich fatalnie.

  • A Wy? Przecież zapewne jesteście od nas dużo lepsi?

  • Niby tak. Ale nam nie wolno.

  • A kim Wy właściwie do cholery jesteście?

  • My? Takimi samymi dzieciakami jak wy. Też kiedyś ktoś się nami zajął. Przeszliśmy szkolenia i teraz my się Wami opiekujemy.

  • A korporacja? Co to takiego?

  • Tego to chyba nikt nie wie.

  • Ma jakieś cele? Służy dobru?

  • Nie służy nikomu oprócz siebie samej. A jak przy okazji zrobi coś dobrego to dobrze – nie uważacie?

  • Więc chcecie nam powiedzieć, że ktoś manipulował naszym życiem tak całkiem do końca. Nic nie robiliśmy z własnej inicjatywy?

  • Mniej więcej.

  • I ja na przykład stałem się ćpunem, bo korporacja tego chciała?

  • A ja założyłem z tego powodu rodzinę?

  • A ja...

  • Tak. Mniej więcej tak.

  • To dlaczego myślicie, że dalej będziemy dla tej Waszej korporacji pracowali?

  • Bo nie macie wyjścia.

  • Coooo?!

  • Tak jak i my. Nie możecie się im sprzeciwić, bo jak zrezygnujecie zostaniecie zlikwidowani.

  • Nie przesadzasz?

  • Nie. Zdarzały się już takie przypadki.

  • A dlaczego mielibyśmy Wam w tej chwili ufać?

  • Bo również nie macie innego wyjścia.

  • To już chyba lekka przesada. A jak ja sobie na przykład wyjdę teraz z pokoju i pojadę gdzieś daleko daleko?

  • Stracisz swojego stróża. Stracisz możliwość nauczenia się dużo ciekawszych rzeczy. Stracisz możliwość dostępu do najnowszego sprzętu. Nie będziesz mogła podpiąć się do kompa za pomocą wtyczki w głowie. Takiej jak moja.

  • Co?!

  • Jak to możliwe?

  • Ha, ha... Jesteście jeszcze bardzo naiwni i młodzi. Świat wcale nie wygląda tak jak się Wam wydaje. Sprzętu o którym Wy tylko marzycie, inni używają już od co najmniej dziesięciu lat. Dzisiejszy sprzęt jest dużo doskonalszy od tego o którym kiedykolwiek śniliście. Dzisiejsze nasze możliwości sięgają bardzo, bardzo daleko.

  • Jak bardzo?

  • A jeślibym Ci powiedziała, że mogę skoczyć z miejsca na odległość dziesięciu metrów wzwyż lub w dal dzięki wszczepionym implantom skokowym. Jeślibym Ci powiedziała, że umiem czytać w myślach większości ludzi dzięki nadkorowemu analizatorowi fal mózgowych. W Waszych częściowo też.

  • Częściowo?

  • Tak. No przecież nie zostaliście wybrani dlatego, że jesteście przeciętni. Macie dużo większe zdolności niż normalni ludzie. Wystarczy, że je rozwiniecie.

  • A korporacja może Wam to zapewnić.

  • Udowodnijcie nam, że potraficie dokonać tego o czym mówicie.

  • Nie wystarczy Wam, że poprosiłem Was żebyście po mnie przyszli?

  • Zbieg okoliczności.

  • No to proszę.

  • Jezu!

  • Wystarczy?

  • Ah... Ahha...

  • Dobra, słuchajcie nie mamy już za wiele czasu. Poza tym wiele więcej nie możemy Wam na razie powiedzieć. Teraz musimy sprawdzić czy się nadajecie. Jeżeli nie – będzie nam serdecznie przykro.

  • Czy Wy już całkowicie wyzbyliście się emocji?

  • Mówicie o nas jak o jakichś uczniakach, przedmiotach, które musicie sprawdzić. Nigdy nie byliśmy nawet przyjaciółmi?

  • Przepraszam. To nie jest tak. My po prostu wiemy więcej.

  • I wiemy, że jak się nie pospieszymy, to nie dostaniecie kolejnej szansy. Korporacja nie lubi przegranych.

***

Tego wszystkiego już jest trochę za dużo. Gdzie moi bogowie, gdzie moje dawne życie. Czy to w ogóle było moje życie? Ależ mi spieprzyli humor... Cholera... Nieeeee.....

***

  • Jeżeli będziecie mieli jeszcze jakieś pytania, to później. Zobaczycie, to nie jest takie straszne jak się wydaje.

  • Co Wy na to?

  • Ja bym ich chętnie strzelił w twarz i poszedł sobie stąd.

  • A może poszlibyśmy na policję.

  • To może już lepiej na cmentarz.

  • Słuchajcie. To nie ma sensu. I tak nic nie wymyślimy. Widzieliście co oni potrafią.

  • To co? Mamy ich słuchać?

  • Może oni nie są wcale źli? Może to do czego dążą jest dobre?

  • Manipulowali całym naszym życiem!

  • W to nie za bardzo jestem w stanie uwierzyć.

  • Sam widziałeś...

  • Dobrze. Ale nie wydaje Ci się, że gdyby całym manipulowali – nie musieliby nas teraz wystawiać na żadne próby. Stworzyliby jedynie roboty, które nie mają własnej opinii gdyby mogli całkiem kogoś omamić. Mają zapewne duże możliwości, ale wybór zawsze będzie jednak należał do nas. Tak jak teraz. Możemy się zdecydować na życie lub śmierć. Nie jesteśmy przez nikogo ograniczeni w tym względzie. Tylko szczegóły mogą być przez nich kontrolowane, ale nie całość.

  • Już nie za bardzo rozumiem co mówisz. Ale to nie jest ważne. Teraz musimy zdecydować czy chcemy zlikwidować firmę... mafię, czy nie. I to bez względu na to kto nam pomaga, albo komu my pomagamy.

  • Chcemy.

  • Chcemy.

***

Wszyscy przynajmniej w tej kwestii się zgodziliśmy. Ale co dalej? Co my teraz zrobimy? Jak... Jeżeli rozpracujemy Inkanta i ich SI – co wtedy?

***

  • Zgadzamy się na zlikwidowanie tej ŻSI i wyeliminowanie Inkanta z rynku.

  • Wspaniale. Słuchajcie. Jeszcze raz Was przepraszamy. To nie nasza wina, że jesteście tu gdzie jesteście. Myśmy też się kiedyś znaleźli w podobnej sytuacji.

  • O tym możemy porozmawiać później.

  • Ale ufacie nam? Bez zaufania będzie nam ciężko w sieci.

  • W sieci Wam zaufamy. Ale później musimy się zastanowić.

  • Dobrze. W takim razie trzeba się przygotować.

  • Czy Wy będziecie wchodzili przez VR czy przez swoje wtyczki?

  • Przez VR. My będziemy głównie obserwatorami i będziemy zabezpieczali tyły. Reszta będzie zależała od Was.

  • Nie pomożecie nam na pierwszej linii?

  • Nie. W końcu nic Wam tam nie grozi. To tylko VR. Tam się nie da zginąć naprawdę.

  • Ale mogą wykryć skąd się łączymy.

  • Mogą. Wtedy przegracie. I korporacja przestanie się Wami interesować.

  • Czy w ostatniej grupie, która miała zlikwidować Inkanta też byli tacy obserwatorzy jak Wy?

  • Tak...

  • I co się z nimi stało?

  • ... Korporacja przestała się nimi interesować. Byli dobrze wyszkoleni, więc trochę pożyli. Ale... w końcu na każdego przychodzi kolej. Ha, ha.

  • Twój śmiech nie brzmi już tak wesoło.

  • Słuchajcie. Jedziemy na jednym wózku. Wszyscy jesteśmy od siebie zależni. My Wam nie możemy pomóc bardziej niż trzymając tylną straż. Jeślibyśmy próbowali, korporacja uznałaby, że Wam się nie udało i zostawiliby nas wszystkich. Być może pożylibyśmy wtedy jeszcze kilka miesięcy, ale później ktoś z konkurencji w końcu by nas znalazł i na tym by się skończyło. Tak więc spróbujcie pokonać tą SI i całą resztę, a będziemy mogli wszyscy odetchnąć przynajmniej na kilka minut.

  • Dobra.

  • Co?

  • OK. Wchodzimy w to.

  • No więc?

  • No więc najwyższy czas zaczynać. Łączmy się.

PRÓBA – rozdział 16

Rozdział 16. W świecie wirtualnym

Znowu w sieci. Chyba tylko tu czuję się naprawdę bezpieczny. Wiem przynajmniej na co mnie stać i z czym mam do czynienia. Żeby życie na zewnątrz też było takie proste, to wszystko szło by jak po maśle. Ale koniec tych rozmyślań. Trzeba się zabrać do zabawy... Iiihhhaaaa!!!!!!

***

  • Jesteśmy już wszyscy? To dobrze. W takim razie ustalmy zadania.

  • Mam propozycję. Poćwiczmy najpierw pracę w grupie.

  • Niezły pomysł. Macie jakieś programy testowe?

  • Kilka.

  • To spróbujmy ich.

  • Już je ładuję. Gotowe.

***

  • Nie było tak źle.

  • Ale mogło być lepiej. W rzeczywistej konfrontacji nie możecie sobie pozwolić na najmniejszy nawet błąd. To już nie będą zabawy małych dzieci, ani nawet gry dorosłych hackerów. Spotkacie się z SI. Będzie od Was n razy szybsza, będzie miała dużo więcej programów i pamięci. Musicie się naprawdę sprężyć, żeby z nią wygrać.

  • Łatwo Ci mówić sprężyć się. Przecież my jesteśmy tylko ludźmi.

  • I to na dodatek w ciągu ostatnich dni po pierwsze nie wysypiamy się najlepiej i dowiadujemy się że nawet nad swoim życiem nie sprawujemy kontroli. To chyba może trochę przeszkodzić w osiąganiu maksimum możliwości.

  • Właśnie. Nie pomyśleliście o tym wcześniej?

  • My tylko wypełniamy zalecenia odgórne.

  • Najwidoczniej ktoś uznał, że powinniście się o tym dowiedzieć.

  • Że to Wam pomoże.

  • Wielkie dzięki. Mnie to nie za bardzo pomogło.

  • Trudno. Poza tym jeszcze nie zaczęliście grać na serio. Zobaczysz jak wtedy będziesz zmotywowany.

  • Niech Was wszystkich szlag trafi.

  • Kończcie już. I zdecydujmy co dalej robimy.

  • Podzielmy się na pięć grup i przeszukujmy sieć. Gdzieś na pewno znajdziemy naszą uciekinierkę.

  • Pięć?

  • Tak. Cztery grupy szukają. A Monika i Darek „pilnują tyłów”, jak proponowali.

  • OK. Może być.

  • No to zaczynamy. Ja z Jajką, Bartek z Ingą, Królik z Aśką, a Szpryca z Eweliną.

  • OK.

  • To do zobaczenia w krytycznym momencie.

  • A! Jeszcze jedno! Jak już ją znajdziemy, to co robimy?

  • Rozwalamy.

  • Tylko dokładnie.

  • Powinno się udać jak zaatakujemy ją z kilku stron.

  • Powinno. Bywajcie.

***

<Aśka?>

<Tak?>

<Jak się czujesz?>

<A czemu pytasz?>

<Tak po prostu. Chcę wiedzieć.>

<Dobrze.>

<A jak się zapatrujesz na naszą sytuację?>

<Nie jest najciekawsza, ale może uda się nam z niej wybrnąć.>

<Mam nadzieję.>

<Słuchaj... Przepraszam, że Cię tu sprowadziłam. Gdybym wiedziała, że to tak wygląda nie narażałabym Cię.>

<Nie masz się co przejmować. Gdyby nie Ty, ktoś inny by mnie tu sprowadził. To wszystko było ukartowane.>

<Myślisz?>

<Chyba tak.>

<I nie masz mi za złe tego co zrobiłam, żeby Cię tu zwabić?>

<Czego?... Dlaczego miałbym Ci mieć za złe, że nie pozwoliłaś mi skoczyć z okna lub że obudziłem się obok najpiękniejszej dziewczyny pod słońcem? Nigdy. Za to powinienem im podziękować. Właściwie to gdyby nie ta cała korporacja to pewnie byśmy się zobaczyli dopiero za kilka lat na jakimś zjeździe z okazji x-lecia ukończenia podstawówki lub czegoś w tym stylu.>

<Tak. I może wtedy bylibyśmy już ustatkowani...>

<Tak... Mielibyśmy rodziny, dzieci... Uch. Lepiej nie myśleć jak nasze życie mogłoby wtedy wyglądać. Na całe szczęście znaleźliśmy się tu i teraz i za chwilę będziemy mieli okazję spotkać jedną z pierwszych wolno żyjących SI.>

<Ha. Może to nawet będzie ktoś z naszych znajomych.>

<Nie rozumiem?>

<Pamiętasz przecież skąd oni biorą te ŻSI.>

<Ach tak. Ale miejmy nadzieję, że nie będzie to nikt lepszy od nas. Chętnie bym jeszcze trochę pożył.>

<Ja też. Ale wiesz, że to już nie będzie takie fajne życie. Jeżeli wpadniemy do tej korporacji sporo się zmieni.>

<Chyba że nie wpadniemy.>

<Co chcesz przez to powiedzieć?>

<Nic. Tyle tylko, że chętnie bym się z Tobą gdzieś umówił jak już nie będziemy mieli żadnych pilnych spraw do załatwienia. Co Ty na to?>

<Wiesz... OK. Ale póki co szperajmy dalej.>

<No to jesteśmy umówieni... Myślisz, że ją znajdziemy?>

<Kiedyś na pewno.>

<Oby szybko. Bo niedługo znudzi mi się ta cała VR. I pomyśleć, że kiedyś uważałem to za naprawdę ekstra zabawkę.>

<Jeszcze będziesz miał okazję za taką ją uznać.>

<Jeszcze... Dobrze po...>

  • Uwaga! Mam coś!

  • Co?

  • Jest jakiś ślad!

  • SI?

  • Tak! Była tu!

  • Skąd wiesz?

  • Ktoś splądrował trzy fortece w ciągu pięciu sekund. To nie mógł być żaden hacker.

  • Ani nawet grupa. To było zbyt szybkie.

  • A skąd to wiecie?

  • Ten ktoś nie bawił się w sprzątanie po sobie.

  • SI bałaganiarą?

  • Może nie chce marnować czasu. Na pewno czuje, że ktoś jej szuka.

  • Może nawet wie, że to my.

  • Ba, może nawet wie gdzie dokładnie jej szukamy.

  • Może nie. Nie wyczuliśmy obecności żadnych programów szpiegowskich w Waszej okolicy.

  • Jesteście lepsi od SI?

  • Hm... No, nie. Ale jest mało prawdopodobne, żeby zdołała stworzyć jakieś programy o których nie mielibyśmy danych. Na to jest jeszcze za krótko na wolności. Co innego za kilka dni. Ale teraz nie.

  • Czyli mamy pewność, że jeżeli ona się o nas dowie to Wy też się dowiecie, że ona wie.

  • Mniej więcej tak. Chociaż mamy nadzieję, że się nie dowie.

  • Starajcie się.

  • Ha, ha. Tak Ci odpowiem.

  • Rozumiem.

***

Cisza. Jaka dziwna cisza. Już nawet z Aśką nie chce mi się rozmawiać. Trzeba się teraz skupić. Ciekaw jestem gdzie to wszystko zmierza. Co się stanie kiedy znajdziemy już tę nieszczęsną SI. Czy uda się nam z nią wygrać? Teoretycznie jest ośmioro na jedną, ale czort wie jakie są jej możliwości. Jeżeli potrafi zdziałać w sieci tyle ile Darek lub Monika w świecie zewnętrznym to będzie cholernie trudnym przeciwnikiem. Nawet dla takiej ekipy jak my... Ale, mówi się trudno... Aśka się ze mną umówi. To będzie piękne. Muszę wymyślić coś ekstra. I przede wszystkim nie zbłaźnić się. Nie pozwolić jej odejść. Już dawno się tak nie czułem. Chyba... Ach. Nie warto wspominać. Muszę się postarać. Zrobić dobre wrażenie. To będzie piękne...

***

  • Jest!

  • Co?

  • Kolejny ślad! Dużo świeższy! Mniej więcej sprzed kilkunastu sekund. Ona idzie po kolei. Jeżeli nie zmieni taktyki powinniśmy się zaraz na nią natknąć.

  • Potrzebujecie pomocy na razie?

  • Nie. Jeszcze przez chwilę sobie poradzimy.

  • Ale przy następnym śladzie możecie tu wpaść. Przesyłam namiary.

  • OK. Wszyscy będziemy śledzili Wasze postępy. Tymczasem wracamy do swojej roboty.

  • OK.

***

Gdzie ja mógłbym teraz być gdybym nie okazał się dobrym materiałem na hackera? Mógłbym się gdzieś bawić. Mógłbym studiować lub pracować. Mógłbym mieć dziewczynę, a nawet żonę. Przecież goście w moim wieku już mają po kilkoro dzieci. A ja? Tkwię tu w tej dziwnej, wymyślonej rzeczywistości. Mierzę się z wymyślonymi problemami... A na dodatek nie jestem pewien tylko jednego. Kto i kiedy mnie zabije? Czy Inkant? Czy może Korporacja? Kimkolwiek by oni nie byli... To nie jest normalne życie. Mógłbym sobie teraz palić jakiegoś skrętach gdzieś na Kubie, na Hawajach, czy nawet w Polsce. Tam są takie piękne góry... Nigdy tam nie byłem, ale podobno są piękne. Tak sobie siąść nad jakąś przepaścią, zapalić i odlecieć. Wiele bym za to teraz dał. Ale nie było mi to najwyraźniej sądzone. Cóż, mówi się trudno...

***

  • Dobra ferajna, teraz mamy już coś naprawdę dobrego. Jakieś trzy sekundy temu nasza SI opuściła to miejsce. Przybywajcie.

  • Już się robi.

  • Tylko uważajcie.

  • Nie ma obawy. Wiemy z czym mamy do czynienia.

  • Powodzenia.

***

  • Jesteśmy.

  • Najwyższy czas. Powinniśmy się pospieszyć. W ciągu najbliższych kilku chwil możemy się na nią natknąć.

  • Dobra. Każdy wie co ma robić.

  • Jak ktoś coś znajdzie to niech krzyczy.

  • A jak ją znajdziemy... niszczymy całkowicie?

  • To znaczy?

  • To znaczy... Nie wiem co się stanie z tym człowiekiem, którego podłączyli w ten sposób.

  • Chyba nie myślisz, że będzie mu coś zagrażało. Przecież on lub ona jest już prawdopodobnie martwy.

  • No właśnie. Tam będzie tylko jego przetworzony mózg.

  • Niby tak. Ale jeżeli to był ktoś z naszych znajomych? I jeżeli okaże się, że można go w jakiś sposób uratować? Co wtedy?

  • Myślę, że... Nie wiem.

  • To ja Wam powiem. Nie da się uratować kogoś kogo w ten sposób potraktowano. Jeżeli ktoś staje się ŻSI, to już nie ma odwrotu. Będzie tą ŻSI całe życie.

  • A jeśli my tego kogoś zlikwidujemy to tak jakbyśmy zabili? Tak?

  • Nie do końca. Ten mózg nic już bowiem nie odczuwa. On tylko użycza swoich neuronów i zapewnia możliwość twórczych rozwiązań. Teoretycznie jest co prawda możliwość istnienia osobowości, ale to już nie jest człowiek. To jest raczej maszyna posiadająca ludzkie odruchy.

  • Nie jestem pewna...

  • OK. Koniec gadania! Mam ją!

  • Gdzie?!

  • Przesyłam lokalizację!

  • Jezu! Jest cholernie szybka!

  • Za szybka!

  • Jak my ją mamy załatwić skoro ja ledwie ją widzę?!

  • Spokojnie, zaraz Wam pomożemy!

  • Ciekawa jestem jak?

  • Coś wymyślimy!

  • Hej, ona nas atakuje!

  • Jest niezła! Coś mi spieprzyła w kilku programach!

  • Mnie też! Rany! Pospieszcie się!

  • Czy ktoś ma jakiś dobry pomysł!

  • Walmy w nią wszystkim co mamy!

  • Staramy się!

  • Do cholery! Poczekajcie chwilę! Coś wymyślę! Kto mi pomoże zrobić jakąś hardkietę?!

  • Ja mogę!

  • OK. Trzeba zmiksować te dane i skumulować w bardzo małym pakiecie! Dalej trzeba będzie stworzyć wyrzutnię i jeszcze w nią tym trafić!

  • A jak to będzie miało działać?

  • Da jej to sporą ilość danych do przetworzenia. A to ją spowolni i da nam czas na użycie innych programów! Najważniejsze, żebyśmy osiągnęli prędkość porównywalną z jej! Bo przecież ona jest tak jakby hackerką, tylko z lepszym sprzętem!

  • Dużo lepszym!

  • Jak Wam idzie?!

  • Już prawie gotowe! Jeszcze tylko momencik!

  • Hardkieta jest!

  • Odpalam!

  • A skąd wiesz, że ona się tym zajmie?

  • Jest stworzona, żeby eksplorować. Jeżeli znajdzie się w jej okolicy duża liczba danych na pewno skorzysta z okazji! Przynajmniej mam taką nadzieję!

  • To nie działa!

  • Działa! Ona jest po prostu taka szybka!

  • Replikuję hardkietę. Jak wyślemy jej kilka pocisków na raz – może to pomoże!

  • OK.

  • Jest! Zwolniła!

  • Teraz kilery! Szybko!

  • Nic jej nie robią!

  • Sprawdźcie jej strukturę! Może to Wam w czymś pomoże!

  • Spróbujmy!

  • I jak?

  • Jest nieźle skonstruowana! Na to trzeba będzie dużo więcej czasu niż mamy!

  • Ty się nie martw o czas! My ją zajmiemy, a Ty zrób coś co ją ruszy!

  • Postaram się!

  • Mam pomysł! Ściągnijmy jej uwagę na jakiś duży serwer! Kiedy ona będzie zdobywała kolejne fortece będziemy mieli czas, żeby ją uszkodzić!

  • Myślisz, że nie zajmie się raczej najpierw nami niż serwerem?!

  • Nie, jeżeli nie będzie nas widziała! A w tym pomogą nam nasi Korporacyjni przyjaciele! Pomożecie, prawda?

  • Pomożemy! Tyle możemy dla Was zrobić!

  • No to do dzieła!

  • Jak Ci idzie robienie tego nowego kilera?

  • Potrzebuję jeszcze kilkunastu sekund! Już prawie skończyłem! Aśka, pomogłabyś mi?

  • Jasne! Co mam zrobić?

  • Zbuduj jakąś odmianę P-234c. Albo najlepiej kilka. I jeżeli znajdziesz czas to jeszcze K4q.

  • Już robię!

  • I jak Wam idzie? Evan?

  • Jeszcze chwilę! Dajcie nam jeszcze chwilę! Asia?

  • Już! Przesyłam.

  • OK. Dzięki!

  • Pospieszcie się, bo ona już dwa serwery skasowała, a w pobliżu nie ma nic większego czym by się mogła zająć. Jak teraz zdecyduje się lecieć gdzieś dalej, to możemy jej nie dogonić przez najbliższe kilka godzin!

  • Nie ma obawy! Nie odleci od Was!

  • Czemu!

  • Udało się jej wychwycić Wasze sygnały i zaczyna Was skanować!

  • Na razie udaje się nam ją powstrzymywać, ale jest od nas lepsza i niedługo będziemy musieli skapitulować!

  • Evan?!!

  • Już! Gotowe!

  • Dawaj to!

  • Serwuję! Tylko nie odpalajcie tego od razu! Musimy się umówić i zacząć wszyscy na raz, żeby nie mogła się już z tego wykręcić!

  • Wszyscy gotowi?

  • Jajko is ready!

  • Bartek też!

  • Ewi – ok!

  • Królik na stanowisku!

  • Szpryca czeka na Twoje rozkazy!

  • Inga – gotowa!

  • Aśka!

  • W takim razie najpierw hardkiety zwalniające, potem P-234, następnie K4 i na koniec moje cacko! Do atakuuu!

  • Ihahahahhahahahahha!

  • Jabadabbabdaduuu!!!

  • Kolibiolioliolioliooo!!!

  • Paarrraaarrraarraarrarararara!!!

  • Tatatatatatttaaattaattaaa!!!

  • Uuuhhhuuu!!!

  • Bbbaaadddzzziiiooonnngggaaa!!!

  • Tak!

  • Ha! Ha! Ha!

  • Jest!

  • Zwolniła!

  • Zwoliniła!

  • Siedzi!

  • Nie rusza się!

  • Jeszcze jej tego P coś tam!

  • K4q-wery!

  • Dawaj!

  • Teraz moje!

  • OK.!

  • Jjjjjjjjjjjjjeeeeeeeeeeeeeesssssssssssssssstttttttttttttttt!

  • Zwycięstwo!!

  • Hurrrrrrraaaaaaa!!!!!!

  • Dobra starczy tych hałasów! Zabierzcie się za jej rozbiórkę!

  • Czemu?!

  • Bo zapewne ma gdzieś mechanizm replikujący i za chwilę się Wam odrodzi z popiołów jak się nie pospieszycie! Więc lepiej nie marnujcie czasu!

  • A nikt z Inkanta nas nie zauważył?

  • Nie!

  • Takiej emisji danych?

  • Zatuszowaliśmy to!

  • Jak?

  • Mamy swoje sposoby!

  • Oby dobre! Zabierajmy się za nią!

  • Już!

***

Pokonaliśmy pierwszej generacji ŻSI. Jesteśmy wielcy. Czego można chcieć więcej. Może jeszcze tylko jednego. Ale to za chwilę...

***

  • I jak Wam idzie?

  • Wszystko jest pod kontrolą.

  • Mamy już komplet jej danych?

  • Prawie.

  • Trochę ma tego dużo. Może się nam nie zmieścić na dysku.

  • A ona gdzie to trzymała?

  • Chyba w głowie...

  • Co?

  • Na tym chyba polegało jej bycie ŻSI. Mogła magazynować informacje w mózgu. Przez to miała zapewniony szybki dostęp do tego co jej było potrzebne.

  • Ale jeżeli my ją teraz zlikwidowaliśmy w sieci... to co się stało z tym mózgiem?

  • Prawdopodobnie zginął.

  • Czyli te wszystkie informacje za chwilę wyparują?

  • Bardzo możliwe.

  • Pospieszcie się. Nie macie już zbyt wiele czasu.

  • Czemu?

  • Kończy się Wasza misja tutaj. Za chwilę Korporacja wezwie nas do siebie, a Wy zostaniecie oczekując na ich werdykt.

  • Jaki werdykt?

  • Czy zostaliście przyjęci na wyższy poziom czy nie.

  • A co z Inkantem?

  • Korporacji to nie interesuje.

  • Jak to?

  • Mówiłam Wam. Korporacja nie zajmuje się takimi sprawami. Ona ma swoje zasady.

  • A te zasady pozwalają jej na współpracę z mafią?

  • Ha?

  • Tak. Dobrze wszyscy słyszeliście. Współpracę z mafią. Popatrzcie na te dane, które wyciągamy z SI. Przecież tam są też dane, które mogłyby zaszkodzić Inkantowi. Ale ponieważ my załatwiliśmy mózg ŻSI, wszystkie dane za chwilę ulegną likwidacji. Założę się, że ta forteca do której się wczoraj włamaliśmy to też była mistyfikacja.

  • Za dużo myślisz. Nie chciej być mądrzejszy niż jesteś, bo może się to dla nas wszystkich źle skończyć.

  • Tak? A może ja chcę, żeby się to źle skończyło?

  • Odbija Ci. Za długo siedziałeś w VR.

  • Wychodźcie już stamtąd.

  • Jeszcze nie.

  • Hej! Gdzie znikł avatar Darka?

  • Moniki też nie ma!

  • Pospieszcie się! Spadamy i trzeba się rozłączyć.

  • Już!

PRÓBA – rozdział 17

Rozdział 17. Właściwie to nie wiadomo gdzie

  • Co Cię napadło?

  • Nic. Po prostu chciałem im wygarnąć.

  • Zgłupiałeś i tyle.

  • Czemu się tak na mnie rzucacie?

  • Bo spieprzyłeś nam akcję.

  • Może jeszcze nie całkiem. Przecież oni nie są tacy głupi.

  • Myślisz, że Inkant się nie zorientuje?

  • Nie powinien.

  • Zaraz, zaraz! O czym Wy właściwie teraz mówicie?

  • Królik, zresztą Wy też – słuchajcie: ja, Bartek i Inga... powiedzmy...

  • Powiedzmy… pracujemy dla pewnej Korporacji.

  • Tak. I ta Korporacja od pewnego już czasu rozpracowuje mafie różnego rodzaju. My mieliśmy się zająć Inkantem.

  • I udało się. Zdobyliśmy wszystkie potrzebne dane.

  • Ale Inkant nie mógł się dowiedzieć, że my ich rozpracowujemy.

  • Potrzebowaliśmy więc ludzi wewnątrz Inkanta...

  • Darek i Monika?

  • Aha. I potrzebowaliśmy, żeby Inkantowi wydawało się, że to oni pociągają za wszystkie sznurki.

  • Trochę się już w tym pogubiłam.

  • Bo to jest trochę zagmatwane.

  • Jak trochę? Kim Wy jesteście? Kim my w tym wszystkim jesteśmy? Kim jest Inkant? Co to za sprawa z ŻSI? Kim jest wasza Korporacja? Co robią Darek i Monika? Mam pytać dalej?

  • Nie wszystko na raz. W tym momencie możemy Wam tylko powiedzieć, że nie jesteśmy tu bezpieczni i musimy się stąd zmyć jak najszybciej.

  • A jak już znajdziemy się w bezpiecznym miejscu wszystko Wam wytłumaczymy. OK.?

  • Nie jestem pewien. Już chyba nikomu tutaj nie zaufam.

  • Nie Ty jeden.

  • Chciałbym tylko wiedzieć po co my Wam byliśmy?

  • Wszystko Wam wytłumaczymy za chwilę. Ale teraz naprawdę powinniśmy już spadać.

  • Ostatni raz proszę Was – zaufajcie nam.

  • To już chyba kolejny ostatni.

  • Za chwilę wpadną tu ludzie z Inkanta nas zlikwidować. Więc może jednak ruszymy się?

  • A dlaczego jeszcze tego nie zrobili?

  • Bo nasi ludzi trochę im przeszkadzają. Ale długo tak nie wytrzymają. Chodźmy.

  • Dobra! Chyba już nic gorszego nam nie zagraża.

  • Właściwie to w ogóle nie wiemy co nam zagraża. Z każdej strony jesteśmy oszukiwani.

  • OK. Po drodze... Wszystko Wam wytłumaczymy po drodze.

***

Jeżeli wcześniej miałem już pomieszane w głowie, tak teraz kompletnie nic nie rozumiem. Czy wszyscy są tutaj szpiegami? A Aśka? Za chwile okaże się, że ona pracuje dla CIA, Jajko dla KGB, Szpryca dla mafii kolumbijskiej, a Ewi dla polskiego rządu. To już zaczyna być naprawdę chore. I pomyśleć, że kiedyś byli to moi przyjaciele. Gdzie popełniłem błąd?

***

Może nie powinienem tyle ćpać. Teraz mam takie koszmary. A może nie powinienem latać z wywieszonym językiem za każdą napotkaną dziewczyną. Gdybym wtedy nie poszedł za Bogu ducha winną Aśką, teraz... Ach co bym teraz mógł robić. A tak. Wplątałem się w aferę, z której jeśli wyjdę cało będę mógł stworzyć całą serię historyjek na imprezy... Na jakie imprezy? Od dziś nie będę już przecież mógł się na żadnej pokazać. W najlepszym bowiem przypadku jedna lub druga korporacja zdecyduje się na moje usługi, ukryje mnie w jakimś małym ciasnym mieszkanku i skaże na wieczne siedzenie przed kompem. Żeby mi jeszcze dali jakieś gry i trochę wolnego czasu, to może nie byłoby to takie całkiem złe. Chociaż... Na dłuższą metę nie byłbym w stanie wytrzymać sam ze sobą przez więcej jak kilka dni. Nigdy tego nie umiałem. Podziwiam tych, którzy potrafią siedzieć... Ech, trochę się zapętliłem. Nie czas teraz na takie myślenie. Znowu się coś dzieje. Tylko co? Do cholery! Żeby się tak pomylić w stosunku do tylu osób. I to ze trzy razy na godzinę. Nigdy nie znałem się na ludziach, ale żeby aż tak...

PRÓBA – rozdział 18

Rozdział 18. W chacie

  • No dobra. Co teraz?

  • Teraz... jesteśmy bezpieczni i czas na wyjaśnienia. Jeżeli ciągle jeszcze macie ochotę nas wysłuchać?

  • Powiedzmy, że mamy. Choć nie wiem czy nie mówię tylko za siebie?

  • Nie, ja chętnie posłucham.

  • Ja bym się też dowiedział gdzie nas wpakowaliście.

  • Mnie by się również przydało trochę prawdziwych informacji.

  • Jeżeli oczywiście oni chcą nam takich udzielić, a nie strzelić kolejną opowiastkę, która okaże się bujdą za jakieś pół godziny.

  • Nie. Tym razem możemy Wam już powiedzieć prawdę.

  • Wykonaliśmy akcję. Udało się w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach. Spory był Wasz w tym udział.

  • Tak. Należą się Wam wyjaśnienia.

  • Pytajcie więc.

  • Może lepiej opowiedzcie coś. Nie za bardzo chyba wiemy na jakiej podstawie mamy stawiać pytania. Co jest prawdziwe, a co było tylko zmyśloną fikcją?

  • To dobre pytanie.

  • Dobrze. To może na początek kilka faktów, o których już słyszeliście. Mafia – Inkant. To po pierwsze. Wy – dobrzy hackerzy, którzy są w stanie zaszkodzić tej firmie. Wy, a właściwie my, bo dla Inkanta wszyscy jesteśmy tacy sami. Inkant nie wie, że pracujemy dla Korporacji. Darek i Monika – wtyczki Korporacji w Inkancie. Po wielu latach udało im się zajść całkiem głęboko, uzyskali dostęp do dużej liczby danych, są niezastąpieni. Korporacja dla której pracujemy – tajna placówka kilku zaprzyjaźnionych państw. Nie istnieje na mapie gospodarczej świata, ale robi swoje. My – dla niej pracujemy...

  • Dobra, szybciej. Czy naprawdę zostaliśmy szkoleni przez jakąś korporację od dzieciństwa?

  • Nie. To była historyjka, którą Inkant chciał nam sprzedać, żebyśmy uwierzyli, że są naprawdę dobrzy i że nie mamy innego wyjścia jak z nimi współpracować.

  • A zdolności Darka i Moniki?

  • I gniazdka w głowie?

  • To akurat jest prawda. Inkant montuje swoim ludziom takie gniazdka. Ale nie tylko on. Nasza korporacja też.

  • Przecież Wy ich nie macie.

  • Nie mogliśmy. Gdybyśmy mieli coś takiego Inkant zacząłby coś podejrzewać.

  • A to co nam pokazali tam w pokoju?

  • My też jesteśmy w stanie coś takiego pokazać.

  • A jak Was w ogóle zwerbowali?

  • Do mnie po prostu przyszli pewnego dnia. To było na pierwszym roku.

  • A dlaczego do nas nie przyszli?

  • Każdy z Was miał jakąś słabą stronę, której się obawiali. Ty, Jajko – miałeś nadopiekuńczych rodziców, którzy mieli wobec Ciebie inne plany. Wiesz, ta firma w której zacząłeś pracować. Oni to już nagrali kilka lat wcześniej. Szpryca miał dziecko. Królik ćpał. Ewi i Aśka za mało jeszcze umiały.

  • A Wy? Co mieliście takiego?

  • Ja solidne wykształcenie w tym względzie. Włamy z Wami i produkcja własnych programików. Bartek był cudownym dzieckiem. W wieku dziesięciu lat włamał się do pewnego dobrze strzeżonego serwera. Inga wpadła kiedyś przy jednym włamie właśnie do korporacji i została postawiona przed wyborem.

  • I tak...? To znaczy że oszukiwaliście nas już od dłuższego czasu?

  • Nie mieliśmy wyboru. Inaczej cała akcja wzięłaby w łeb.

  • Aha. A nie pomyśleliście, że trochę nas, do cholery, narażacie?

  • Przecież każde z Was samo się zgodziło. Nikt tu nikogo nie zmuszał. Nawet niektórzy z Was wciągali się nawzajem, i nas.

  • Ale jak mogliście tak dobrze grać?

  • Trening czyni mistrza. Potrafimy jeszcze dużo więcej. I Wy też możecie się nauczyć jeżeli będziecie chcieli.

  • Ha! Mielibyśmy teraz zacząć współpracować z waszą korporacją?

  • Mniej więcej tak.

  • A jak się nie zgodzimy?

  • To firma zmieni waszą tożsamość jeżeli sobie tego zażyczycie, zapłaci za pomoc tyle, że przez kilka lat nie będziecie potrzebowali pracować i zawiezie Was tam gdzie sobie zażyczycie?

  • A co z Inkantem?

  • Koniec. Pójdzie do likwidacji. Mamy już tyle potrzebnych materiałów, że za jakiś miesiąc będzie po wszystkim.

  • I nie będzie nam nic groziło z ich strony?

  • Nie.

  • Skąd ta pewność?

  • Nauczyliśmy się już chyba, że jak Korporacja coś postanowi, to osiąga to.

  • Aż tak?

  • Tak.

  • Mają najlepszy sprzęt, albo prawie najlepszy. Współpracują z wszystkimi najważniejszymi organizacjami antymafijnymi na świecie. Potrafią tak wyszkolić swoich ludzi, że Ci mogą konkurować z Einsteinem i Brucem Lee złączonymi w jednej osobie. Są naprawdę dobrzy.

  • I nie wymagają całkowitego posłuszeństwa. Oni Cię po prostu wezwą na jakąś akcję raz na dwa lata, a przez resztę czasu możesz korzystać z ich zaplecza. Kiedy chcesz i jak chcesz.

  • A nie boją się, że ktoś ich sprzeda?

  • Wybierają tylko takich, którzy nie są sprzedajni. Wy na przykład, zanim zostało postanowione, że będziecie się mogli przyłączyć przeszliście specjalną inwigilację. Firma poznała większość Waszych słabości i silnych stron i uznała, że można Wam zaufać. Ale jeżeli nie będziecie chcieli, wszystko zależy od Was...

  • Czy mamy jakiś czas na zastanowienie, czy może musimy już dziś podejmować decyzję?

  • Macie czas do momentu zlikwidowania Inkanta. Kiedy Inkant przestanie być zagrożeniem Korporacja nie będzie już musiała Was strzec i będziecie wolni. Do tego czasu będziecie przebywali pod troskliwą opieką. Kiedy będziecie wolni wtedy zdecydujecie. Szefostwo zawsze daje sporo czasu, gdyż nie chce żeby później ktokolwiek miał jakieś wątpliwości. Będziecie mogli przez ten miesiąc dowiedzieć się trochę więcej na temat Korporacji. Za tę akcję, bowiem którą wykonaliśmy otrzymujecie dostęp do pierwszego poziomu. Jest tam tyle danych, że Wam to nie zaszkodzi, a może Was zaciekawić.

  • Teraz będziemy Was już musieli zostawić.

  • Musimy się stawić w firmie. A ta chata jest do Waszej dyspozycji przez najbliższe kilkanaście dni, nie więcej niż miesiąc.

  • Co Wy na to?

  • Ja muszę pomyśleć.

  • Ja również.

  • Tak.

  • Aha.

  • No.

  • Dobra. W takim razie w komputerze macie wszystkie potrzebne Wam dane. Pieniądze są tutaj i do zobaczenia za jakiś czas. Na razie.

  • Cześć.

***

  • Co o tym sądzicie?

  • Nie wiem.

  • W tym momencie ja już też nie mam zielonego pojęcia.

  • Jest źle. Niczego już nie możemy być pewni.

  • Tak. Nawet siebie... A tak właściwie jesteście pewni, że Wy nie pracujecie dla żadnego rządu, firmy czy korporacji?

  • Ha, ha, ha!

  • No, przynajmniej nie straciliśmy jeszcze całkowicie poczucia humoru w tej całej absurdalnej sytuacji.

  • Tak. Cóż nam innego pozostało?

  • Strzelić sobie w łeb i powiedzieć, że to na cześć pana prezydenta.

  • Tak...

  • Myślicie, że jesteśmy obserwowani przez jakieś kamery?

  • Pewnie przez niejedną.

  • Może nawet wszczepili nam jakieś dziadostwo pod skórę. Kto ich wie, przecież mogli nas uśpić i wtedy...

  • Tak. Ale jeżeli chcieliby nas na przykład zabić, to mieli już dużo okazji i nie wykorzystali ich.

  • Zmarnowali. To chyba dobrze. Zmarnowane okazje mszczą się podwójnie.

  • Jezu! Posłuchajcie co my mówimy! Przecież to nasi znajomi! Niemożliwe, żeby zmienili się do tego stopnia żeby chcieć źle dla nas. Musieliby przejść jakieś pranie mózgu, albo coś w tym stylu.

  • A skąd wiesz, że nie przeszli?

  • Nie wiem. Ale nie wiem też wielu innych rzeczy i jakoś żyję. Jeżeli poproszą nas w jakikolwiek sposób o zrobienie czegoś niezgodnego z naszym kodeksem moralnym zawsze możemy odmówić. A jeżeli będą chcieli nam zbabrać mózgi – mogą to uczynić w każdej chwili. Myślę, że powinniśmy dać im szansę. Zobaczmy przynajmniej do czego dali nam dostęp.

  • Może oni naprawdę nie są źli?

  • Albo chcą żebyśmy tak właśnie zaczęli myśleć.

  • Trudno. Ja idę sprawdzić ich komputer. Raz się żyje.

  • A niech Ci będzie. Raz się żyje.

  • Jeden za wszystkich...

***

No to fajnie. Znaleźliśmy się w środku wiru... Jakiego wiru? Ależ mi się pieprzy. Ale trzeba przyznać, że dane które posiadają są naprawdę imponujące. To wszystko o czym jedynie słyszałem w jakiś zakamuflowanych opowieściach „przy ognisku” już dawno istnieje. Jeżeli byśmy się przyłączyli do nich mielibyśmy niezłe dojścia. Sprzęt – jak to powiedział kiedyś Bartek – „klasa kosmiczna”. Na tym można by tak zaszaleć. Poza tym ten ich trening – nigdy nie widziałem tak ciekawie obmyślonego szkolenia. Przecież po tym człowiek staje się chodzącą encyklopedią, Jamesem Bondem i jeszcze kilkoma innymi osobami na raz. Jeżeli to jest ekstraklasa, to ja chcę się tam znaleźć. W końcu – cóż mam właściwie do stracenia? Nie pracuję, nie mam rodziny, nie studiuję. Moi przyjaciele albo już w tym siedzą, albo właśnie stają przed taką samą decyzją jak ja... Ciekaw jestem co oni sobie myślą... Tak, czy inaczej – nie jest chyba tak źle jak się wcześniej wydawało... Muszę się jeszcze tylko zastanowić nad Aśką i wszystko się bardzo ładnie ułoży... Chyba że się okaże, że jednak jestem ćpunem lub alkoholikiem i nie uda mi się z tym poradzić... Ale na pewno to też leży w ich gestii. Są w stanie tyle, to i z mojego nałogu mnie wyleczą...

***

Tak... Będę dla nich pracował... Ale tylko wtedy kiedy Aśka. Jeżeli ona się nie zgodzi, a jednocześnie zgodzi się, żebym z nią przez chwilę... był... to decyzja jest prosta. Trzeba się tylko z nią dogadać.

***

A jeżeli... Cholera. Jeżeli reszta już należy do tej organizacji i tylko ja jestem sprawdzany. Przecież Aśka włamała się do fortec Pentagonu. Ja bym nie potrafił. Nawet z tym całym sprzętem... Nie. To niemożliwe. Musiała im Inga pomagać. Samym by się to im na pewno nie udało...

***

Wchodzę w to... Bez względu na Aśkę. Podoba mi się. I tamten poranek... Ale to co oni oferują... Przecież mogę być z Aśką nawet jak będę z nimi współpracował...

***

Tak...

***

  • I jak? Co myślicie?

  • No. Przez ten miesiąc doszłam do wniosku, że nie są tacy źli.

  • Ale możesz się jeszcze mylić. Nie przekabacili Cię chyba całkowicie?

  • A Ciebie?

  • Też nie wiem co myśleć. Wydają się być całkiem dobrzy.

  • Poza tym dają nam wolny wybór.

  • I mają niezły sprzęt. Ja byłbym za tym, ale co zrobią z moją rodziną?

  • Może pozwolą Ci z nimi być.

  • No, nie wiem.

  • A Ty Aśka?

  • Chyba będę za. Kończę studia. Nie mam nic do roboty, a oni są w stanie zapewnić mi dobrą zabawę i kasę. Poza tym zaciekawili mnie.

  • Królik?

  • Idę do nich... Chyba...

  • Dlaczego chyba?

  • Bo jeszcze się trochę waham...

  • Tak?

  • Myślę, że wszyscy jesteśmy w podobnej sytuacji...

  • No...

***

A jednak... Jak powiedzieli tak zrobili. Inkant zlikwidowany. Teraz chyba przyszła kolej na nas...

PRÓBA – rozdział 19

Rozdział 19. Na mieście

  • Cześć.

  • Cześć.

  • I jak? Co wymyśliliście? Jajko?

  • Wchodzę w to. Mam nadzieję Evan, że nie zmieniłeś się tak bardzo od czasu jak byliśmy dziećmi.

  • Nie bój nic.

***

Uśmiech na jego twarzy... To ten sam stary Evan. Wszystko jest w normie...

***

  • Szpryca?

  • A co będzie z moją rodziną?

  • Możesz dalej być z nimi. W niczym to nie przeszkadza.

  • W takim razie idę z Wami chłopaki.

  • Super!

  • Ekstra!

  • Ewi?

  • A jakie mam inne wyjście?

  • To jest najlepsze.

  • Aha.

  • Aśka?

  • Nie zostawię Was samych.

  • Ha, ha!

  • I zostałeś nam jeszcze Ty, Królik?

  • A jesteście pewni, że to nie jest jakiś eksperyment socjologiczny?

  • Tak. Nie. Decyduj!

  • Raz się żyje. Jeden za wszystkich!

  • No to witajcie w Waszej nowej pracy! Zaczynacie od poniedziałku!

  • Heja ho!

***

Znowu wszyscy razem... Teraz trzeba mi tylko jednego... Aśka...

***

  • Asiu?

  • Tak?

  • Słuchaj, skoro już będziemy razem pracowali, to co powiesz na wspólny wieczór dzisiaj. Jakaś kolacja? Trzeba oblać tę decyzję.

  • W końcu. Jasne. U mnie czy u ciebie?... I znowu ta zagubiona mina? Ha, ha, ha!

  • Tak. Może lepiej na początku na mieście.

Próba – od początku






Czasem warto .:. z prekonstrukcji .:. w drodze .:. we fragmentach .:. z aparatem .:. z piórem .:. z rysikiem .:. w sklepiku .:. bo