Wykład Profesor Oliwki

/niedokończony fragment 3. części opowiadania „czasem warto”/

Reporterka: A 'Wykład Profesor Oliwki' już dokończyłeś?

Pisarz: Aborcja, zmartwychwstanie i ta 'religia miłości' w jednym tekście? Właśnie nad tym pracuję. Tylko wychodzi mi to takie trochę co najmniej 18+... I trochę może męczące. A chciałbym, żeby się to dobrze czytało i nadawało do czytania nawet dla młodszych (tak z 17+), gdyby przez przypadek na to trafili.

Artysta: Słusznie. Też tak myślę. Bo to robi wrażenie i może zmienić myślenie. Ja pamiętam jak pierwszy raz mi o tym opowiadałaś, to było takie inne.

Reporterka: Prawda? Dla mnie to było i wciąż jest ważne...

Pisarz: Wiecie, tutaj mam ten fragment, to skoro już tu jesteście oboje to może zerkniecie... I reszta też może coś powie na ten temat.

Reporterka: Pewnie.

Artysta: Jasne.




-*-


cd. Rekolekcji Księdza Jacka...

Artysta:

... I tak kończy się ten cykl „Wielki Tydzień, czyli Rekolekcje księdza Jacka”. I tak kończą się moje rekolekcje z księdzem Jackiem, rekolekcje na których poznałem świat i Boga/Bogów i ludzi w zupełnie inny sposób...


Bóg ma poczucie humoru

Bóg dorasta i zmienia poglądy

Bóg nie zabronił używania prezerwatyw

Nie można kochać Boga i nienawidzić bliźniego

Nie można być dobrym chrześcijaninem i zwolennikiem kary śmierci

O Boże! Bóg (nie) istnieje!

Bóg jaskiniowy, czyli Bóg wychodzi z jaskini.


I co myślisz?


Reporterka:

Zdecydowanie ciekawe. I myślę, że rozumiem jak to mogło wpłynąć na Ciebie w młodości. Na mnie też by wpłynęło. I jak tak o tym mówisz, to przypomina mi się co na mnie najbardziej wpłynęło w kwestii myślenia o Bogach, ale też o świecie, o społeczeństwie.


Artysta:

No, ekstra. To dawaj, bo podejrzewam, że to i na mnie wpłynęło, jeśli chcesz powiedzieć o tym o czym myślę...


-*-


Wykład Profesor Oliwki


„Usunięcie nawet jednej zapłodnionej komórki z organizmu kobiety to usunięcie żywego organizmu. Z tym raczej nie da się dyskutować.”


-*-


Tak swój wykład zaczynała profesor Oliwka. Po takim wstępie ludziom albo rzedły miny, albo pojawiał się gigantyczny uśmiech na twarzy (oczywiście, w zależności od podejścia do pewnych kwestii). To co się jednak działo później, to było... Myślę, że mogę powiedzieć, że było to cenne dla wszystkich obecnych na wykładzie.


Dla mnie ta historia zaczęła się na takim spotkaniu z dziewczynami i chłopakami, na którym dyskutowałyśmy o życiu, o prawach człowieka, prawach kobiet i kwestiach wiary. Obecni tam ludzie mieli wiele różnych spojrzeń na te tematy. Padały tam hasła z którymi mogłam się w pełni zgodzić, takie co do których miałam wątpliwości, takie z którymi się całkowicie nie zgadzałam i padło też jedno takie, które przyczyniło się do tego, że poszłam właśnie na ów Wykład Profesor Oliwki.


Ja wtedy mocno wierzyłam, że dziecko zaczyna się od poczęcia. Tak byłam wychowana, w takim środowisku przebywałam, więc ten wykład zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie...


-*-


Marta: Sorki, że przerwę, ale czy to jest historia o tym jak zmieniło się Twoje podejście do aborcji?

Reporterka: Hmm... To jest historia o tym jak zmieniło się moje podejście do świata. Temat aborcji był tu tylko takim wyzwalaczem do głębszego zastanowienia się nad różnymi kwestiami. Ale przeczytajmy to do końca, bo ja też jestem ciekawa jak Pisarz to przedstawił...

Pisarz: Tylko pamiętajcie, że to jest tylko fragment, który jeszcze będzie podlegał poprawie.

Magda: No, to czytajmy już.

Marta: Ok.


-*-


W każdym razie, póki co, na tym spotkaniu były oczywiste dla wielu stwierdzenia związane z kwestią aborcji i praw kobiet oraz walki o te prawa, które dla mnie wcale takie nie były... Były też takie, z którymi się w pełni zgadzałam, bo choć uważałam, że dziecko zaczyna się od poczęcia, to jednocześnie uważałam, że w pewnych sytuacjach kobieta powinna mieć prawo dokonać aborcji, zdecydować czy to dziecko powinno się urodzić, czy ma cierpieć, albo czy jest gotowa podejmować ryzyko gdy ciąża zagraża jej życiu. I tego typu sytuacje nie powinny były być, według mnie, karane. Jednocześnie zdawałam sobie sprawę z tego, że nie wszystkie kobiety postrzegają ciążę tak jak ja i starałam się brać to pod uwagę w myśleniu o tym jak kształtować prawo. Choć muszę przyznać, że ciężko było mi stwierdzić, że skoro one nie uważają swojego dziecka za dziecko, to znaczy, że mają prawo je zabić, bo jest dla nich niewygodne...

Ale wszystko po kolei... padały więc podczas spotkania hasła bardziej ogólne...


-*-


'Czasem warto zastrajkować!

Dla siebie, dla żony, dla partnerki, dla córki, dla wnuczki, dla siostry, dla koleżanki, dla Pani ze spożywczego, dla Pani z urzędu, dla niepracującej mamy, dla nauczycielki, dla lekarki, dla policjantki, dla chrześcijanki, dla muzułmanki, dla ateistki, dla każdej kobiety!

Warto!

By każda kobieta, w zgodzie z własną wiarą, własnym sumieniem, miała prawo w tym momencie najtrudniejszym, który miał być najpiękniejszy, sama decydować o swoim życiu, o swojej ciąży, o tym ile cierpienia jest w stanie znieść sama i na ile cierpienia płodu, który nosi w sobie, jest w stanie się zgodzić.

Warto!

By każda kobieta w tej sytuacji mogła liczyć na należną jej pomoc, a nie została skazywana na wielomiesięczne tortury.'


#WyborNieZakaz #PiekłoKobiet


'Matko, Ojcze, Siostro, Bracie, Sąsiadko, Sąsiedzie, Pani Poseł, Panie Pośle, Panie Prezydencie, Pani Prezydent - czy zgadzasz się bym cierpiała bardziej niż to konieczne gdy okaże się, że moja ciąża nie zakończy się szczęściem? Czy naprawdę chcesz mnie zmusić do takiego cierpienia przez kilka kolejnych miesięcy? Dlaczego?'


#WyborNieZakaz #PiekłoKobiet


-*-


Padały stwierdzenia dotyczące tego kto tak naprawdę odpowiada za prawo, kto decyduje o tym co później dotyczy nas wszystkich...


-*-


'To nie ja decyduję? To nie Ty decydujesz?

Ty i ja wybieramy posłów, posłanki, senatorów i senatorki, prezydenta, prezydentkę.

Posłowie i posłanki, senatorowie i senatorki uchwalają ustawy, ustalają prawo.

Posłowie i posłanki wpływają nawet na wybory sędziów i sędzin.

Prezydent lub Prezydentka zatwierdza ustawy.

Sędziowie i sędziny orzekają co jest zgodne z prawem.

To Ty o tym decydujesz jak wygląda prawo. To ja o tym decyduję.'


-*-


Były dyskusje o tym jak rozmawiać o aborcji, o płodzie, zarodku, dziecku, jak ciąża wpływa na kobiety, jak aborcja wpływa na kobietę, na otoczenie, jak traktować kobiety w ciąży... Było w tym wiele haseł na co dzień słyszanych na ulicach, na spotkaniach, ale było też kilka nowych, które pozwalały inaczej spojrzeć na ten temat.


-*-


'Każda i każdy z nas ma pewnie własne podejście do tego jak rozmawiać z ludźmi, których kochamy, a którzy mają inne od naszego zdanie w temacie aborcji. I według mnie z każdym podejściem można dyskutować.'


'A według mnie aborcja jest 'cool'. I tak trzeba o niej rozmawiać. I tyle w temacie.'


'No, ja się nie do końca z tym zgodzę. Dla mnie to jest sytuacja szczególna i aborcja nie jest 'cool', gdyż jest zabiegiem medycznym, który może powodować, że kobieta będzie miała powikłania; może wpływać na zmiany hormonalne w ciele kobiety, na psychikę, relacje z otoczeniem, etc.

Jednocześnie gdy mówimy o ciężkich i letalnych wadach płodu, aborcja tym bardziej nie jest 'cool', gdyż często kobiety, które są w ciąży chcą urodzić swoje dziecko, a okazuje się, że jeśli je urodzą, to będzie ono bardzo cierpiało, więc mówienie, że aborcja jest 'cool' wydaje mi się 'nienajtrafniejsze'.

Niemniej jednak, żaden z tych powodów nie zmienia faktu, że aborcja powinna być legalna.'


'Oj, mówienie o tym, że kobieta będzie miała powikłania po aborcji jest typowe dla antyaborcjonistów i tendencyjne. Większość kobiet nie ma powikłań, aborcja nie wpływa na ich psychikę... A jeżeli wpływa ona (aborcja) na relacje kobiety z otoczeniem, to być może powinnyśmy powiedzieć, że to otoczenie nie jest 'cool', a nie aborcja.'


'A dla mnie tu w ogóle inna kwestia jest istotna. Uważam bowiem, że kobieta ma prawo nazywać nawet kilkudniowy zarodek dzieckiem i tak go traktować. Ma też prawo nazywać tak zarodki i płody innych kobiet, bo póki co mamy wolność wypowiedzi i przekonań. I to jest ważne. To jednak jak kobieta (czy mężczyzna) postrzega osobiście zarodek, płód, dziecko to inna sprawa niż jak postrzega te sprawy medycyna, religia oraz prawo. I powinniśmy to rozróżniać w rozmowie.'


'Dla mnie z kolei ważne jest byśmy pamiętały... i pamiętali, że decyzja dotycząca aborcji dla jednych kobiet może być bardzo prosta i bez wpływu na psychikę, dla innych może być dewastująca. I każda z tych emocja jest pełnoprawna. I nie należy mówić żadnej kobiecie, ani też żadnemu mężczyźnie, który także oczekiwał dziecka, że nie ma prawa się w jakiś sposób czuć. Każdy ma prawo do swoich uczuć. To jednak nie zmienia faktu, że każda kobieta zgodnie z polską konstytucją powinna mieć prawo do dokonania aborcji.'


'No, i w ogóle kobieta powinna być otoczona szczególną opieką w tej sytuacji gdy uzna, że takiej opieki potrzebuje, a nie powinno się jej rzucać kłód pod nogi.'


'W pełni się zgadzam. Ja bym jeszcze zwróciła uwagę na to, że gdy poruszamy wątek aborcji powinnyśmy też myśleć o tym jak rozmawiać z ludźmi, z którymi czujemy, że chcemy jeszcze o tym rozmawiać; z ludźmi, którzy są przeciwnikami legalizacji dostępu do aborcji dla kobiet i niebinarnych osób w ciąży, tak aby te nasze rozmowy były skuteczniejsze.


I szukałam nawet w internecie informacji na ten temat, jakichś porad odnośnie tego 'jak rozmawiać' i szczerze powiedziawszy, to mocno mi to namieszało w głowie z początku, bo znalazłam bardzo dużo tego typu porad, porad wskazujących na różne aspekty związane z tematyką aborcji i tym jak jest ona społecznie postrzegana. Tyle tylko, że jedne z tych porad zachęcają do mówienia o 'prawie do wyboru' zamiast o 'prawie do aborcji', inne wręcz przeciwnie; jedne zachęcają by mówić, że 'aborcja jest ok', tak by słowo 'aborcja' i zabieg aborcji nie były stygmatyzowane, by nie mówić, że 'aborcja to wybór mniejszego zła', a po prostu 'decyzja wynikająca z tego jak osoba, która zaszła w ciążę planuje swoje życie' (to taka wojna o język), a inne uczulają, żeby jednak trzymać się tego języka, który na pewno będzie zrozumiany. Jest też mnóstwo o tym by uczulać na to o czym i my tu dziś już rozmawiałyśmy, że 'aborcja nie jest dramatem', a wręcz może być bardzo pozytywna.


No, ale jednocześnie, dla wielu osób stwierdzenie, że 'aborcja jest cool', 'aborcja jest ok' jest czymś nie do przyjęcia. O ile są w stanie zgodzić się, że 'aborcja czasami jest konieczna', to nie są w stanie zgodzić się, że 'aborcja powinna być uznawana za coś najzwyklejszego w świecie'.


Język jest według mnie ważny, wychowanie jest ważne, zmiana języka, zmiana myślenia nie zachodzi jednak w przeciągu jednej godziny i zapewne nie zajdzie podczas naszej kilkunastominutowej rozmowy z drugą osobą. I o tym też warto pamiętać.


I faktycznie, zgadzam się, że powody do aborcji mogą być różne: 'kobieta nie chce być matką w danym momencie' lub 'kobieta nie chce być matką dziecka, które umrze w 2 minuty po porodzie' lub 'kobieta nie chce być matką dziecka, które przez całe życie będzie cierpiało ból i nigdy nie będzie samodzielne', etc.


I ok. Według mnie, każdy człowiek ma prawo do posiadania własnego zdania na jakikolwiek temat, może uważać, że taka lub inna aborcja jest ok lub że żadna aborcja nie jest ok, każdy człowiek ma prawo uważać, że należy o tym mówić w ten czy inny sposób.


Po tych wszystkich internetowych poradach doszłam jednak do wniosku, że nie ma jednego sposobu rozmawiania o aborcji. Takie jest moje zdanie. Myślę, że przed rozmową zdecydowanie warto samemu zastanowić się co myślimy na ten temat, zapoznać się z tym jakich argumentów proponują używać różne grupy walczące o:

- prawa kobiet do aborcji gdy zagrożone jest życie kobiety,

- uznanie że aborcja powinna być traktowana jak jakikolwiek inny zabieg (jak wycięcie migdałków czy usunięcie zmiany skórnej), etc.

Ale przede wszystkim w przypadku rozmowy o aborcji, warto zwrócić uwagę jakiego języka używają ludzie z którymi rozmawiamy i rozmawiać z nimi w ich języku, być może zmieniać trochę ten język, tak by odchodzić od różnych wypaczeń, ale używać jednak takiej terminologii, którą będą te osoby w stanie zrozumieć. To trochę podobnie jak - o tym czy rozmawiamy po polsku, angielsku czy chińsku - decydujemy na podstawie tego z kim rozmawiamy, tak jak dobieramy używane sformułowania do wieku naszego rozmówcy, tak jak inaczej przekonujemy różnych wyborców do głosowania. Ludzie są różni i warto o tym pamiętać podczas rozmowy.”


-*-


Jak słyszysz, przeważająca większość wypowiedzi była pro choice. Myślę, że w tym samym momencie w innym miejscu odbywało się też wiele spotkań, na których większość skłaniała się w przeciwną stronę. Ja jednak tym razem trafiłam akurat na to spotkanie.

Rozmawiałyśmy też o tym co możemy robić oprócz rozmowy, na co dzień, jak reagować na sytuacje, które widzimy na ulicy, na prezentacje martwych płodów, na jeżdżące ulicami furgonetki antyaborcyjne, etc.


-*-



„Myślę, że mogłybyśmy ustawić stoisko przed każdym kościołem, przy którym to stoisku informowałybyśmy ludzi o tym dlaczego aborcja powinna być legalna”


„Ja myślę, że raczej powinnyśmy zostawiać ulotki z informacjami gdzie dzwonić, z kim się kontaktować. I tworzyć też grupy wsparcia tak lokalnie. To może być ważne dla kobiet, które nie mają aż tak łatwego dostępu do internetu w domu.”


„Ja z kolei myślałam o symbolach, o tych na marszach i w domach i noszonych na co dzień. I choć trochę się boję jak ludzie by na to reagowali, to myślę, że może dobrym pomysłem byłoby noszenie nie tylko symboli oznaczających naszą walkę, ale także biało-czerwonych barw, albo oznak wiary gdy ktoś wierzy, tak aby nie pozwolić antyaborcjonistom przejmować tych symboli na własność. Bo Polska jest ważna i religia dla wielu z nas też jest ważna i myślę, że powinnyśmy i powinniśmy pokazywać, że jesteśmy Polkami i Polakami, niektórzy wierzącymi, którzy mają takie a nie inne poglądy.”


„No, ja się zgadzam. W ogóle uważam, że nazywanie niektórych ludzi narodowcami, mówienie, że ktoś jest z obozu narodowego jest pomyłką, bo to co oni reprezentują swoim zachowaniem nie jest 'narodowe'. To my tak naprawdę działamy dla dobra narodu, my dbamy o rozwój tego narodu i o to, aby wszyscy obywatele i obywatelki tego narodu czuły się bezpiecznie, czuły, że tutaj jest dla nich miejsce, że to jest ich kraj.”


„Ja bym jeszcze dodała, że w sytuacji gdy widzimy, że ktoś stoi z plakatem, na którym znajdują się martwe płody, to należy zwracać tym ludziom uwagę, że pokazywanie dzieciom, które przechodzą obok tego typu treści jest w Polsce raczej zakazane. To znaczy, z tego co wiem, to przynajmniej na filmach musi być jakiś znaczek, filmy te muszą być po konkretnej godzinie, etc.”


„To według mnie nie zadziała. Rozmawianie z takimi ludźmi wydaje mi się trochę jak rzucanie grochem o ścianę, bo oni są za bardzo w swoim świecie w tym momencie. I każdy kto nie jest z nimi, jest przeciwko nim.”


„No nie wiem. Myślę, że warto próbować.”


„A ja wręcz myślę, że powinno się takim ludziom robić zdjęcia i robić zdjęcia tych plakatów i zgłaszać, że popełniają przestępstwo pokazując tego typu treści dzieciom.”


„Ja też myślę, że warto im uświadamiać jak złe jest ich zachowanie, choć robienie im zdjęć to może już trochę przesada. Ale przykładowo, można ich zapytać czy gdyby walczyli z pornografią dziecięcą, to puszczaliby filmy pornograficzne z udziałem dzieci na ulicach?”


„No, to jest trochę coś innego.”


„Tak, wiem, ale mnie się wydaje, że to trochę bardziej może im unaocznić co robią. Bo chyba nikt nie uważa, że pokazywanie pornografii dziecięcej gdziekolwiek, a tym bardziej na ulicach jest czymś dobrym, więc nawet jeżeli cel jest szczytny, to jednak cel nie uświęca środków.”


„Z tą pornografią dziecięcą to nie całkiem trafne według mnie, bo pornografia dziecięca faktycznie jest czymś złym, a aborcja nie jest.”


„Nie, no to oczywiście. Tu bardziej chodzi nie o to by przekonywać ich w tym momencie, że aborcja jest ok, tylko uświadamiać im, że to co oni robią jest nie fair, niemoralne (niezgodne z prawem?) wobec tych wszystkich dzieci, które ich mijają i widzą tego typu obrazy i albo zapytają opiekunów co to takiego, albo gdzieś im te obrazy utkwią w pamięci...”


„No, coś jest na rzeczy. Ja bym jeszcze dodała, że warto zgłaszać tego typu sytuacje do policjantów, którzy chronią te prezentacje. I tak, wiem, że Ci policjanci mówią, że oni nie są od tego by cokolwiek robić, poza tym co mają w rozkazie. Ale w takim razie można tym policjantom robić zdjęcia i jasno ich informować, że uważamy, iż chronią przestępców i nie zgadzamy się, żeby policja chroniła przestępców i w związku z tym zgłosimy tę sprawę do odpowiednich urzędów.”


„No, ja nie wiem. Tu jednak jest trochę grząski teren. Robienie zdjęć policjantom? I gdzie to możemy zgłosić?”


„To ok, może nie robienie zdjęć, ale zbieranie danych do zgłoszenia. A zgłaszać można najpierw do polskich urzędów, a następnie do unijnych. Bo nie może być tak, że policja chroni przestępców. Bo, tu podobnie jak z tym 'puszczaniem pornografii dziecięcej', czy gdyby Ci ludzie zdecydowali się puszczać taki film, to policja też by ich chroniła? Albo gdyby chcieli puścić film z zabiegu aborcji? Albo kogoś pobić kto ma inne poglądy? Lub ukamienować?”


„No, to już trochę grubo.”


-*-


I tak dyskutowałyśmy o tym jak można, należy się zachowywać w różnych sytuacjach. Dla mnie osobiście te wszelkie bardziej konfrontacyjne pomysły wydawały się zbyt mocne, zwłaszcza że mój stosunek do aborcji był też trochę innych niż większości obecnych, ale wiele dziewczyn miało w sobie tak dużo gniewu na to jak niektórzy 'wierzący', niektórzy ludzie na ulicy uważają, że mają prawo ich pouczać, nazywać morderczyniami, decydować o ich życiu, ich ciele, że i te bardziej radykalne pomysły cieszyły się uznaniem. Oczywiście, to wszystko było teoretyczne i jak przełożyło się to na rzeczywistość, to już zupełnie inna historia.

To co na ten moment dla mnie było ważne, to fakt, że w trakcie dalszej dyskusji padało też wiele przemyśleń dotyczących tego co oznacza być chrześcijaninem / chrześcijanką i jak powinien się chrześcijanin / powinna się chrześcijanka zachowywać, kiedy można powiedzieć, że ktoś zachowuje się jak prawdziwy chrześcijanin / prawdziwa chrześcijanka, a kiedy nie można - w związku z aborcją czy traktowaniem ludzi niebinarnych... Z perspektywy czasu myślę, że były to bardzo naiwne przemyślenia, niemniej jednak bardzo dla mnie cenne... Ale po kolei...


-*-

„Każdy kto był wychowywany w danej kulturze, rodzinie, z danymi wartościami może się czuć w pewnych sytuacjach oburzony. I każdy ma prawo do swoich uczuć, bo jesteśmy ludźmi i negowanie własnych odczuć nie jest zdrowe. Istotną kwestią jest sprawa tego w jaki sposób sobie z tymi uczuciami radzimy.”


„Dokładnie. Chrześcijanie, którzy uznają że dzieckiem posiadającym duszę jest się od poczęcia, mają prawo oczekiwać, że prawo będzie tych dzieci broniło i zakaże aborcji, tak samo jak Świadkowie Jehowy mają prawo oczekiwać, że prawo zakaże transfuzji krwi (w której jest 'dusza ciała'), jak Muzułmanie, że prawo zakaże kobietom chodzić z odkrytymi włosami, twarzami, etc. Niemniej jednak państwo polskie posiada konstytucję i zobowiązane jest do przestrzegania praw człowieka oraz jest państwem demokratycznym, dlatego oczekiwania poszczególnych grup (mniej lub bardziej absurdalne z punktu widzenia innych grup) nie mogą zostać uznane za prawo jeżeli są sprzeczne z prawami człowieka, konstytucją oraz (stety lub niestety) wolą większości Polaków.

Osoby, które oburzają się na kobiety dokonujące aborcji także mają do tego prawo, tak jak każdy człowiek ma prawo oburzać się na cokolwiek. Niemniej jednak prawo do posiadania uczuć nie jest prawem do obrażania kogokolwiek ze względu na swoje uczucia, nie jest prawem do dokonywania samosądów w oparciu o swoje prywatne przekonania religijne.

Jeżeli dopuścić do tego typu sytuacji, to Świadkowie Jehowy, którzy uznają, że przetaczanie krwi jest niezgodne z wolą Boga (zgodnie z zapisem w Dziejach Apostolskich - Dzieje 15: 28-29 - Pismo Święte w Przekładzie Nowego Świata) i mają pełne prawo do swoich religijnych poglądów, mogliby uznać, że lekarze przetaczając dzieciom krew podczas operacji krzywdzą te dzieci i narażają ich na gniew Boga (nawet jeżeli te dzieci i ich najbliżsi nie wierzą w duszę we krwi i przetaczanie jej im nie przeszkadza) i nazywać tych lekarzy 'niegodziwcami', etc.”


„Ja powiem krótko i trochę od innej strony. Osoba, która torturuje kobiety nie jest chyba prawdziwym Chrześcijaninem, prawda? Osoba, która nienawidzi kobiety nie jest raczej prawdziwym Chrześcijaninem, prawda?

Bóg jest we mnie czy tego chcesz czy nie. Jeżeli mnie nienawidzisz za moją wiarę, za moje poglądy, za to że jestem - nienawidzisz Boga. A jeśli nienawidzisz Boga to raczej nie jesteś prawdziwym Chrześcijaninem?

Osoba, która nienawidzi kogokolwiek nie zasługuje według mnie na miano prawdziwego Chrześcijanina, bo Chrześcijanin otrzymał jedno główne przykazanie od Chrystusa: 'będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego'. I jeśli ktoś nie stosuje się do tego przykazania, to nie może się raczej nazywać Chrześcijaninem. To trochę tak jak nie może nazwać się wegetarianinem, ktoś kto je mięso, bo jego jedynym 'przykazaniem' jakie otrzymał jest 'zakaz jedzenia mięsa'. Tak więc jeśli ktoś nie stosuje się do głównego przykazania danej wiary, nie jest prawdziwym wyznawcą tej wiary. Prawda?”


„A ja bym do tego jeszcze dołożyła, że nazywając ich lewaczką, pedałem, lesbą - krzywdzisz ich. A krzywdząc ich - krzywdzisz Boga (albowiem cokolwiek im żeście uczynili, mnieście uczynili - powiedział Bóg), grzeszysz.

Nie masz więc prawa przyjmować Boga w komunii dopóki szczerze nie będziesz żałował za grzech, który popełniłeś. Dopóki Boga i ich nie przeprosisz.”


„Właśnie - jeżeli chcesz mnie skrzywdzić, pobić, zabić - grzeszysz.”


„W pełni się z Wami zgadzam. I słuchajcie, odzyskajmy kościoły miłością dla miłości, dla prawdziwych chrześcijan, chrześcijan, którzy kochają ludzi, a nie gardzą nimi, dla wszelkich ludzi, którzy nawet jeśli nie otrzymali łaski wiary w Boga chcą Go odwiedzić, gdyż jest On otwarty na spotkanie ze wszystkimi.

Bóg nie nienawidzi, Bóg kocha. Nawet gdy ktoś błądzi. Nawet gdy ktoś grzeszy.

Dla chrześcijan, którzy gardzą ludźmi, nazywają ludzi gorszym sortem, mówią o ludziach 'tęczowa zaraza' nie powinno być miejsca w kościele miłosiernego Chrystusa dopóki nie przeproszą Boga, za to, że tak perfidnie wykorzystywali Go do walki o swoją nienawistną wizję świata. Jeśli Ci ludzie chcą być chrześcijanami muszą szczerze żałować za swoje grzechy, przeprosić wszystkich, których gnębili, opluwali, wyzywali, których skazywali na tortury i jeszcze się z tego powodu cieszyli.

Kościoły nie mogą należeć do takich nienawistnych ludzi, bo to jest prawdziwe świętokradztwo gdy ktoś w kościele miłości szerzy mową i czynem nienawiść do bliźniego.

Kościoły powinny należeć do ludzi, którzy kierują się w życiu miłością bliźniego, starają się go zrozumieć, tak jak czynił to Chrystus.”


-*-


Och, jak naiwne to były stwierdzenia... A jednocześnie - jak wiele emocji budzące...


-*-


„Pięknie powiedziane. Kochani Chrześcijanie, kochane Chrześcijanki tu obecni / obecne, bracia i siostry, nie dajmy się prowokować dzisiejszym Adolfom nawołującym do nienawiści.

Bo nie wiem czy wiecie, ale tak, Adolf H. też był chrześcijaninem, ochrzczonym i bierzmowanym chrześcijaninem, który pomógł wprowadzić w Niemczech konkordat. A jednocześnie nienawidził Żydów, Polaków i osoby innych narodowości oraz swoich rodaków, którzy według niego byli gorsi, jak osoby homoseksualne.

Nie pozwólmy aby historia się powtórzyła, nie pozwólmy aby politycy wykorzystywali wiarę w tak niecnych celach jak Adolf H., by dzielić, przyzwalać na przemoc, tortury wobec kobiet, a nawet by do tej przemocy nakłaniać.

Chrześcijaństwo jest religią miłości, a niektórzy politycy i hierarchowie wykorzystują tę wiarę do szerzenia nienawiści.

Nie pozwólmy politykom i zbłąkanym księżom szerzyć nienawiści w imię Chrystusa. Pokażmy im, że chrześcijaństwo to religia miłości.

Powiedzmy śmiało: jestem chrześcijaninem, jestem chrześcijanką i jestem przeciwny / przeciwna szerzeniu nienawiści przez księży i polityków powołujących się na Chrystusa.

Politycy i księża, którzy szerzą nienawiść nie mają prawa przyjmować komunii świętej dopóki nie przeproszą za swoje grzechy tych których skrzywdzili, nie przyznają się do winy, nie wykażą się szczerym żalem za te grzechy.

Chrześcijaństwo jest religią miłości, a nie nienawiści.”


„Hej, hej. Rozumiem, że jesteśmy tu w emocjach, ale pamiętajmy, żeby jednak nie porównywać tego co się teraz u nas dzieje z tym co zrobił Adolf H. Na tym etapie to mi się wydaje nieuzasadnione, a nawet krzywdzące wobec milionów osób, które straciły przez Adolfa życie i pamięci o tych wszystkich, którzy przez niego cierpieli. No, to jest jednak różnica i myślę, że warto to uwzględnić wygłaszając swoje, nawet słuszne, poglądy.

I mówienie, że Adolf H. był chrześcijaninem i zestawianie go z dzisiejszymi chrześcijanami, nawet jeśli mówią oni rzeczy, które nam się z chrześcijaństwem wydają sprzeczne, takie zestawianie wydaje mi się krzywdzące dla tych ludzi i krzywdzące dla sprawy. Bo jak zaczynasz rozmowę od 'zachowujesz się jak Adolf', to będzie Ci bardzo ciężko dojść z tą osobą do porozumienia - z osobą, którą porównujesz do (jak często jest on określany) 'najgorszego zbrodniarza w dziejach ludzkości'.

Czyli - jak najbardziej - ja też uważam, że chrześcijaństwo jest religią miłości, a nie nienawiści i niektórzy politycy i księża wygłaszając swoje mowy zdają się przeczyć tym ideom, ale porównywanie ich do Adolfa H. to jednak duża przesada. Pamiętajmy o tym.”


„No, ok. Ja to tylko dla przykładu powiedziałam, żeby pokazać, iż to, że ktoś współpracuje na pewnym etapie z Kościołem i może wydawać się być w związku z tym osobą wrażliwą i kochającą ludzi, nie zawsze jest prawdą. Czasami ktoś wykorzystuje wiarę do własnych celów. Ale ok. Porównania do Adolfa H. odwołuję. Przepraszam.”


„Ja też myślę, że z tym Adolfem, to za dużo. Ale zgadzam się z tym, żebyśmy odwoływali się do miłości, o której mówi chrześcijaństwo. Bo przecież Chrystus dał nam - chrześcijanom i chreścijankom - dwa przykazania: byśmy Boga miłowali i byśmy miłowali się wzajemnie.

'Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego'

I jeżeli ktoś nie stosuje się do tego, to zwyczajnie nie jest chrześcijaninem, chrześcijanką. Bo chrześcijaninem / chrześcijanką się jest, a nie bywa.

Nie można powiedzieć, że w niedzielę w kościele to ja oczywiście wszystkich kocham, ale zaraz po wyjściu z tego kościoła to Ci wszyscy Żydzi, lewacy, geje, lgbt+, etc. to największa zaraza, którą trzeba zwalczać.

A jak już ktoś coś takiego mówi w kościele, to na pewno nie jest to sługa Boga, a raczej Szatana.”


-*-


Och, jak naiwne (i po części - może - nieuprawnione) były te nasze wypowiedzi... Na przykład, arbitralne uznawanie, że ktoś jest lub nie jest chrześcijaninem, widzenie świata w czerni i bieli, swoisty brak dopuszczania do siebie faktu, że życie jest jednak trochę bardziej skomplikowane, że nie da się tak prosto określić kto kim jest, a może nawet nie powinno się tego robić... dzielić ludzi na dobrych i złych, ich i naszych (prawdziwych i nieprawdziwych chrześcijan)... Ale tak wtedy rozmawialiśmy i rozmawiałyśmy. I tak jak mówię, z częścią z tych haseł zdecydowanie bym się zgodziła, ale na pewno nie ze wszystkimi. Wszystkie jednak dawały do myślenia... I w końcu były też wypowiedzi odnoszące się do biologii i wiary łącznie w kwestii życia, śmierci i zabijania. I to one były tym czynnikiem, który spowodował, że poszłam na Wykład Profesor Oliwki... Wykład, na którym spojrzałam inaczej nie tylko na kwestie aborcji i podejścia do aborcji oraz na kwestie stricte prawne związane z prawami człowieka, ale także (a może - przede wszystkim) na kwestie religii i podejścia do religii.


-*-


„Nie każda zapłodniona ludzka komórka jajowa stanie się żywym człowiekiem. Tak jak nie każda niezapłodniona ludzka komórka jajowa z ludzkim DNA stanie się nowym człowiekiem. Każda ma taką możliwość jeśli zajdą do tego warunki, ale nie każda człowiekiem się stanie.”


„Jeżeli kobieta zaszła w ciążę i w jej organizmie znajduje się kilka/kilkanaście komórek, które powstały z połączenia jej materiału genetycznego z materiałem genetycznym partnera, to te kilkanaście komórek to jeszcze nie jest człowiek. Te kilkanaście komórek formuje się by stać się człowiekiem, czyimś dzieckiem, synem, córką, ale póki co - jest dopiero kilkunastoma komórkami. A czasami, nawet jeśli bardzo będziemy się starali, to i tak nie uformuje się z nich człowiek.”


„Wiecie, gdyby w danym kraju zapadł wyrok, że aborcja jest nielegalna, to należałoby przede wszystkim zadać pytanie o to kiedy zaczyna się człowiek i kiedy kończy, gdyż te kwestie są ze sobą powiązane.”


-*-


I wtedy jedna dziewczyna wyciągnęła taki transparent, na którym było pewne logiczne rozumowanie...


-*-


'Czasem warto pomyśleć logicznie:...'


-*-


O samej treści tego co tam było powiem Ci za chwilę. W każdym razie, wiele się wtedy dowiedziałam i o biologii człowieka i o psychice i o tym, że rozmawiając, warto się zastanawiać jakie są konsekwencje decyzji dotyczących definicji, które chcemy przyjąć, etc. I to ta dziewczyna zaprosiła nas na wykład Profesor Oliwki, na którym właśnie o takich sprawach dyskutowano. I kilka dni później dotarłam na ten wykład.


-*-


Wykład Profesor Oliwki

Wykład Profesor Oliwki

o aborcji, zmartwychwstaniu, boskiej miłości i wszechobecnych konsekwencjach


Wykładu część I: O definicjach życia i ich konsekwencjach


„Usunięcie nawet jednej zapłodnionej komórki z organizmu kobiety to usunięcie żywego organizmu. Z tym raczej nie da się dyskutować.”


-*-


Tak swój wykład zaczynała profesor Oliwka. Po takim wstępie ludziom albo rzedły miny, albo pojawiał się gigantyczny uśmiech na twarzy (oczywiście w zależności od podejścia do pewnych kwestii). To co się jednak działo później, to było... Myślę, że mogę powiedzieć, że było to cenne dla wszystkich obecnych na wykładzie.


-*-


„To z czym dyskutować można, to kwestia definicji i konsekwencji tych definicji, które przyjmujemy mówiąc o życiu, śmierci, organizmie, osobie oraz emocjach, które są z tym związane.


Ale po kolei...


Pewnie większość z Was tutaj zebranych ma jakieś poglądy na tematy o których będziemy rozmawiali i rozmawiały. Pewnie macie czasami bardzo rozbieżne podejście do owych tematów. I ok. Na dziś dzień chciałabym, żebyście przyjęli / przyjęły, że to jest w porządku, że macie te inne poglądy.

Domyślam się oczywiście, że część z Was czuje się jakbyście byli na wojnie: 'wojnie o prawa kobiet' lub 'wojnie o prawa „nienarodzonych dzieci”' (w zależności od tego po której stronie tej przysłowiowej barykady jesteście). Część z Was ma być może ochotę krzyczeć, czasem z bólu, czasem w szale wojennym, czasem z poczucia bezsilności. I macie oczywiście pełne prawo do swoich odczuć, macie prawo krzyczeć gdy czujecie, że ktoś krzywdzi Was, Waszych najbliższych lub kogoś na kim Wam zależy. I nikt tego prawa nie może Wam odebrać. Na tym naszym dzisiejszym wykładzie chciałabym jednak, abyśmy nie krzyczeli / nie krzyczały, a próbowali / próbowały zastanowić się nad tym tematem na tyle spokojnie na ile będzie to możliwe.

Zacznijmy więc od tego, że, raz jeszcze, macie pełne prawo do posiadania własnych przekonań. Ja będę się starała rozumieć i szanować wszystkie Wasze podejścia. Pamiętajcie jedynie o tym, aby być w tych swoich przekonaniach konsekwentnymi i starajcie się rozumieć jakie są konsekwencje tych Waszych przekonań. Starajcie się jednocześnie przyznawać takie samo prawo do posiadania odmiennych poglądów swoim znajomym i nieznajomym, nawet gdy jest to trudne. Przynajmniej na tym dzisiejszym wykładzie.


Wracając więc do naszego tematu...


W naturze obserwujemy wiele jednokomórkowych organizmów. Organizmy jednokomórkowe zaczynają się na jednej komórce, przez całe swoje życie są tą jedną komórką i na jednej komórce swoje istnienie kończą. W międzyczasie mogą się jeszcze powielić (rozmnożyć) w ten czy inny sposób, dając w ten sposób całkowicie nowy jednokomórkowy organizm, który na jednej komórce się zaczyna i na jednej kończy.


I już przy tych organizmach przyjmujemy pierwsze definicje. Już tutaj definiujemy czym jest według nas 'życie' i 'śmierć', rozróżniamy 'ożywione' i 'nieożywione'.


Nie wchodząc w tym momencie w głąb definicji 'życia jednej komórki', jeżeli zgodzimy się z tą definicją 'życia', którą stosujemy do organizmów jednokomórkowych, to konsekwentnie - z biologicznego punktu widzenia - możemy przyjąć, że także każdy organizm wielokomórkowy zaczyna życie kiedy jest tą jedną komórką. I jednocześnie, co często umyka w dyskusjach, konsekwentnie, każdy organizm wielokomórkowy kończy się kiedy zginie jego ostatnia żywa komórka.


I pewnie część z Was już wie jakie mogą być, właśnie, 'konsekwencje' przyjęcia tych definicji.


Pierwszą konsekwencją jest stwierdzenie, że aborcja to usunięcie żywego organizmu.


Drugą konsekwencją jest stwierdzanie, że człowiek nie umiera gdy 'umiera' mózg (bo przecież wiele komórek ciała człowieka żyło przez pewien czas przed pojawieniem się owego mózgu i może żyć przez pewien czas po tego mózgu 'śmierci'). Pewnie, życie takiego człowieka zapewne staje się 'uboższe', niemniej jednak wiele jego komórek jeszcze żyje. To jest (przy takim rozumieniu) żywy człowiek bez żywego mózgu (albo z częściowo martwym mózgiem). Jest to człowiek, który powoli odchodzi, umiera, ale (przyjmując definicję jednokomórkową) wciąż żyje.


Trzecia konsekwencja jest już bardziej pragmatyczna, a jest nią stwierdzenie, że w związku z powyższym wszelkie przeszczepy dokonywane od tak zwanych 'zmarłych' są tak naprawdę przeszczepami od 'żywych' (bo przecież te komórki żyją, czyli organizm, z którego je pobieramy też żyje). I tu pojawia się pytanie czy w takim razie nie powinniśmy, nie powinnyśmy zakazać tego typu pobierania organów od tych 'żywych' ludzi, gdyż w ten sposób albo przyczyniamy się do ich 'śmierci', albo tworzymy 'ludzi podwójnych', gdyż w tym momencie w jednym człowieku (biorcy / biorczyni takiego organu) umieszczamy drugiego 'żywego' człowieka i od tej pory te dwa organizmy koegzystują. Jest to więc bardzo szeroki temat do którego dyskusji być może wrócimy podczas dalszych zajęć.


I mamy jeszcze jedną - ostateczną konsekwencję, która dotyczy już kwestii bardziej religijnej, a konkretnie religii chrześcijańskiej. Tutaj, to już bardzo przejaskrawiona sytuacja i chciałabym, abyście zdawali i zdawały sobie sprawę, że przedstawiam ją tylko na potrzeby naszej dyskusji, nie chciałabym nikogo z Was tymi kilkoma najbliższymi zdaniami urazić, a jeśli ktoś pomimo wszystko poczuje się urażony, z góry przepraszam.

Oczywiście, statystycznie, dwie na trzy osoby na świecie (czyli około 5 miliardów ludzi) uważają, że Jezus był zwykłym człowiekiem. Różnić się mogą te osoby w postrzeganiu działalności Jezusa i jego przekonań o miłości bliźniego i traktowaniu wszystkich z tą właśnie miłością, niemniej jednak raczej wszyscy stwierdzą, że Jezus żył jako człowiek i zmarł jako człowiek. I tyle. Pozostała jedna na trzy osoby na świecie (czyli około 2,5 miliarda ludzi) uważa, że Jezus po swojej śmierci zmartwychwstał.

I teraz, przyjmując że Jezus został ukrzyżowany w piątek o 15.00, a w niedzielę rano (załóżmy, że około godziny 7.00) wyszedł z grobu, oznacza to, że od jego 'śmierci' do 'zmartwychwstania' upłynęło około 40 godzin.

W związku z powyższym, zgodnie z definicją 'jednej komórki', po takim czasie organizm Jezusa wciąż mógł być żywy, gdyż nie wszystkie jego komórki musiały do tego czasu umrzeć (według niektórych badań część komórek może przetrwać po śmierci mózgu nawet ponad 72 godziny).

Czyli ostatecznie - teoretycznie - konsekwencją takiego rozumienia 'życia' byłoby stwierdzenie, że Jezus w takim razie nigdy nie zmartwychwstał, bo po prostu nigdy nie umarł. A już na pewno nie umarł na krzyżu. Myślę, że z tym jednak nikt z wierzących w zmartwychwstanie by się nie zgodził.


I to są właśnie konsekwencje definicji, które przyjmujemy. A to dopiero początek...


I, szczerze powiedziawszy, nie ma nic złego przy przyjęciu, że organizm człowieka zaczyna się od jednej komórki i na jednej komórce kończy. Trzeba się jedynie liczyć z tym co tak naprawdę to stwierdzenie oznacza.”


-*-


Na twarzach zgromadzonych można było wtedy zauważyć istotną zmianę. Ci, którzy początkowo słuchali z uśmiechem, teraz wydawali się zdezorientowani, oburzeni, skupieni nad wymyślaniem kontrargumentów. Ci zaś, którzy wcześniej byli oburzeni, teraz uśmiechali się pod nosem albo kiwali głowami ze zrozumieniem i aprobatą. I te same treści zebrała właśnie na plakacie ta dziewczyna na naszym spotkaniu...


-*-


'Czasem warto pomyśleć logicznie:


Jeżeli: 1 komórka = żywy człowiek, to: żywy człowiek = gdy żywa 1 komórka!

Ostatnia komórka człowieka umiera nawet w 72 godziny po śmierci mózgu!

Ergo:

- Zakaz aborcji!

- Zakaz przeszczepów!

- Uznanie, że Jezus nie umarł na krzyżu i nie zmartwychwstał!'


-*-


Ale to zdecydowanie nie był koniec wykładu...


-*-


„Czyli, jak mówiłam, teoretycznie, jeżeli już 1 żywa komórka to żywy człowiek, to konsekwentnie i logicznie:

Należy wprowadzić zakaz aborcji płodu bez mózgu, bo jest w tym płodzie wiele innych żywych komórek.

Należy zakazać przeszczepów organów pobieranych od człowieka 'po śmierci', bo jest w nim jeszcze wiele żywych komórek, np. serce, płuca...

Lub wręcz przeciwnie, należy nakazać przeszczepy, bo dzięki temu ratujemy życie, które trwa jeszcze w tych różnych organach, ale jednocześnie należałoby przyjąć, że po przeszczepie w jednym ciele żyją dwie osoby i obu im przysługują prawa. A jeśli czyjeś organy przeszczepi się kilku osobom, to ta od której pobrano organy żyje w kilku osobach.

Należy zakazać pogrzebów ludzi do momentu, w którym wszystkie komórki danego człowieka umrą, co podobno czasami może trwać nawet do 72 godzin.

Należy zrewidować twierdzenie, że Jezus umarł na krzyżu, bo skoro było w nim jeszcze wiele żywych komórek gdy Go z krzyża zdejmowali, to logicznym byłoby przyjęcie, że był jeszcze żywy i być może umierał nawet przez kolejne 3 dni, a skoro wyszedł z jaskini o własnych siłach, to możliwe, że nigdy nie umarł.

Należy być konsekwentnym w swoim rozumowaniu gdy dotyczy to tak ważnej sprawy jak życie i śmierć człowieka.

Warto więc się zastanowić raz jeszcze nad tym czy uważamy, że jedna komórka to żywy człowiek? Zarówno na początku jak i na końcu życia...


I na tym moglibyśmy ten wątek zakończyć, aczkolwiek przeanalizujmy też sytuację w drugą stronę.


Przyjmując teraz, że człowiek umiera wraz ze 'śmiercią mózgu', konsekwentnie powinniśmy przyjąć, iż w momencie pojawienia się owego mózgu człowiek zaczyna swoje życie. Ergo, usunięcie płodu z mózgiem, kończy życie tego płodu... człowieka...


To oczywiście jednak nie jest takie proste...


Wiemy bowiem, że faktycznie po 'śmierci mózgu' człowiek może jeszcze żyć przez pewien czas podtrzymywany przez aparaturę, tak jak może żyć przy niewydolności płuc czy serca. Przyjęcie 'śmierci mózgowej' jako końca życia człowieka jest więc kwestią umowną. Być może powinniśmy więc przyjąć, że człowiek jest żywy jeszcze zanim pojawi się u niego mózg... I znów, to może oznaczać, że być może aborcja oznacza usunięcie z organizmu żywego człowieka, nawet gdy ten człowiek nie ma jeszcze mózgu...


Albo może powinniśmy pójść w drugą stronę, czyli uznać, że człowiek jest żywy tylko wtedy kiedy jest w stanie samodzielnie funkcjonować (i na początku i na końcu), czyli nawet jeśli jego mózg działa, ale serce nie pracuje, to jest on martwy. Pomyślcie jakie to niosłoby ze sobą konsekwencje na różnych etapach ludzkiego życia.


I w końcu - być może należałoby (i w przyszłości zostanie to zrobione) przyjąć jeszcze inną definicję 'śmierci' (zakończenia życia człowieka) i przez to 'rozpoczęcia życia człowieka'. Może nie jest też tak jak powiedziałam na początku, że 'usunięcie nawet jednej zapłodnionej komórki z organizmu kobiety to usunięcie żywego organizmu', może i z tym należałoby dyskutować.


Na ten moment, pierwsze, co chciałabym, abyście wzięły i wzięli sobie z tego wykładu to świadomość, że biologia komórki to nie wszystko i wiele osób wyróżnia w kwestii życia i śmierci kilka 'jakości'. Mówimy o 'życiu organizmu' i 'życiu osoby'. Mówimy, że 'żywy organizm' w pewnym momencie staje się 'żywą osobą', a po śmierci danej osoby jej organizm wciąż jeszcze przez pewien czas pozostaje żywy. Kwestią dyskusji pozostaje wciąż kiedy zaczyna się osoba i kiedy kończy.


I o tym chciałabym abyście teraz podyskutowali w grupach, abyście spróbowali sobie to rozpisać i ustalić konsekwencje Waszych decyzji definicyjnych, które mogą być zupełnie inne niż te które Wam tutaj przedstawiłam, gdyż być może macie większą ode mnie wiedzę w temacie...


I tak, wiem, że wiele z osób obecnych na sali wolałoby przejść bardziej do kwestii praktyki prawnej niż dywagować teoretycznie, ale te podstawy są nam bardzo potrzebne.


Dopiero jak ustalimy te podstawy będziemy mogli przejść do kolejnej sprawy związanej z tym tematem, a mianowicie stanowienia prawa i konkretnych sytuacji życiowych. Prawo tworzymy bowiem (przynajmniej czasami) w oparciu o naukę oraz o potrzeby społeczne i wiedzę o tym jak tak naprawdę wygląda codzienne życie, a nie tylko jak wygląda ono teoretycznie.”


Wykładu część II: O prawdziwych historiach i różnych ludzkich rzeczywistościach


„Ok. Zanim jednak ustalicie te podstawy, to jeszcze jedno. Domyślam się bowiem, że część z Was ma już teraz przygotowane stwierdzenia dotyczące tego, że (na przykład) nie zawsze z tej jednej komórki powstaje coś co w jakikolwiek sposób przypomina dorosły ludzki organizm, albo, że skoro to jest żywy organizm, to powinien mieć on swoje prawa, tak jak prawa mają zwierzęta, rośliny, etc. I to dobrze, że macie różne rozumienie tematu, zwracacie uwagę na inne aspekty, ale zanim porozmawiamy o tym więcej, dwa ważne słowa.


Nie chcę tu epatować drastycznymi opisami, poprzestanę więc na tym, żeby dać Wam znać, że jeżeli ktoś z Was ma mocną psychikę, może poszukać na własną odpowiedzialność informacji na temat nieprawidłowego rozwoju płodu w Internecie. Osobom, które nie planują w przyszłości zostać lekarzami, lekarkami (przez co zetkną się zapewne z tego typu obrazami w swojej praktyce lekarskiej), zalecam ostrożność przy tych poszukiwaniach.


I pewnie wiele osób też chciałoby poruszyć w końcu najważniejszą kwestię - życia kobiet, które zachodzą w ciążę. I też, faktycznie, tutaj możemy mówić o bardzo różnych sytuacjach, jak przykład gwałtów czy ciąż u osób niepełnoletnich. I pewnie ktoś ma już nawet przygotowaną informację o tym ile lat miała najmłodsza matka na świecie... która żyła na pewno jeszcze na początku XXI wieku.


...


I tak, to prawda... Według oficjalnych źródeł...

Najmłodsza matka na świecie zaszła w ciążę zanim ukończyła pięć lat.

Pięć lat.

Urodziła gdy miała niecałe sześć lat.

Ojciec dziecka, ani okoliczności poczęcia nie zostały ostatecznie ustalone.


Ale od razu - proszę Was - nie traktujcie tej informacji jako informacji sensacyjnej, a jeżeli będziecie brali i brały tę informację pod uwagę, to traktujcie ją jako przyczynek do zastanowienia się nad tym jak powinniśmy, powinnyśmy ustanawiać prawo, które bierze w opiekę i te pięciu-sześcioletnie dziewczynki i te organizmy (dzieci?), które w tych dzieciach się rozwijają. Ale to dopiero później.


Na ten moment skupcie się nad ustaleniem podstaw w grupach. Dzięki ustaleniu tych podstaw będziecie później mogli i mogły dyskutować nad tym czy rozmawiamy o (jak pewnie część z Was to widzi) sytuacji 'życie człowieka a życie człowieka' czy (jak widzi to pewnie reszta) sytuacji 'życie człowieka a życie kilku komórek lub płodu'.

Dopiero później możemy zastanowić się nad konkretnymi sytuacjami, spróbować wczuć się (na ile to możliwe) w rolę kobiet (w ciąży, matek, sióstr) oraz mężczyzn (partnerów tych kobiet, ojców, braci) w różnych sytuacjach, z różnymi poglądami. Jesteście tutaj bowiem i kobietami i mężczyznami i macie odmienne doświadczenia, odmienne perspektywy, poczucie, że dotyczy to Was, Waszego ciała lub ciała Waszych partnerek, córek... Chciałabym abyście podczas dyskusji podzielili i podzieliły się swoimi perspektywami, ale też spróbowali i spróbowały na chwilę wczuć się w trochę inne role, zrozumieć uczucia innych osób.


Dyskutując, pamiętajcie o tym, aby szanować swoich kolegów i koleżanki w grupach, szanować ich poglądy nawet jeśli się z nimi nie zgadzacie. Starajcie się dyskutować o kwestiach merytorycznych, a nie 'ad personam'. I pamiętajcie, że temat życia, śmierci i prawa do samostanowienia o swoim organizmie jest (i pewne jeszcze długo będzie) jednym z najtrudniejszych tematów dla ludzi. Jest to temat, który budzi zarówno dużo radości jak i dużo smutku, zwłaszcza jeżeli ktoś zetknął się już w swoim życiu ze śmiercią lub sytuacją znaczącej utraty kontroli nad swoim własnym życiem. Nie traktujcie więc 'z góry' czyjegoś przekonania, tylko dlatego, że Wy macie inne zdanie, posłuchajcie, usłyszcie emocje, spróbujcie je poczuć, spróbujcie je zrozumieć i wypracować wspólne zdanie na dyskutowany temat.


Pamiętajcie też, że mówiąc o życiu i śmierci konkretnych osób (jak Jezusa, czy kilkuletnich matek) mówimy o ludziach, którym należy się szacunek, ludziach którzy byli i wciąż są dla kogoś bliskimi, być może nawet dla osób obecnych tu na sali. Wypowiadajcie się więc na te tematy z odpowiednim szacunkiem.


Pamiętajcie też, że być może tu na sali, a być może wśród Waszych znajomych są osoby, dla których to o czym rozmawiamy to nie tylko teoria, ale mają własne historie dotyczące życia i śmierci, zmagania z prawem, z rzeczywistością w szpitalach, etc. Te historie są kluczowe dla lepszego zrozumienia o czym my tu w ogóle rozmawiamy, dlatego stwórzcie sobie przestrzeń do podzielenia się i tymi historiami i dbajcie o to by wszyscy podczas tych dyskusji czuli się bezpiecznie.


Pamiętajcie, że dla wielu osób to cierpienie, o którym będziecie rozmawiały i rozmawiali nie jest teoretyczne, a rzeczywiste, realne.”


-*-


W tym momencie Profesor Oliwka łączyła ludzi w grupy, gdzie dyskutowaliśmy wstępnie o tym jak nam się to wszystko widzi. Te dyskusje też otwierały oczy, bo jak się faktycznie zaczęło myśleć o tych konsekwencjach definicji życia, to jednak dużo trudniej było nam ustalić jasne granice początku i końca... Staraliśmy się jak umieliśmy, gdzieniegdzie głośniej, gdzie indziej ciszej, ustalaliśmy wspólne definicje i rozumienie rzeczywistości, dbając o siebie nawzajem i dawanie sobie przestrzeni, po czym referowaliśmy do jakich wniosków doszliśmy i doszłyśmy na tym etapie.

Kolejna część wykładu była już bardziej związana z konkretnymi zapisami w Konstytucji i ustawach...


-*-


Wykładu część III: O Konstytucji i jej interpretacji oraz prawach i obowiązkach obywateli i obywatelek przy uwzględnieniu przyjętych 'życia' definicji


„Dobrze. Padło tu chwilę temu pytanie jak tłumaczyć bliskim i znajomym 'dlaczego aborcja powinna być legalna', teraz chciałabym więc, abyśmy porozmawiali i porozmawiały o tym od strony prawnej (rozumienie stwierdzenia 'moje ciało, mój wybór', kwestie związane z uznaniem rozwijającego się w ciąży organizmu ludzkiego za człowieka, etc.). Chciałabym, abyście po wysłuchaniu tych kilku słów spróbowali stworzyć zarys Waszego obywatelskiego projektu nowej ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.


Teraz, jeżeli uznajemy, że 'jednokomórkowy człowiek' jest człowiekiem, to pytanie, które się nam może pojawić brzmi: czy ten człowiek ma prawo 'przyssać' się do kobiety? Czy takiego 'przyssania' się do kobiety nie należy uznać za przekroczenie prawa kobiety przez tego 'małego człowieka'. I, tak wiem, że może to brzmieć trochę absurdalnie, to oskarżanie płodu (a właściwie to nawet jednej, kilku komórek - o cokolwiek). Dlatego spójrzmy na sytuację bardziej oczywistą.


W bardziej zrozumiałym przykładzie - czy Pan Adam ma prawo przyssać się do Pani Ewy, podłączyć do jej układu krwionośnego, wykorzystywać jej wątrobę, nerki, serce bez jej zgody? Czy jednak nie powinno być tak, że Pani Ewa ma prawo powiedzieć: 'ale to jest moje ciało'.


Jeżeli uznamy, że Pan Adam nie ma prawa 'przyssać' się do Pani Ewy (jeden człowiek nie ma prawa 'przyssać' się do drugiego), powinniśmy / powinnyśmy uznać, że każde zagnieżdżenie się zarodka w ciele kobiety jest czynem zabronionym i być może z tego powodu powinniśmy / powinnyśmy zezwalać na usunięcie ciąży.


Jeśli, natomiast, kobietę można prawnie zmusić do 'użyczania' macicy płodowi, to tym bardziej (przysłowiową) panią Ewę można prawnie zmusić do 'użyczenia' kawałka wątroby panu Adamowi, który wymaga przeszczepu wątroby.

Zaczynając jednak od początku, przypuśćmy, że w naszym kraju zapadłby wyrok, w którym wskazane byłoby, że:

Art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży jest niezgodny z art. 38 w związku z art. 30 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej”


Warto byłoby przeanalizować te przepisy i zastanowić się co z nich wynika.


Art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. mówi:

Art. 4a. 1. Przerwanie ciąży może być dokonane wyłącznie przez lekarza, w przypadku gdy:

1) ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej,

2) badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu,

3) zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego”


Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej mówi:

Art. 38. Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.”

Art. 30. Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.”

Art. 31. 1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.

2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.

3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.”


Abstrahując na ten moment od kwestii aborcji, warto przyjrzeć się więc temu do czego Państwo Polskie w zgodzie z konstytucją ma prawo zmuszać swoich obywateli i swoje obywatelki.


Artykuł 31. 2. Konstytucji wprost mówi, że „każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje”.


Kluczowym jest tu więc pytanie czy Państwo Polskie prawnie nakazuje (ma prawo nakazywać) swoim obywatelom i obywatelkom użyczania / oddawania innym ludziom swoich organów, gdy Ci potrzebują tych organów do przeżycia, gdy życie tych ludzi bez użyczonych organów jest zagrożone.


Gdyby przyjąć, że w aktualnym stanie prawnym Państwo Polskie nakazuje (ma prawo nakazywać) użyczanie / oddawanie organów na rzecz osób, które bez tych organów umrą, to przykładowo, jeżeli okazałoby się, że pan Adam bez przeszczepu wątroby nie ma szans na przeżycie oraz jedyną 'zgodną' dawczynią okaże się pani Ewa, to przy prawie, które zmusza obywateli i obywatelki Polski do użyczania organów - pani Ewa musiałaby użyczyć/oddać kawałek swojej wątroby panu Adamowi, gdyż art. 38 (RP zapewnia każdemu człowiekowi (w tym panu Adamowi) prawną ochronę życia) i artykuł 30 (władza musi szanować pana Adama) i artykuł 31, ust. 3 (nie można ograniczyć praw pana Adama tylko dlatego, że pani Ewa nie chce użyczyć/oddać kawałka swojej wątroby).


Pan Adam ma prawo zmusić panią Ewę do tego by ta użyczyła mu kawałka wątroby. Pani Ewa mogłaby odzyskać swój kawałek wątroby w momencie, w którym pan Adam nie będzie już tego kawałka wątroby potrzebował do przeżycia.


I w ten sposób Państwo Polskie może zmusić każdą obywatelkę i każdego obywatela Polski do tego by oddawała / oddawał swoje organy, krew, osocze, etc., gdy ktoś inny będzie ich bardziej potrzebował do przeżycia.


Warto więc sprawdzić czy w Polsce taki prawny nakaz oddawania lub użyczania swoich organów (nerki, płuca, serce) na potrzeby innych ludzi (bez względu na to w jakim wieku Ci ludzie są) istnieje czy nie istnieje i czy aktualnie pani Ewa może odmówić użyczenia kawałka swojej wątroby panu Adamowi.


Jeżeli taki nakaz nie istnieje, to wnioskować można co następuje...


Wracając do kwestii przerywania ciąży i definiując czym jest ciąża można przyjąć (na poziomie biologicznym), że ciąża jest użyczaniem przez kobietę swojego organu (macicy) zarodkowi, który to zarodek następnie rozwija się w płód i dziecko i który to zarodek (płód) przy obecnej technologii bez organu użyczanego przez kobietę (macicy) nie przeżyje.


Teraz, jeżeli nie istnieje prawo, które nakazuje użyczanie / oddawanie swoich organów osobom, które bez tych organów nie przeżyją, to z tego wprost wynika, że pani Ewa (ani żadna kobieta) nie może zostać zmuszona przez płód (pana Adama) do 'użyczenia' mu swojej macicy.

Każda kobieta (w tym pani Ewa) ma prawo zrezygnować z użyczania swojej macicy płodowi (panu Adamowi), co przekłada się na to, że może zakończyć ciążę (użyczanie macicy) w dowolnym momencie, nawet jeżeli wiązałoby się to z tym, że płód (pan Adam) nie przeżyje.


Czyli, w takim przypadku, wyrok TK powinien być dużo szerszy, bo tak naprawdę to cały ten artykuł 4a wskazujący, że aborcja może zostać dokonana 'tylko' w tych kilku sytuacjach jest niezgodny z konstytucją ze względu na art. 31, ust 2. Konstytucji RP: 'Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje'.

Bo skoro Państwo Polskie nie nakazuje obywatelom i obywatelkom użyczania organów, to nie można zmusić kobiety do użyczenia macicy zarodkowi.


Jeżeli jednak przyjąć, że Państwo Polskie może zmusić kobietę do 'użyczania' jednego ze swoich organów (macicy) zarodkowi i płodowi, dlatego, że bez tej macicy płód umrze, to - idąc tym tokiem rozumowania - Państwo Polskie ma prawo także zmusić każdego innego człowieka do 'oddania/użyczenia' organów na potrzeby jakichkolwiek ludzi potrzebujących danych organów do przeżycia.


I to jest jedna kwestia o której chciałabym, żebyście porozmawiali i porozmawiały.


Inną kwestią jest ta poruszana już wcześniej kwestia stwierdzenia kiedy ktoś staje się żywym człowiekiem, czyli od którego momentu może rzeczywiście 'umrzeć'. I tu znów mamy aspekty prawne i biologiczne, a nawet teologiczne.


Zgodnie z Art. 38. Konstytucji 'Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia'. W artykule tym jest wyraźnie napisane, że prawna ochrona życia należy się każdemu człowiekowi. I z tym nie ma co dyskutować, jest to bardzo słuszny artykuł polskiej konstytucji.


Pytanie brzmi jednak: czy artykuł ten lub jakikolwiek inny artykuł Konstytucji precyzuje kto jest 'żywym człowiekiem', którego życie prawnie chroni.


W Konstytucji i różnych ustawach znajdziemy kilka odniesień do życia i śmierci. Przykładowo, to co jest określone prawnie to kwestia tego kiedy można orzec o zgonie człowieka. W polskim prawie zgon można stwierdzić w dwóch przypadkach: a) stwierdzenia trwałego nieodwracalnego ustania czynności mózgu (śmierci mózgu) lub b) nieodwracalnego zatrzymania krążenia.


I teraz, wracając do przerywania ciąży, jeżeli do 5 tygodnia zarodek nie posiada wykształconego ani układu krwionośnego, ani tym bardziej mózgu, pojawia się nam pytanie czy w zgodzie z aktualnie obowiązującymi przepisami prawa może zostać mu wystawiona karta zgonu? Czy można uznać że umarł?


Pytanie brzmi więc - czy można wnioskować, że skoro z punktu widzenia prawa ktoś nie umarł to albo wciąż żyje, albo nigdy z prawnego punktu widzenia nie żył - nie można powiedzieć, że był żywym człowiekiem?


I kolejne pytanie - czy z tego artykułu (nie wprost) w połączeniu z kilkoma innymi obwieszczeniami ministra zdrowia wynika, że do 5 tygodnia można czy nie można mówić o tym, że kobieta 'zabiła' swoje dziecko dokonując aborcji?


Dyskutując o aborcji, biorąc pod uwagę te kwestie, warto więc rozróżniać, że być może czym innym jest:

- aborcja do momentu pojawienia się układu krwionośnego (ok. 5 tygodnia) - w jej wyniku nie można stwierdzić zgonu człowieka ani ze względu na stwierdzenie śmierci mózgu, ani zatrzymanie krążenia,

- aborcja od momentu pojawienia się układu krwionośnego (po 5 tygodniu), ale przed pojawieniem się mózgu - tutaj ewentualnie można byłoby stwierdzić śmierć poprzez zatrzymanie krążenia,

- aborcja po pojawieniu się mózgu - tu można dopiero stwierdzić zgon spowodowany śmiercią mózgową.


Warto także przemyśleć co z punktu widzenia prawa powodowałoby przyjęcie omawianego tu wcześniej stwierdzenia, że 'żywym człowiekiem' jest już jedna komórka powstała z połączenia plemnika i komórki jajowej.


Teoretycznie, jeżeli już 1 żywa komórka to 'żywy człowiek', jak chcą uważać niektórzy, to zgodnie z art. 38 konsekwentnie i logicznie prawna ochrona należy się każdemu zarodkowi, embrionowi, płodu/płodowi (nawet temu bez mózgu czy płuc), bo jest w tym płodzie wiele żywych komórek. Ten zarodek, płód może mieć takie prawa jak każdy inny człowiek, który nie jest obywatelem polskim (według konstytucji obywatelem polskim można się stać dopiero po narodzinach).


Ale znów - jednocześnie, jeśli przyjąć tezę o 'jednokomórkowym człowieku' to, tak jak już wcześniej mówiliśmy:

- ochrona prawna powinna przysługiwać człowiekowi po tak zwanej 'śmierci mózgowej' podłączonemu do tzw. 'aparatury podtrzymującej życie' i zabronione powinno być odłączenie go od 'aparatury podtrzymującej życie', nawet gdy 'mózg tego człowieka jest martwy' i orzeczono jego zgon, gdyż jest w tym człowieku wiele żywych komórek, a już jedna żywa komórka, to 'żywy człowiek';

- skoro ochrona prawna powinna przysługiwać 'jednokomórkowemu człowiekowi' po tak zwanej 'śmierci' związanej z obumarciem mózgu, to powinno przekładać się na całkowity zakaz przeszczepów organów pobieranych od człowieka 'po śmierci', bo jest w tym 'martwym' człowieku jeszcze wiele żywych komórek, np. pobierane serce, płuca, etc., a już 1 komórka może zostać uznana za żywego człowieka (w wersji alternatywnej - ochronę prawną powinien otrzymać ten człowiek, który nagle zaczyna żyć swoim sercem w innym człowieku, ale to już w ogóle wydaje się absurdalne);

- ochrona prawna powinna obejmować ludzi, u których przestał funkcjonować zarówno mózg, jak i inne narządy, ale jest jeszcze wiele żywych komórek nawet przez 72 godziny po śmierci. W związku z tym należałoby całkowicie zakazać uznawania za zmarłych tych 'jednokomórkowych ludzi' i pogrzebów ludzi do momentu, w którym wszystkie komórki danego człowieka umrą.


Należy być konsekwentnym w prawnym rozumowaniu gdy dotyczy to tak ważnej sprawy jak definiowanie tego kiedy zaczyna i kończy się życie człowieka.


Warto więc zastanowić się czy jakikolwiek sąd ma prawo przyjąć, że jedna komórka to żywy człowiek i czy np. stwierdzenie takie powinno znaleźć się kiedykolwiek w Konstytucji lub jakiejś ustawie.


Twierdzenia dotyczące tego, że jedna komórka to żywy człowiek może okazać się jeszcze bardziej skomplikowana w przyszłości, gdy procedury przywracania własności komórek macierzystych komórkom somatycznym stanie się na tyle zaawansowane, że pozwoli na utrzymywanie komórek czyjegoś organizmu przy życiu w nieskończoność i tworzenie z tych komórek dowolnych narządów czy nawet całych ludzi.


Nowa ustawa powinna więc być zgodna z konstytucją.


Przy tworzeniu nowej ustawy warto zwrócić też uwagę na inne artykuły polskiej konstytucji.


Art. 40. Nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu. Zakazuje się stosowania kar cielesnych.”


Traktowanie kobiety jako inkubatora, w sytuacji gdy płód ma wady letalne nosi znamiona nieludzkiego traktowania, a nawet tortur. W związku z powyższym kobiety powinny być chronione przez Państwo przed tego typu traktowaniem w nowej ustawie.


Art. 41. 1. Każdemu zapewnia się nietykalność osobistą i wolność osobistą. Pozbawienie lub ograniczenie wolności może nastąpić tylko na zasadach i w trybie określonych w ustawie.”


Art. 47. Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.”


Art. 53. 1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.”


-*-


Po tym etapie następowała chwilowa dyskusja ogólna i wracaliśmy jeszcze do swoich podgrup już po to, aby przejść do dyskusji o konkretnych sytuacjach, konkretnych zapisach w Konstytucji, ustawach i aby stworzyć 'prawo', które odpowiadałoby całej podgrupie, a następnie spisywaliśmy to swoje prawo i wracaliśmy na forum.


Ostatecznie, każda grupa przedstawiała swoje 'prawo' i delegata lub delegatkę do negocjacji (w imieniu grupy) tego jak będzie brzmiało 'prawo' wypracowane przez całą salę. Po ustanowieniu treści owego 'prawa' przeprowadziliśmy głosowanie nad tym czy chcemy to 'prawo' przyjąć. Każda osoba mogła teraz po tych wszystkich dyskusjach oddać swój własny głos, w zgodzie z własnymi przekonaniami, własną wiedzą, w sposób jawny, bez obawy, że ktoś oceni go / ją w ten czy inny sposób oraz powiedzieć czy jego / jej widzenie sprawy się zmieniło i w jaki sposób.


Pod koniec tej części wykładu na sali nie było specjalnie dużo uśmiechów, ale nie było też min złowrogich. Kompromis, który wypracowaliśmy nie wszystkich satysfakcjonował, ale ludzie zdawali się szanować ten kompromis oraz szanować poglądy innych nawet gdy były one odmienne od ich własnych.


Ale to nie był koniec... W dalszej części wykładu podchodziliśmy do tematu w coraz to inny sposób. I za każdym razem dyskutowaliśmy w grupach, próbowaliśmy ustalić wspólne prawa, które zadowalałyby wszystkich obecnych i obecne i wszystkich obywateli i obywatelki nieobecnych i nieobecne. W końcu doszliśmy też do kwestii religii, a konkretnie chrześcijaństwa oraz tego na ile to religia może być źródłem prawa, na ile powinna, w oparciu nie tylko o ogólny przekaz, ale o treść samej Biblii, w tym tych rzadziej wspominanych fragmentów... I tu dopiero się zaczęło zaglądanie za kurtynę religii, analiza tego co tak naprawdę znajduje się w Biblii, jak to wpływa na ludzkość, jak może wpływać, jak ludzkość nawet czasem nie zdaje sobie sprawy z tego wpływu...


-*-


Wykładu część IV: o różnych obliczach Boga, boskich prawach, karach i nagrodach, do człowieka miłości i miłości tejże konsekwencjach


Wiele osób w Polsce powtarza, że prawo ludzkie powinno opierać się na prawie boskim. Inni mówią o prawie naturalnym lub prawach człowieka. I ok. Dobrze jest mieć wspólną dla wszystkich podstawę, na której się oprzemy tworząc reguły życia w społeczności.

Problem polega na tym, że każdy może mieć coś innego na myśli mówiąc o tych prawach. Przykładowo, mówiąc o 'boskim prawie', różnić się mogą nawet nawet osoby wyznające tę samą religię. Jeżeli mówimy o religii chrześcijańskiej, możemy się w takim momencie odwołać do tekstu, który zdaje się być najważniejszym tekstem religijnym dla Chrześcijan, a mianowicie - do Biblii. Odwołując się jednak do niej warto dokładnie przeanalizować tę księgę, aby wiedzieć czego ona tak właściwie uczy.


Kontynuując więc w pewnym sensie tematykę aborcji, którą niektórzy Chrześcijanie nazywają zabijaniem i powołując się na Boże nakazy i zakazy, uważają, że nie powinna być ona dozwolona, spójrzmy na to jak postrzegane jest zabijanie w religii chrześcijańskiej - na co ta religia pozwala w Piśmie, a na co pozwalają jej kapłani, czego zakazuje Pismo i czego zakazują kapłani, co nakazuje Pismo, a co nakazują kapłani.

Jednocześnie pamiętajmy, że aborcja dla wielu ludzi nie oznacza zabicia człowieka i podczas tej części naszego wykładu nią się tu nie będziemy zajmowali. Zajmiemy się teraz takimi działaniami, które wszyscy (lub prawie wszyscy) zgodnie zabijaniem nazywają.


Dobrze. Pierwsze więc, które każdemu zapewne przychodzi w tym momencie do głowy, jest przykazanie „Nie zabijaj”. I słusznie. Zobaczmy jednak jak jest ono interpretowane przez współczesnych oraz jakie ewentualnie jeszcze zakazy i nakazy związane z zabijaniem znajdują się w Biblii oraz czy obowiązuje ono zawsze i wszystkich czy też są od niego jakieś odstępstwa.


Przykładowo bowiem, Policja i Wojsko mają 'ustawowe' prawo do zabijania w szczególnych sytuacjach, co wydaje się w jawnej sprzeczności z Piątym Przykazaniem. Ich sytuacja jest oczywiście zupełnie inna niż reszty społeczeństwa, niemniej jednak, jeżeli Kościół twierdzi, że jest za życiem, to czyż nie powinien domagać się zabraniania jakiegokolwiek zabijania przez policję, wojsko, straż miejską, biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie Piąte Przykazanie?

Zastanówcie się czy Kościół powinien też wprost potępić ataki wojskowe, w których giną cywile i jasno stwierdzić, że Ci, którzy w taki atak są zaangażowani pójdą do 'katolickiego piekła'?

Czy jednak czasem według kościoła wolno zabić winnego, podejrzanego, albo nawet bezbronnego, który jest, jak to mawiają „collateral damage” (tłumaczone na polski jako: straty wśród ludności cywilnej, straty pośrednie, straty uboczne, przypadkowe, niezamierzone szkody, ofiary)?


Spójrzmy też na inne sposoby zabijania, trochę bardziej długofalowe i zastanówmy się co w związku z nimi.

Czy jeżeli ktoś pali w domu gumami lub niskiej jakości węglem i przyczynia się do powstawania smogu lub gdy Państwo przyczynia się do powstawania smogu, a ten smog zabija ludzi, Kościół powinien to potępić i domagać się zakazu palenia w piecach, nadprodukcji emisji szkodliwych substancji do środowiska, etc.?

A jaka (w zgodzie z Piątym Przykazaniem) powinna być reakcja Kościoła na palenie papierosów, gdy ktoś paląc powoli zabija osoby z najbliższego otoczenia? Co jeżeli ktoś spożywa alkohol i niszczy swoją wątrobę, zabija się? Czy Kościół powinien być za życiem i zabronić spożywania alkoholu? I wnioskować o wprowadzenie ustawy zakazującej spożywania alkoholu, który jest śmiertelnie niebezpieczny, etc.?

Czy to nie jest tak, że Kościół, jeśli chce być wiarygodny powinien albo potępiać wszystkie rodzaje zabijania, albo żadnego?

Czy nie jest tak, że w przeciwnym razie hierarchowie kościoła autorytarnie mogą sobie decydować jakie zabijanie jest ok, a jakie nie, jakie powoduje wizytę w piekle, a jakie nie, etc.?

A może to są zupełnie inne kwestie? I jeśli tak, to dlaczego powinny być one rozpatrywane inaczej? Czy wynika to z Pisma? Czy raczej z czegoś innego? Z czego?


Ok. Zanim jednak na to wszystko odpowiecie, chciałabym, żebyście zdali sobie jeszcze sprawę z jednej kwestii, z której być może część z Was sprawy sobie nie zdaje. A mianowicie z tego, że Piąte Przykazanie nie jest jedynym, które mówi o zabijaniu. W Biblii Chrześcijan jest bowiem wiele fragmentów, które nie tylko nie zakazują zabijania, ale wręcz je nakazują.

Nakazują zabijanie? Ale jako to? Biblia nakazuje zabijanie? Bóg nakazuje zabijanie? To chyba niemożliwe - ciśnie się pewnie na usta niejednego chrześcijanina i niejednej chrześcijanki. To niedowierzanie jest symptomatyczne. To niedowierzanie wynika bowiem z tego w jaki sposób Biblia i Bóg są przedstawiane w Kościele. Pewne fragmenty tej Biblii są pomijane, inne są tak obudowane interpretacjami, że człowiek, który całe życie chodzi do kościoła może się zdziwić gdy słyszy, że Bóg chrześcijan wprost mówi w Biblii o tym, że należy zabijać niektórych ludzi... Ale o tym za chwilę...

Za chwilę też o tych pytaniach, które mogą się tym z Was, którzy wierzą w Boga Chrześcijan, w związku z tym pojawić: 'Czy, jeśli to prawda z tym zabijaniem, aby na pewno mamy się tej Biblii zawsze słuchać?', 'Czy mamy się Biblią kierować przy tworzeniu prawa?' Bo to są dobre pytania, na które chciałabym, żebyście za chwilę spróbowali sobie odpowiedzieć.

Oczywiście, Ci z Was, którzy nie wierzą w Boga, pewnie mają gotową odpowiedź na te pytania. Ale Wy też możecie się głębiej nad tymi pytaniami zastanowić, a później pomyśleć czym, jeśli nie Biblią, powinniśmy się kierować? Czy istnieją jakieś prawa - nie 'boskie', ale naturalne - którymi powinniśmy się kierować? Jakie to prawa? Skąd wiemy, że takie są prawa? Czy powinniśmy się kierować tym czym kieruje się natura, czyli - przeżywa najsilniejszy, najsprytniejszy? A jeśli nie tym, to czym? I z czego to coś innego wynika? I w końcu - czym są te mityczne prawa człowieka? Co jest podstawą tych praw? Zbieżność procentowa DNA z innymi osobnikami gatunku? Posiadanie mózgu? Posiadanie emocji? Podobne rozumienie rzeczywistości? A co z tymi, którzy inaczej emocjonalnie postrzegają świat niż większość? I tak dalej... I skąd przeświadczenie, że to właśnie jest ta słuszna podstawa do stanowienia prawa?


-*-


Po wstępie do tej części wykładu Profesor Oliwka tradycyjnie już dzieliła nas na grupy i pozwalała przez chwilę podyskutować, może nawet nie po to, żebyśmy coś ustalili, ale żebyśmy mogli usłyszeć różne opinie, zobaczyć z różnych stron jak można patrzeć na omawiane kwestie.


-*-


Dobrze. Zanim teraz przejdziemy do analizy tego kiedy Bóg nieodwołalnie nakazuje zabijanie i analizy tego jak wpływa to na świat, spójrzmy jeszcze na historię, w której Bóg najpierw nakazał zabicie człowieka, ale później zmienił zdanie - czyli dwa słowa o testowaniu ludzi przez Boga i o miłości Boga, o tym jak Bóg tę miłość okazuje, jak jest ona przedstawiana przez osoby wierzące i jak (być może) nieświadomie wpływa to wszystko na nasze postrzeganie miłości, na nasze okazywanie miłości sobie nawzajem... Ale po kolei...

Historia, którą Wam tu przytoczę, to oczywiście historia testowania Abrahama - ta, gdy Bóg nakazał mu zabicie Izaaka. Tak oto jest ona przedstawiona w Księdze Rodzaju (Rdz 22: 1-2, 7-12):


'1 A po tych wydarzeniach Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: «Abrahamie!» A gdy on odpowiedział: «Oto jestem» - 2 powiedział: «Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę».

(...)

7 Izaak odezwał się do swego ojca Abrahama: «Ojcze mój!» A gdy ten rzekł: «Oto jestem, mój synu» - zapytał: «Oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie?» Abraham odpowiedział: «Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój». I szli obydwaj dalej. A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna.

Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł: «Abrahamie, Abrahamie!» A on rzekł: «Oto jestem». [Anioł] powiedział mu: «Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna».'

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Pamiętacie, Ci którzy słyszeli wcześniej tę historię, jak jest ona przedstawiana w Kościele, na jakie aspekty zwraca się uwagę? Pamiętacie co czuliście pierwszy raz gdy usłyszeliście tę historię, co czuliście później gdy (być może wielokrotnie) ją jeszcze słyszeliście? Co czujecie teraz? I Ci z Was, którzy nigdy tej historii wcześniej nie słyszeli - co Wy czujecie? Co jest dla Was ważne w tej historii? Co Was dziwi?

Jak Abraham mógł coś takiego zrobić? Jak Bóg mógł tak wystawić na próbę Abrahama? Odpowiedzi, które można usłyszeć w Kościele odwołują się do wiary, do pełnego zaufania Bogu, do gotowości poświęcenia tego co najcenniejsze dla Boga, o tym że miłość do Boga jest potężniejsza od miłości do własnego syna... I tak dalej...

Pomyślcie jednak nie tylko o Abrahamie i Bogu w tym momencie, ale także o Izaaku. Czy pamiętacie co słyszeliście odnośnie Izaaka w kontekście tej historii? Czy ksiądz, zakonnik, zakonnica, osoba świecka w ogóle wspominała o Izaaku podczas omawiania tego fragmentu Biblii?

Czy ktokolwiek z Was zastanawiał się jak musiał się czuć ten biedny Izaak, gdy jego ojciec okłamał go, związał i sięgnął po nóż by go zabić? Jak się Wam wydaje, że to wpłynęło na Izaaka? Jak to mogło wpłynąć na relację ojca z synem? Jak to mogło wpłynąć na późniejsze życie Izaaka?

Ale... To jeszcze nie wszystko... Bo pomyślcie też jak to wpływało i wciąż wpływa na ludzi, którzy słyszą tę historię. Jak opowiadanie o tym, że dla Boga należy nawet być gotowym poświęcić własne dzieci, wpływa na dorosłych oraz na dzieci. Jakich ludzi kształtuje ta (między innymi historia)? Jakiej miłości uczy? Czy jeśli dziecko usłyszy tę historię nie zacznie się zastanawiać - czy moi rodzice też byliby mnie gotowi zabić dla Boga? A co jeśli ktoś błędnie zrozumie tego Boga? Ale do tego jeszcze wrócimy, bo o błędnym rozumieniu Boga możemy mówić dopiero wtedy gdy wiemy co ten Bóg tak naprawdę mówił.


-*-


I ja w tym momencie też zastanawiałam się jak to było ze mną, bo przecież ja też słyszałam tę historię wiele razy. Bóg, Izaak, ofiara z własnego syna. Przejaw najwyższego zawierzenia Bogu, pełnego przyjęcia Boga do swego serca, miłości do Boga... I pamiętam, że nie było to łatwe, że poświęcenie własnego dziecka wydawało mi się ekstremalne. Ale pamiętam też, że przecież Bóg ostatecznie powstrzymał Abrahama, gdy zobaczył jak Abraham go kocha. Bo Bóg nie chce źle dla ludzi. Bo Bóg kocha ludzi. Bóg potrzebował jedynie przetestować Abrahama. Tak to pamiętałam... Myślenie o tym teraz w tak odmienny sposób, myślenie z perspektywy Izaaka prowokowało do nowych przemyśleń. Ale jednak, mimo wszystko, nie zmieniało jakoś drastycznie tego w co wierzyłam, tego co gdzieś tam we mnie tkwiło tak mocno zakorzenione, wyuczone, jakiejś takiej wiary, że pomimo wszystko - to nie świadczy źle o Bogu - a jak rozumiałam, Profesor Oliwka próbowała nam pokazać, że mogłoby. Tu włączyło mi się to myślenie, że przecież Bóg jest nieomylny, Bóg rozumie dużo więcej od nas. Ja mogę nie rozumieć wszystkich jego 'testów', nakazów, zakazów, ale kim ja jestem? Kim ja jestem by stwierdzać, że Bóg skazał Izaaka na lata cierpienia? Może tak się nie stało. Może Bóg wybrał Izaaka i jego też testował, bo rola Izaaka, syna Abrahama też była ważna w historii... Nowa perspektywa, którą przedstawiła nam Profesor Oliwka, była więc dla mnie ciekawa, ale nie podważyła mojej wiary w to, że Bóg miał prawo zrobić to co zrobił i że to było, w pewnym sensie, słuszne (z braku lepszego słowa).


-*-

Tymczasem wracając do przykładów nakazu zabijania w Biblii.

Posłuchajcie tych oto fragmentów z Biblii Tysiąclecia ze Starego Testamentu, tego w którym zawarte jest 10 przykazań, ale zawarte są też inne nakazy. Samo Piąte Przykazanie opisane jest w Księdze Wyjścia oraz Księdze Powtórzonego Prawa. Do tych więc Ksiąg zaglądnijmy w pierwszej kolejności.

Zerknijmy więc do Księgi Wyjścia... I zacznijmy od czegoś co wielu dziś wyda się chyba najbardziej absurdalne...


Księga Wyjścia (Wj 35: 2)


"Sześć dni będziesz wykonywał pracę, ale dzień siódmy będzie dla was świętym szabatem odpoczynku dla Pana; ktokolwiek zaś pracowałby w tym dniu, ma być ukarany śmiercią."

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Bóg więc wprost mówi tutaj swoim wyznawcom, że mają zabijać tych, którzy pracują w dniu Szabatu. Karać śmiercią.

Oczywistym więc wydaje się w tym momencie pytanie - czy chrześcijanie dziś mają więc zabijać wszystkich, którzy pracują w sobotę lub niedzielę (w zależności jak rozumieć Szabat i siódmy dzień, czy liczyć od niedzieli jako pierwszego dnia tygodnia czy od poniedziałku)? No i co zrobić jeżeli chcielibyśmy się kierować Biblią przy tworzeniu prawa... Czy w związku z tym co nakazuje Bóg w Biblii, jako kraj, w którym podobno ponad 90% ludzi to Katolicy, powinniśmy wpisać w Konstytucję lub w odpowiednią ustawę, że ktokolwiek pracuje dnia siódmego zasługuje na karę co najmniej więzienia (a być może na karę śmierci), bo tak rzecze Biblia, tak nakazuje Bóg?

Pomyślcie co o tym sądzicie. Ale nie tak pobieżnie, nie tak, że to przecież absurdalne. Bo to jest jednak wyraźny nakaz w Biblii. A, jak niektórzy pytają, kim jesteśmy, aby podważać boskie prawa? Kim jesteśmy by decydować, które Boże nakazy są słuszne, a które nie? Kim jesteśmy wobec Boga? Czy nie powinniśmy tego Boga słuchać jak Abraham, który gotów był poświęcić syna, choć ten w niczym nie zawinił. A tu, jeżeli ktoś zawini, to czy tym bardziej... No właśnie. Pomyślcie co na ten temat sądzicie.


I spójrzmy dalej. Zobaczmy co znajdziemy w Księdze Powtórzonego Prawa...


-*-


Czegoś takiego jeszcze nigdy nie słyszałam. Z jednej strony brzmiało to dla mnie jak całkowite wypaczenie idei Biblii, tego co Bóg chciał nam przekazać... Ale z drugiej strony, może ja jednak nie do końca wiedziałam co jest w Biblii. Nigdy Biblii tak naprawdę nie czytałam w całości, jak pewnie większość chrześcijan...

No i nie tylko mnie to poruszyło co mówiła Profesor Oliwka. Widziałam po rozpalonych do czerwoności, uśmiechniętych i zafrasowanych twarzach innych ludzi, że i oni mieli mieszane uczucia. Niektórzy kiwali głowami z potakującą miną 'otóż to, to jest właśnie chrześcijaństwo', inni wyglądali jakby nie do końca wiedzieli jak się do tego odnieść, a jeszcze inni wydawali się oburzeni... Oczywiście, tak mi się wydawało, bo póki co Profesor Oliwka nie robiła przerwy na dyskusje w grupie tylko kontynuowała analizę Biblii...


-*-


Księga Powtórzonego Prawa (Pwt 13: 7-16):


„Jeśli cię będzie pobudzał skrycie twój brat, syn twojej matki, twój syn lub córka albo żona, co na łonie twym spoczywa albo przyjaciel tak ci miły, jak ty sam, mówiąc: «Chodźmy, służmy bogom obcym», bogom, których nie znałeś ani ty, ani przodkowie twoi - jakiemuś spośród bóstw okolicznych narodów, czy też dalekich od jednego krańca ziemi do drugiego - nie usłuchasz go, nie ulegniesz mu, nie spojrzysz na niego z litością, nie będziesz miał miłosierdzia, nie będziesz taił jego przestępstwa. Winieneś go zabić, pierwszy podniesiesz rękę, aby go zgładzić, a potem cały lud. Ukamienujesz go na śmierć, ponieważ usiłował cię odwieść od Pana, Boga twojego, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Cały Izrael, słysząc to, ulęknie się i przestanie czynić to zło pośród siebie.

Jeśli usłyszysz w jednym z miast, które Pan, Bóg Twój, daje ci na mieszkanie, że wyszli spośród ciebie ludzie przewrotni i uwodzą mieszkańców swego miasta mówiąc: «Chodźmy, służmy obcym bogom!», których nie znacie - przeprowadzisz dochodzenia, zbadasz, spytasz, czy to prawda. Jeśli okaże się prawdą, że taką obrzydliwość popełniono pośród ciebie, mieszkańców tego miasta wybijesz ostrzem miecza, a samo miasto razem ze zwierzętami obłożysz klątwą.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


-*-


To było jeszcze mocniejsze. Zwłaszcza dla nas, którzy tyle nasłuchaliśmy się o ekstremizmie islamskim, a teraz usłyszeliśmy, że - dla wielu z nas - 'nasz' Bóg w Biblii Chrześcijan też nakazuje zabijanie ludzi, którzy w niego nie wierzą... I to nie tylko jednostek, ale 'całego ludu' niewierzącego, przecież to już brzmiało prawie jak nawoływanie do... Ale jak to?

Ale jak to? Więcej póki co nie byłam w stanie myśleć, bo Profesor Oliwka już czytała kolejny fragment, a później następny i następny...


-*-

Księga Powtórzonego Prawa (Pwt 21: 18-21):


„Jeśli ktoś będzie miał syna nieposłusznego i krnąbrnego, nie słuchającego upomnień ojca ani matki, tak że nawet po upomnieniach jest im nieposłuszny, ojciec i matka pochwycą go, zaprowadzą do bramy, do starszych miasta, i powiedzą starszym miasta: «Oto nasz syn jest nieposłuszny i krnąbrny, nie słucha naszego upomnienia, oddaje się rozpuście i pijaństwu». Wtedy mężowie tego miasta będą kamienowali go, aż umrze. Usuniesz zło spośród siebie, a cały Izrael, słysząc o tym, ulęknie się.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Księga Powtórzonego Prawa (Pwt 22: 20-25):


"Lecz jeśli oskarżenie to okaże się prawdziwym, bo nie znalazły się dowody dziewictwa młodej kobiety, wyprowadzą młodą kobietę do drzwi domu ojca i kamienować ją będą mężowie tego miasta, aż umrze, bo dopuściła się bezeceństwa w Izraelu, uprawiając rozpustę w domu ojca. Usuniesz zło spośród siebie.

Jeśli się znajdzie człowieka śpiącego z kobietą zamężną, oboje umrą: mężczyzna śpiący z kobietą i ta kobieta. Usuniesz zło z Izraela.

Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi, a spotkał ją inny jakiś mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje wyprowadzicie do bramy miasta i kamienować ich będziecie, aż umrą: młodą kobietę za to, że nie krzyczała będąc w mieście, a tego mężczyznę za to, że zadał gwałt żonie bliźniego. Usuniesz zło spośród siebie.

Lecz jeśli mężczyzna znalazł na polu młodą kobietę zaślubioną, zadał jej gwałt i spał z nią, umrze sam mężczyzna, który z nią spał."

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Księga Kapłańska (Kpł 20: 9-17):


"Ktokolwiek złorzeczy ojcu albo matce, będzie ukarany śmiercią: złorzeczył ojcu lub matce, ściągnął śmierć na siebie. Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica. Ktokolwiek obcuje cieleśnie z żoną swojego ojca, odsłania nagość ojca: będą ukarani śmiercią oboje, sami tę śmierć na siebie ściągnęli. Ktokolwiek obcuje cieleśnie z synową, będzie razem z nią ukarany śmiercią: popełnili sromotę, sami tę śmierć na siebie ściągnęli. Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli. Jeżeli kto bierze za żonę kobietę i jej matkę, dopuszcza się rozpusty: on i ona będą spaleni w ogniu, aby nie było rozpusty wśród was. Ktokolwiek obcuje cieleśnie ze zwierzęciem wylewając nasienie, będzie ukarany śmiercią. Zwierzę także zabijecie. Jeśli kobieta zbliży się do jakiegoś zwierzęcia, aby z nim się złączyć, zabijesz i kobietę, i zwierzę. Oboje będą ukarani śmiercią, sami śmierć na siebie ściągnęli. Jeżeli kto weźmie swoją siostrę, córkę swojego ojca albo swojej matki i będzie oglądał jej nagość, a ona będzie oglądać jego nagość, jest to czyn haniebny, oboje będą zgładzeni w obecności synów ich ludu. Ten, kto odsłonił nagość swojej siostry, zaciągnie winę."

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Księga Kapłańska (Kpł 20: 27):


"Jeżeli jaki mężczyzna albo jaka kobieta będą wywoływać duchy albo wróżyć, będą ukarani śmiercią. Kamieniami zabijecie ich. Sami ściągnęli śmierć na siebie»."

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


I tak dalej, i dalej.


Wygląda więc na to, że Bóg Chrześcijan nie zakazuje zabijania, a wręcz, bardzo często, je nakazuje. Zakazuje jedynie zabijania w pewnym kontekście. Pozostaje więc pytanie - co w związku z tym?

Można z jednej strony tłumaczyć to tym, że dawno temu świat wyglądał inaczej i stąd tak, a nie inaczej wygląda Stary Testament. Ale to ten sam Stary Testament, w którym zawarty jest Dekalog, a w związku z tym pojawia się pytanie - kto ma decydować o tym, które z nakazów boskich ze Starego (czy Nowego Testamentu) są już nieaktualne?

Można mówić, że Jezus później wiele razy mówił o miłości, o tym wybaczeniu, które teraz jest w wielu kręgach popularne (ale nie we wszystkich). Można spoglądać na to wszystko na wiele sposobów.

Warto spojrzeć też historycznie na to kiedy i w jaki sposób chrześcijanie odchodzili od tych nakazów. Co się działo wtedy na świecie? Co się działo w samym chrześcijaństwie?

Warto też prześledzić historię rezygnacji z pewnych przyzwoleń, które znajdowały się w Biblii. Przyzwoleń, które dziś mogą się (słusznie według mnie) wydawać bardzo nieludzkie.

Przykładowo, nie wiem czy wiecie, ale Bóg chrześcijan pozwalał na posiadanie niewolników i na traktowanie ich inaczej niż ludzi 'wolnych'. Dziś żaden (chyba) chrześcijanin nie powie, że to byłoby słuszne. Ale czy kiedykolwiek było to słuszne? Tak czy inaczej, jest to wyraźnie opisane w Biblii.


Spójrzcie choćby na Księgę Kapłańską (Kpł 25: 44-46):


"Kiedy będziecie potrzebowali niewolników i niewolnic, to będziecie ich kupowali od narodów, które są naokoło was. Także będziecie kupowali dzieci przychodniów osiadłych wśród was, przychodniów i potomków ich, urodzonych w waszym kraju. Ci będą waszą własnością. Zostawicie ich w dziedzictwie waszym synom, aby ich posiadali na własność, na zawsze. Będziecie ich uważać za niewolników. Ale z braćmi Izraelitami nie będziecie się obchodzili srogo."

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


I o tym wszystkim należy dyskutować. Może nawet na lekcjach religii, które mają uczyć o Bogu chrześcijan. Na takich lekcjach uczniowie powinni otrzymywać pełny obraz tego kim jest Bóg opisany w Biblii, jakie dał ludziom nakazy i zakazy - ile jest w Nim miłości (bo ta jest w nim niewątpliwie), a ile jest w nim... no właśnie czego...


I nawet jeśli świat kiedyś wyglądał inaczej, te kilka tysięcy lat temu, to przecież cóż to za Bóg, który kiedykolwiek nakazywał ludziom zabijanie innych za to, że pracują 'dnia siódmego', wierzą w innego Boga lub po prostu wróżą sobie w Andrzejki czy znajdą żonę / męża i ile będą mieli dzieci?

Ale o tym za momencik...


Tymczasem pomyślmy jeszcze nad tym jak to jest z tymi nakazami aktualnie? Czy te nakazy wciąż obowiązują? Dlaczego tak? Dlaczego nie? Bo jeśli te wszystkie nakazy wciąż obowiązują, to przecież niektórzy chrześcijanie mogliby chcieć zabić wszystkich lekarzy, lekarki, policjantów, policjantki, sprzedawców, etc., którzy pracują w weekend. Czy należy się więc bać, że to zrobią? Czy jednak należy przyjąć, że chrześcijanie wybierają sobie tylko te nakazy i zakazy, które im pasują? I jeśli tak, to w takim razie kto i jak decyduje o tym, które nakazy i zakazy do kiedy mają obowiązywać? Pomyślcie też - jak Wy, którzy tu jesteście, a uznajecie się za chrześcijan odnosicie się do tych nakazów?


-*-


Myśleliśmy. To mogę zagwarantować. Widziałam to po ludziach, czułam to w sobie. Te myśli kłębiły mi się w głowie. Chciałam, żeby już był ten czas na rozmowy w grupach. Chciałam podzielić się tym natłokiem myśli i usłyszeć co inni o tym wszystkim sądzą. Ale Profesor Oliwka kontynuowała...


-*-


Pomyślcie o tym za chwilę mając na uwadze oczywiście także to, że w chrześcijaństwie jest także przykazanie miłości i wielu chrześcijan to właśnie o tym przykazaniu mówi, ale żaden chrześcijanin i żadna chrześcijanka nie zagwarantuje, że inni chrześcijanie i chrześcijanki nie będą brali dosłownie tego co znajduje się w innych fragmentach Biblii (tych, które miłość pojmują chyba jakoś inaczej). Nikt też nie zagwarantuje, że nie znajdzie się 'prawdziwy chrześcijanin' lub 'prawdziwa chrześcijanka', którzy zdecydują się zabijać ludzi za to, że tamci pracują 'dnia siódmego', etc.


Chrześcijaństwo może być więc bardzo piękną religią, ale może też być religią bardzo brutalną (o czym zresztą dobitnie świadczy ostatnie 2000 lat). Ale inne religie Księgi mają podobnie. Jeżeli Księga została spisana kilka tysięcy lat temu, to zapewne zawiera mnóstwo praw, które kiedyś wydawały się ludziom słuszne, a które dziś już takie się nie wydają. I przedstawiciele każdej z takich religii mogą kierować się tymi fragmentami Księgi, które nawołują do miłości, albo takimi, które wprost nakazują to przykładowe 'zabijanie ludzi pracujących dnia siódmego'.


A żeby nie było, że Bóg co prawda dawał takie nakazy, ale nakazy te nie były egzekwowane, to pozwólcie, że przytoczę Wam jeszcze te kilka fragmentów z Biblii Tysiąclecia zanim udacie się do grup.


I na początek - popatrzmy na śmierć z rozkazu Boga za (wspomnianą już wcześniej) pracę w dniu Szabatu.


Księga Liczb 15: 32-36 (Lb 15: 32-36)


„Gdy Izraelici przebywali na pustyni, spotkali człowieka zbierającego drwa w dzień szabatu. Wtedy przyprowadzili go ci, którzy go spotkali przy zbieraniu drew, do Mojżesza, Aarona i całego zgromadzenia. Zatrzymali go pod strażą, bo jeszcze nie zapadło postanowienie, co z nim należy uczynić. Pan zaś rzekł do Mojżesza: «Człowiek ten musi umrzeć - cała społeczność ma go poza obozem ukamienować». Wyprowadziło go więc całe zgromadzenie poza obóz i ukamienowało według rozkazu, jaki wydał Pan Mojżeszowi.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Jak widzimy, Bóg więc nakazał ludziom kamienowanie za pracę w Szabat i pobożni ludzie Go słuchali i kamienowali zgodnie z Jego wolą nawet jeśli tą pracą było po prostu zbieranie drewna na opał.


Wyznawcy Boga, który dał ludziom Piąte Przykazanie, zabijali też gdy Bóg uznał, że ktoś zerwał zawarte z Nim wcześniej przymierze. Zobaczmy co znajdziemy w Księdze Jozuego.


Księga Jozuego 7: 10-15, 24-25 (Joz 7: 10-15, 24-25)


„10 I rzekł Pan do Jozuego: «Wstań! Dlaczego tak leżysz twarzą do ziemi? Izrael zgrzeszył: złamali przymierze, jakie z nimi zawarłem, wzięli sobie z tego, co było obłożone klątwą - ukradli to, zataili i schowali między swoje rzeczy. Dlatego Izraelici nie będą mogli się ostać wobec wrogów swoich i podadzą tył swoim wrogom gdyż ściągnęli na siebie klątwę. Nie będę nadal z wami, jeśli nie wytępicie wśród siebie dotkniętych klątwą. Powstań, oczyść lud i rozkaż mu: Oczyśćcie się na jutro, bo tak mówi Pan, Bóg Izraela: Rzeczy obłożone klątwą są wśród ciebie, Izraelu; przeto nie ostoicie się wobec wrogów swoich, jeśli nie usuniecie spośród siebie rzeczy obłożonych klątwą. Dlatego jutro z rana wystąpicie pokoleniami, a z pokolenia, które Pan wskaże losem, wystąpią poszczególni mężczyźni. U kogo zaś znajdą rzeczy obłożone klątwą, będzie spalony wraz ze wszystkim, co do niego należy, bo złamał przymierze Pana i popełnił zbrodnię w Izraelu».

(...)

24 Wziął więc Jozue Akana, syna Zeracha, srebro, płaszcz i pręt złoty, jego synów i córki, jego woły, osły i owce, jego namiot i wszystko, co do niego należało. Wszyscy Izraelici im towarzyszyli. I wywiedli ich w dolinę Akor. Jozue powiedział: «Jak nas wprowadziłeś w nieszczęście, tak niech dziś Pan ciebie w nieszczęście wprowadzi». I wszyscy Izraelici go ukamienowali, a ich spalili i obrzucili kamieniami.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Jak więc czytamy w Biblii Tysiąclecia, wyznawcy Boga posłusznie zabijali i Piąte Przykazanie w niczym im nie przeszkadzało, gdyż to sam Bóg nakazywał im to zabijanie.


Możemy teraz zadać wiele pytań dotyczących tego zabijania, jak chociażby czy słusznie zrobili wyznawcy Boga, że zabili człowieka pracującego w Szabat? Czy adekwatną karą była śmierć dla Akana, jego synów i córek? To te najbardziej oczywiste.


I ok, można mówić, że skoro Bóg daje życie człowiekowi, to również to życie ma prawo mu odebrać. I można też mówić, że właściwie Bóg odbiera życie każdemu człowiekowi wcześniej czy później, bo to Bóg ustala ile trwa ludzkie życie... Niemniej jednak, możemy też zadać pytanie czy dobre jest to, że Bóg w ogóle nakazuje zabijanie? Co o bożej miłości i miłosierdziu mówi fakt, że nakazywał on tak często zabijanie różnych ludzi?


I w końcu, jeśli uznamy, że to zabijanie z nakazu Boga to nie jest jednak dobre, że to jest jednak złe - możemy zapytać: jak sobie więc poradzić z tym, że każda religia ma w sobie potencjał dobra i zła? Jak sprawić, aby ludzie kierowali się tylko tym co 'dobre' w danej religii (aktualnie rozumiane jako 'dobre')? I kto ma o tym decydować? Bo przecież dziś już wiemy, patrząc na historię, że nawet biskupi, kardynałowie czy papieże, najwyżsi dostojnicy danych religii mogą się mylić. Kto więc ma ustalać, które boskie prawa są słuszne, a które nie? Synody? Zgrupowania delegatów wyznawców religii? I czy jesteśmy już dziś stwierdzić ostatecznie, które prawa są naprawdę dobre? Czy nie byłoby to zbyt dużym zadufaniem w siebie? I czy jest to w ogóle możliwe? Czy za 2000 lat nie okaże się, że i my i nam współcześni byliśmy jednak bardzo niedojrzali w swoim oglądzie rzeczywistości?

I jak te religie w takim razie mogą wpływać na prawo?

A jeśli nie religie, to co?

Z czego mają wynikać prawa? I co, jeśli nasza wizja tego jak powinny wyglądać prawa człowieka także nie jest idealna? Jak uwzględnić to, że i my możemy się mylić w oglądzie rzeczywistości w prawach, które ustalamy?


Chciałabym, żebyście się teraz nad tym zastanowili, żebyście zerknęli i zerknęły do Biblii, Koranu, Tory, informacji dotyczących nakazów i zakazów różnych religii, rozumienia prawa naturalnego, praw człowieka, etc. I zastanówcie się jak wykorzystać te wszystkie informacje do tworzenia prawa, które służyło będzie wszystkim obywatelom i obywatelkom bez względu na wyznanie, kolor skóry, płeć, wiek, etc.


-*-


Nareszcie. W końcu podzieliliśmy się znów na grupy i mogliśmy zacząć dyskusje. Na sali od razu zaczął się wielki harmider, bo - o ile - temat aborcji wzbudzał już wiele emocji i podczas tamtych dyskusji także słychać było gdzieniegdzie podniesione głosy, tak teraz - ten (jak to część rozumiała) 'atak na samą ideę Boga miłości' wyzwolił w ludziach nieziemskie pokłady energii.

Mimo jednak całego hałasu, przekrzykiwania się, przekonywania, na tyle na ile było to możliwe przy tych wszystkich emocjach, próbowaliśmy dyskutować konstruktywnie o problemach różnych religii, ich wpływie na prawo danego kraju, prawa człowieka, prawa zwierząt, prawa roślin, zakazy, nakazy, nagrody i kary. I wracaliśmy też do tematu aborcji, z nowymi argumentami, nowym spojrzeniem, tak bardzo odległym, ale jednak rzucającym nowe światło na ten temat.

I nie powiem, że udało nam się dojść tym razem do jakiegoś konsensusu, ale po pewnym czasie udało się nam uspokoić na tyle, żeby móc podzielić się swoimi przemyśleniami na forum całej grupy i przejść do dalszej części wykładu.


-*-


Wróćmy teraz do tego Boga miłości, o którym tak często słyszymy. I popatrzmy co jeszcze opisane jest w Biblii. Zobaczmy jak sam Bóg czasami zachowuje się w stosunku do ludzi, już nie tylko jakie nakazy i zakazy ludziom daje, ale co sam im czyni.


Zacznijmy więc tak klasycznie - od Potopu...


Księga Rodzaju 6: 5-8; 7: 1-24 (Rdz 6: 5-8; Rdz 7: 1-24)

„6: 5 Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. Wreszcie Pan rzekł: «Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem». [Tylko] Noego Pan darzył życzliwością.

(...)

7: 1 A potem Pan rzekł do Noego: «Wejdź wraz z całą twą rodziną do arki, bo przekonałem się, że tylko ty jesteś wobec mnie prawy wśród tego pokolenia. Z wszelkich zwierząt czystych weź z sobą siedem samców i siedem samic, ze zwierząt zaś nieczystych po jednej parze: samca i samicę; również i z ptactwa - po siedem samców i po siedem samic, aby w ten sposób zachować ich potomstwo dla całej ziemi. Bo za siedem dni spuszczę na ziemię deszcz, który będzie padał czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aby wyniszczyć wszystko, co istnieje na powierzchni ziemi - cokolwiek stworzyłem».

I spełnił Noe wszystko tak, jak mu Pan polecił.


Potop


Noe miał sześćset lat, gdy nastał potop na ziemi.

Noe wszedł z synami, z żoną i z żonami swych synów do arki, aby schronić się przed wodami potopu. Ze zwierząt czystych i nieczystych, z ptactwa i ze wszystkiego, co pełza po ziemi, po dwie sztuki, samiec i samica, weszły do Noego, do arki, tak jak mu Bóg rozkazał.

A gdy upłynęło siedem dni, wody potopu spadły na ziemię. W roku sześćsetnym życia Noego, w drugim miesiącu roku, siedemnastego dnia miesiąca, w tym właśnie dniu trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej Otchłani i otworzyły się upusty nieba; przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na ziemię. I właśnie owego dnia Noe oraz jego synowie, Sem, Cham, Jafet, żona Noego i trzy żony jego synów weszli do arki, a wraz z nimi wszelkie gatunki zwierząt, bydła, zwierząt pełzających po ziemi, wszelkiego ptactwa [i istot ze skrzydłami]. Wszelkie istoty, w których było tchnienie życia, weszły po parze do Noego do arki. Gdy już weszły do arki samiec i samica każdej istoty żywej, jak Bóg rozkazał Noemu, Pan zamknął za nim [drzwi].

A potop trwał na ziemi czterdzieści dni i wody wezbrały, i podniosły arkę ponad ziemię. Kiedy przybywało coraz więcej wody i poziom jej podniósł się wysoko ponad ziemią, arka płynęła po powierzchni wód. Wody bowiem podnosiły się coraz bardziej nad ziemię, tak że zakryły wszystkie góry wysokie, które były pod niebem. Wody się więc podniosły na piętnaście łokci ponad góry i zakryły je. Wszystkie istoty poruszające się na ziemi z ptactwa, bydła i innych zwierząt i z wszelkich jestestw, których było wielkie mnóstwo na ziemi, wyginęły wraz ze wszystkimi ludźmi. Wszystkie istoty, w których nozdrzach było ożywiające tchnienie życia, wszystkie, które żyły na lądzie, zginęły. I tak Bóg wygubił doszczętnie wszystko, co istniało na ziemi, od człowieka do bydła, zwierząt pełzających i ptactwa powietrznego; wszystko zostało doszczętnie wytępione z ziemi. Pozostał tylko Noe i to, co z nim było w arce. A wody stale się podnosiły na ziemi przez sto pięćdziesiąt dni.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Jak więc widzimy Bóg opisany w Biblii w pewnym momencie postanowił zabić już nie tylko wybranych, ale wszystkich ludzi na ziemi. Zanim się nad tym mocniej zastanowimy zobaczmy kiedy jeszcze Bóg decydował się mordować ludzi.

Przenieśmy się więc najpierw na chwilę do Sodomy.


Księga Rodzaju 19: 23-25 (Rdz 19: 23-25)


„Słońce wzeszło już nad ziemią, gdy Lot przybył do Soaru. A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana <z nieba>. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Spójrzmy też w stronę Egiptu.


Księga Wyjścia 9: 23-25 (Wj 9: 23-25)


„I wyciągnął Mojżesz laskę swoją do nieba, a Pan zesłał grzmot i grad i spadł ogień na ziemię. Pan spuścił również grad na ziemię egipską. I powstał grad i błyskawice z gradem na przemian tak ogromne, że nie było takich na całej ziemi egipskiej od czasu, gdy [Egipt] stał się narodem. I spadł grad na całą ziemię egipską, na wszystko, co było na polu. Grad zniszczył ludzi, zwierzęta i wszelką trawę polną oraz złamał każde drzewo na polu.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


I znów, Bóg miłości wielokrotnie decydował się zabijać setki, tysiące ludzi, gdy Ci nie byli mu posłuszni, nie zachowywali się tak jak On sobie tego życzył. I choć zapewne wiele razy wszyscy słyszeliście i wszystkie słyszałyście te historie i omawialiście, omawiałyście je, to chciałabym żebyśmy raz jeszcze za momencik się nad nimi pochylili. Ale tym razem odrobinę inaczej.

Zanim jednak już do tego omówienia przejdziemy chciałam Wam przytoczyć kilka mniej znanych historii.

Przy Potopie, Sodomie i plagach egipskich bowiem obrońcy boskich działań mogliby mówić, że to byli źli ludzie, wielcy grzesznicy i śmierć im się należała i do tego jeszcze wrócimy, ale zanim osądzimy tych wszystkich grzeszników, spójrzmy za jakie konkretnie przewinienia zabijał Bóg (już nie tylko nakazywał zabijanie, ale sam zabijał).


Niektóre pewnie przychodzą Wam już do głowy, ale być może o niektórych przewinieniach, za które według Boga należała się śmierć z Jego ręki, nie będą dla Was aż tak oczywiste.


Za 'mówienie przeciw Niemu':


Księga Liczb 21: 4-9 (Lb 21: 4-9)


Od góry Hor szli w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny». Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Za unikanie seksu z bratową, której męża Bóg zabił wcześniej:


Księga Rodzaju 38: 6-10 (Rdz, 38: 6-10)


„Juda wziął dla swego pierworodnego syna, Era, żonę imieniem Tamar. Ponieważ Er, pierworodny syn Judy, był w oczach Pana zły, Pan zesłał na niego śmierć. Wtedy Juda rzekł do Onana: «Idź do żony twego brata i dopełnij z nią obowiązku szwagra, a tak sprawisz, że twój brat będzie miał potomstwo». Onan wiedząc, że potomstwo nie będzie jego, ilekroć zbliżał się do żony swego brata, unikał zapłodnienia, aby nie dać potomstwa swemu bratu. Złe było w oczach Pana to, co on czynił, i dlatego także zesłał na niego śmierć.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Za grzechy Dawida:


2 Księga Samuela 24: 13-16 (2 Sm 24: 13-16)


„Gad udał się do Dawida i przekazał mu następujące oświadczenie: «Czy chcesz, by w tej ziemi nastało siedem lat głodu, czy wolisz przez trzy miesiące uciekać przed wrogiem, który cię będzie ścigał, czy też przyjść ma na twój kraj zaraza trwając trzy dni? Pomyśl i rozpatrz, co mam odpowiedzieć Temu, który mię posłał». Dawid odpowiedział Gadowi: «Jestem w wielkiej rozterce. Wpadnijmy raczej w ręce Pana, bo wielkie jest Jego miłosierdzie, ale w ręce człowieka niech nie wpadnę!» Zesłał więc Pan na Izraela zarazę od rana do ustalonego czasu. Umarło wtedy z narodu od Dan do Beer-Szeby siedemdziesiąt tysięcy ludzi. Anioł wyciągnął już rękę nad Jerozolimą, by ją wyniszczyć, wtedy Pan ulitował się nad nieszczęściem i rzekł do Anioła, niszczyciela ludności: «Wystarczy! Cofnij rękę!» Anioł Pański znajdował się obok klepiska Arauny Jebusyty.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Za to, że ktoś nie uderzył proroka na prośbę Pana:


1 Księga Królewska 20: 35-36 (1 Krl 20: 35-36)


„Pewien człowiek spośród uczniów prorockich rzekł, z rozkazu Pana, do swego współtowarzysza: «Uderzże mnie!» Ale ów człowiek nie chciał go uderzyć. Wówczas mu rzekł: «Ponieważ nie posłuchałeś głosu Pana, oto skoro tylko odejdziesz ode mnie, napadnie na ciebie lew!» Kiedy odszedł od niego, lew upatrzył go sobie i zabił go.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Za podtrzymanie Arki Bożej:


2 Księga Samuela 6: 3-7 (2 Sm 6: 3-7)


„Umieszczono Arkę Bożą na nowym wozie i wywieziono ją z domu Abinadaba, położonego na wzgórzu. Uzza i Achio, synowie Abinadaba, prowadzili wóz, z Arką Bożą. Achio wyprzedzał Arkę. Tak Dawid, jak i cały dom Izraela tańczyli przed Panem z całej siły przy dźwiękach pieśni i gry na cytrach, harfach, bębnach, grzechotkach i cymbałach. Gdy przybyli na klepisko Nakona, Uzza wyciągnął rękę w stronę Arki Bożej i podtrzymał ją, gdyż woły szarpnęły. I zapłonął gniew Pana przeciwko Uzzie i poraził go tam Bóg za ten postępek, tak że umarł przy Arce Bożej.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


I już za czasów apostołów - za kłamstwo:


Dzieje Apostolskie 1: 1-10 (Dz 1: 1-10)


„Ale pewien człowiek, imieniem Ananiasz, z żoną swoją Safirą, sprzedał posiadłość i za wiedzą żony odłożył sobie część zapłaty, a pewną część przyniósł i złożył u stóp Apostołów. «Ananiaszu - powiedział Piotr - dlaczego szatan zawładnął twym sercem, że skłamałeś Duchowi Świętemu i odłożyłeś sobie część zapłaty za ziemię? Czy przed sprzedażą nie była twoją własnością, a po sprzedaniu czyż nie mogłeś rozporządzić tym, coś za nią otrzymał? Jakże mogłeś dopuścić myśl o takim uczynku? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu». Słysząc te słowa Ananiasz padł martwy. A wszystkich, którzy tego słuchali, ogarnął wielki strach. Młodsi mężczyźni wstali, owinęli go, wynieśli i pogrzebali.

Około trzech godzin później weszła także jego żona, nie wiedząc, co się stało. «Powiedz mi - zapytał ją Piotr - czy za tyle sprzedaliście ziemię?» «Tak, za tyle» - odpowiedziała. A Piotr do niej: «Dlaczego umówiliście się, aby wystawiać na próbę Ducha Pańskiego? Oto stoją w progu ci, którzy pochowali twego męża. Wyniosą też ciebie». A ona upadła natychmiast u jego stóp i skonała. Gdy młodzieńcy weszli, znaleźli ją martwą. Wynieśli ją więc i pochowali obok męża.

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Jak więc widzimy, Bóg z różnych powodów decydował się zabijać ludzi. Oczywiście, przedstawiłam Wam tu tylko fragmenty Biblii, niemniej jednak, nawet z tych fragmentów można próbować wnioskować odnośnie tego czym jest człowiek dla Boga, czym jest miłość Boga do człowieka skoro zachowuje się on wobec tego człowieka tak, a nie inaczej, etc.

Wróćmy teraz do tych złych ludzi z Sodomy i unicestwionych podczas potopu. Bo tutaj chciałabym poruszyć jeszcze jedną kwestię.

Otóż, podczas tych działań bożych zginęło też zapewne mnóstwo dzieci. I tych narodzonych i tych nienarodzonych, które (zgodnie z tym co aktualnie uważają chrześcijanie) były w łonach 'złych' matek. Nienarodzone dzieci, które nie miały chyba jeszcze zbyt wiele grzechów na sumieniu. Niemniej jednak zostały unicestwione przez Boga.

Spójrzmy też na inne sytuacje, w których Bóg nakazywał zabijanie dzieci lub wręcz sam je zabijał, bo kiedy Bóg kazał zabijać, 'prawdziwi Jego wyznawcy' służyli mu swoimi mieczami, kamieniami, etc. nawet jeżeli celem ich mieczy miały być kobiety i dzieci...


Zanim jednak do tych przykładów nakazów zabijania dzieci w Biblii przejdziemy, jedna dodatkowa historia podobna do historii Abrahama i Izaaka, tym razem bez happy endu - dotycząca tego jak ojciec, już nie z nakazu boga, ale z własnego z Bogiem układu decyduje się na zabicie swojej córki w ofierze.


Księga Sędziów 11: 29-39 (Sdz 11: 29-39)


Duch Pana był nad Jeftem, który przebiegał dzielnice Gileadu i Manassesa, przeszedł przez Mispa w Gileadzie, z Mispa w Gileadzie ruszył przeciwko Ammonitom. Jefte złożył też ślub Panu: «Jeżeli sprawisz, że Ammonici wpadną w moje ręce, wówczas ten, kto [pierwszy] wyjdzie od drzwi mego domu, gdy w pokoju będę wracał z pola walki z Ammonitami, będzie należał do Pana i złożę z niego ofiarę całopalną». Wyruszył więc Jefte przeciw Ammonitom zmuszając ich do walki i Pan wydał ich w jego ręce. Rozgromił ich na przestrzeni od Aroeru aż do okolic Minnit, co stanowi dwadzieścia miast, i dalej aż do Abel-Keramim. Była to klęska straszna. Ammonici zostali poniżeni przez Izraela.

Gdy potem wracał Jefte do Mispa, do swego domu, oto córka jego wyszła na spotkanie, tańcząc przy dźwiękach bębenków, a było to dziecko jedyne; nie miał bowiem prócz niej ani syna, ani córki. Ujrzawszy ją rozdarł swe szaty mówiąc: «Ach, córko moja! Wielki ból mi sprawiasz! Tyś też wśród tych, co mnie martwią! Oto bowiem nierozważnie złożyłem Panu ślub, którego nie będę mógł odmienić!» Odpowiedziała mu ona: «Ojcze mój! Skoro ślubowałeś Panu, uczyń ze mną zgodnie z tym, co wyrzekłeś własnymi ustami, skoro Pan pozwolił ci dokonać pomsty na twoich wrogach, Ammonitach!» Nadto rzekła do swego ojca: «Pozwól mi uczynić tylko to jedno: puść mnie na dwa miesiące, a ja udam się na góry z towarzyszkami moimi, aby opłakać moje dziewictwo». «Idź!» - rzekł do niej. I pozwolił jej oddalić się na dwa miesiące. Poszła więc ona i towarzyszki jej i na górach opłakiwała swoje dziewictwo. Minęły dwa miesiące i wróciła do swego ojca, który wypełnił na niej swój ślub i tak nie poznała pożycia z mężem.

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Dobrze, to jednak była tylko dygresja. Jak widzimy jednak, Bóg nawet nie musiał nakazywać zabijania, aby Jego wyznawcy czuli, że mają obowiązek to zrobić i Piąte Przykazanie ich w tym momencie nie obowiązuje. Wróćmy teraz jednak do sytuacji, w których Bóg nakazuje zabijanie dzieci lub sam je zabija.


Księga Liczb 31: 6-19 (Lb 31: 6-19)


„Mojżesz posłał po tysiącu ludzi z każdego pokolenia na wojnę. Razem z nimi [wysłał] Pinchasa, syna kapłana Eleazara, i przedmioty święte oraz trąby sygnałowe. Według rozkazu, jaki otrzymał Mojżesz od Pana, wyruszyli przeciw Madianitom i pozabijali wszystkich mężczyzn. Zabili również królów madianickich. Oprócz tych, którzy zginęli [w walce]: Ewi, Rekem, Sur, Chur i Reba - razem pięciu królów madianickich. Mieczem zabili również Balaama, syna Beora. Następnie uprowadzili w niewolę kobiety i dzieci madianickie oraz zagarnęli jako łup wszystko ich bydło, stada i cały majątek. Spalili wszystkie miasta, które tamci zamieszkiwali, i wszystkie obozowiska namiotów. Zabrawszy następnie całą zdobycz, cały łup złożony z ludzi i zwierząt, przyprowadzili jeńców, zdobycz i łup do Mojżesza, kapłana Eleazara i całej społeczności Izraelitów, do obozu, który się znajdował na równinach Moabu, położonych nad Jordanem naprzeciw Jerycha. Mojżesz, kapłan Eleazar i wszyscy książęta społeczności wyszli z obozu naprzeciw nich. I rozgniewał się Mojżesz na dowódców wojska, na tysiączników i setników, którzy wracali z wyprawy wojennej. Rzekł do nich: «Jakże mogliście zostawić przy życiu wszystkie kobiety? One to za radą Balaama spowodowały, że Izraelici ze względu na Peora dopuścili się niewierności wobec Pana. Sprowadziło to plagę na społeczność Pana. Zabijecie więc spośród dzieci wszystkich chłopców, a spośród kobiet te, które już obcowały z mężczyzną. Jedynie wszystkie dziewczęta, które jeszcze nie obcowały z mężczyzną, zostawicie dla siebie przy życiu. Musicie jednak pozostać przez siedem dni poza obozem. Każdy z was, który kogoś zabił, każdy, który się dotknął zabitego, musi się oczyścić dnia trzeciego i siódmego, zarówno on, jak i jego jeńcy.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


W historii tej Bóg więc wprost nakazał zabicie chłopców, których ludzie chcieli oszczędzić. Taka była wola Boga.


Dzieci z Woli i ręki Boga zginęły także przez zesłaną przez Niego 10. plagę egipską:


Księga Wyjścia 12: 29-30 (Wj, 12: 29-30)


„O północy Pan pozabijał wszystko pierworodne Egiptu: od pierworodnego syna faraona, który siedzi na swym tronie, aż do pierworodnego tego, który był zamknięty w więzieniu, a także wszelkie pierworodne z bydła. I wstał faraon jeszcze w nocy, a z nim wszyscy jego dworzanie i wszyscy Egipcjanie. I podniósł się wielki krzyk w Egipcie, gdyż nie było domu, w którym nie byłoby umarłego.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Sporo dzieci zginęło także gdy Bóg zabił Koracha i jego zwolenników.


Księga Liczb 16: 16-35 (Lb 16: 16-35):


„Potem Mojżesz powiedział do Koracha: «Jutro stań ty ze swoimi stronnikami przed Panem: ty wraz z nimi, a również i Aaron. Każdy niech weźmie swoją kadzielnicę i włoży do niej kadzidło, i każdy przyniesie swoją kadzielnicę przed Pana - razem dwieście pięćdziesiąt kadzielnic. Także ty i Aaron przynieście swoje kadzielnice». Każdy więc wziął swoją kadzielnicę, włożył do niej ognia, nasypał kadzidła i stanęli przy wejściu do Namiotu Spotkania - stanął też Mojżesz i Aaron. Gdy Korach zebrał przeciw nim tę całą społeczność przy wejściu do Namiotu Spotkania, ukazała się całej społeczności chwała Pana. A Pan tak przemówił do Mojżesza i Aarona: «Odłączcie się od tej zgrai, gdyż ich nagle wytracę». Wtedy oni padli na twarz i błagali: «O Boże, Boże, od którego zależy życie wszystkich istot: czy chcesz gniewem swym ogarnąć całą społeczność, gdy tylko jeden zgrzeszył?» Na to rzekł Pan do Mojżesza: «Daj społeczności taki rozkaz: Usuńcie się z obrębu zamieszkania » Wtedy podniósł się Mojżesz i udał się do Datana i Abirama, a starsi Izraela poszli za nim. Wówczas rozkazał społeczności: «Oddalcie się od namiotów tych bezbożnych mężów! Nie dotykajcie niczego, co do nich należy, byście nie zginęli przez ich grzechy!» Usunęli się więc z miejsca zamieszkania Koracha, Datana i Abirama. Datan zaś i Abiram wyszli i stanęli przed wejściem do swoich namiotów razem z żonami, synami i małymi dziećmi. Teraz rzekł Mojżesz: «Po tym poznacie, że Pan mnie posłał, abym te wszystkie czyny wykonał, i że to nie ode mnie wyszło: jeśli ci ludzie umrą śmiercią naturalną i jeśli spotka ich los taki jak innych ludzi, wtedy Pan mnie nie posłał. Gdy jednak Pan uczyni rzecz niesłychaną, gdy otworzy ziemia swoją paszczę i pochłonie ich razem ze wszystkim, co do nich należy, tak że żywcem wpadną do szeolu, wówczas poznacie, że ludzie ci bluźnili przeciw Panu». Gdy kończył mówić te słowa, rozstąpiła się ziemia pod nimi. Ziemia otworzyła swoją paszczę i pochłonęła ich razem z ich rodzinami, jak również ludzi, którzy połączyli się z Korachem, wraz z całym ich majątkiem. Wpadli razem ze wszystkim, co do nich należało, żywcem do szeolu, a ziemia zamknęła się nad nimi. Tak zniknęli spośród społeczności. Wszyscy zaś Izraelici, którzy stali wokoło, uciekli na ich krzyk, mówiąc: «By też i nas ziemia nie połknęła!» Wtedy wypadł ogień od Pana i pochłonął dwustu pięćdziesięciu mężów, którzy ofiarowali kadzidło.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


I w sumie tu moglibyśmy mówić podobnie jak przy potopie i zgładzeniu Sodomy, że śmierć tych dzieci nie była celowa, że dzieci te zginęły dlatego, że znalazły się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie, że były one 'przypadkowymi ofiarami', etc. Pewnie na wiele sposobów można to usprawiedliwiać. Jednak czy warto? Ale o tym za chwilę...


Tymczasem pozwólcie, że przytoczę jeszcze jedną historię, w której Bóg decydował się na zabicie bezbronnego dziecka, dlatego że jego ojciec zgrzeszył:


2 Księga Samuela 12: 13-18 (2 Sm 12: 13-18)


„Dawid rzekł do Natana: «Zgrzeszyłem wobec Pana». Natan odrzekł Dawidowi: «Pan odpuszcza ci też twój grzech - nie umrzesz, lecz dlatego, że przez ten czyn odważyłeś się wzgardzić Panem, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze».

Natan udał się potem do swego domu. Pan dotknął dziecko, które urodziła Dawidowi żona Uriasza, tak iż ciężko zachorowało. Dawid błagał Boga za chłopcem i zachowywał surowy post, a wróciwszy do siebie, całą noc leżał na ziemi. Dostojnicy jego domu, podszedłszy do niego, chcieli podźwignąć go z ziemi: bronił się jednak; w ogóle z nimi nie jadał. W siódmym dniu dziecko zmarło.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Bóg jednak nie poprzestał na zabijaniu dzieci tylko gdy były tym 'colateral damage' lub by ukarać ich rodziców, ale czasami celowo decydował się zabić dzieci, dlatego że te były 'niegrzeczne'.

Przykładowo, Bóg zabił 42 dzieci dlatego, że naśmiewały się wzgardliwie z Elizeusza:


2 Księga Królewska 2: 19-25 (2 Krl 2: 19-25)


„Dwa cuda Elizeusza


Mieszkańcy miasta mówili do Elizeusza: «Patrz! Położenie miasta jest miłe, jak ty, panie mój, widzisz, lecz woda jest niezdrowa, a ziemia nie daje płodów». On zaś rzekł: «Przynieście mi nową misę i włóżcie w nią soli!» I przynieśli mu. Wtedy podszedł do źródła wody, wrzucił w nie sól i powiedział: «Tak mówi Pan: Uzdrawiam te wody, już odtąd nie wyjdą stąd ani śmierć, ani niepłodność». Wody więc zostały uzdrowione aż po dzień dzisiejszy - według słowa, które wypowiedział Elizeusz.

Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: «Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku!» On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci. Stamtąd Elizeusz poszedł na górę Karmel, skąd udał się do Samarii.”

/tłumaczenie: Biblia Tysiąclecia/


Jak więc widzimy, z ręki Boga zginęło naprawdę dużo dorosłych i dzieci.


Co więc z tych historii wynika? Bóg stworzył ludzi i Bóg ma prawo ich zabić gdy ma na to ochotę? Czy Bóg kochał tych ludzi, których zabił? Bo chyba jednak Bóg nie zabijał tych wszystkich grzeszników dlatego, że ich kochał, by brać ich do siebie, by im wybaczyć, ale dlatego, że mu się nie podobało jak się zachowują, że psuli mu Jego plan..., czyż nie tak można to interpretować?


I tak, historie te spisane były tysiące lat temu, kiedy świat wyglądał naprawdę inaczej, ludzie traktowali życie inaczej, niemniej jednak pamiętajmy, że dla biblijnego Boga te kilka tysięcy lat od powstania Starego i Nowego Testamentu do teraz nie trwały nawet tyle co mgnienie oka, więc trudno mówić, że Bóg opisany przez ludzi w starych Księgach przez te lata zaczął inaczej myśleć, inaczej postrzegać wartość człowieka.

Czyż nie jest bowiem tak, że jeśli Bóg (jak zostało to spisane) wtedy uważał, że może zabić tych wszystkich ludzi, to i dziś tak uważa? I nawet jeśli jedna z Jego boskich osób (Jezus) uważa inaczej (choć, w sumie - czy Jezus potępił to, że Bóg zabił tysiące ludzi, że nakazuje mordowanie grzeszników i sam ich zabija?), czy nawet jeśli Jezus uważa, że zabijać nie należy, to czy jednak zmienia to fakt, że jest ta Jego część (ta od dekalogu), która uważała i być może wciąż uważa, że można wymordować setki tysięcy ludzi podczas powodzi, jeśli się nie słuchają, że należy zabijać tych którzy w niego nie wierzą, etc.?


I teraz spójrzmy jeszcze na to co z tego wynika w połączeniu z tym, że dziś przedstawia się Boga chrześcijańskiego jako Boga miłości.

Zastanówmy się więc na czym ta boska miłość polega i jak mówienie o tym, że Bóg kocha ludzi, a jednocześnie wystawia ich na próby jak Abrahama, morduje ich gdy Go nie słuchają, etc. - jak to może wpływać na nasze postrzeganie tego czym właściwie jest miłość.


Bo jeśli Bóg może kochać i mordować, kochać i wystawiać na ciężkie próby potencjalnie 'łamiące psychikę', to co to mówi o wartości człowieka w oczach Boga? Co to mówi o wartości człowieka w oczach Chrześcijan? Jak może to wpływać na nasze rozumienie miłości człowieka do człowieka?

Czy człowiek, na podobieństwo Boga, też może kochać i mordować? Czy człowiek może mówić, że kogoś kocha, a jednocześnie uważać, że ma prawo tę kochaną osobę gnębić, wystawiać na próby, testować wzajemność jej miłości tak jak robił to Bóg?

Co to mówi także o samej miłości?

Czy miłość w takim razie nie jest czymś co jest nam dane, czymś bezwarunkowym - miłość rodziców, miłość dzieci, miłość żony, męża, kochanej osoby? Czy musimy udowadniać naszym najbliższym, że ich kochamy, bo inaczej zrobią nam krzywdę tak jak kochający Bóg krzywdził ludzi, którzy go nie słuchali, którzy nie spełnili jego oczekiwań?

Jak to jest z tą miłością?

Pomyślcie jak ten przekaz dotyczący bożej miłości wpływał na ludzkość przez wieki, jak wciąż na nas wpływa i jak potencjalnie będzie wpływał na kolejne pokolenia, które będą słyszały, że ktoś kto ich kocha (np. Bóg), może jednocześnie zdecydować się ich zabić gdy nie będą posłuszni?

I pomyślcie czy chcecie, żeby taka miłość była tym co przekazujemy naszym dzieciom czy jednak wolelibyście przekazać im coś innego, inną wizję miłości? I jeśli tak, to jaką?


Zastanówcie się też co oznacza wyznawanie Boga, który nakazuje zabijać za tak wiele różnych przewinień, grzechów? Co mówi to o mnie gdy chwalę takiego Boga? Co mówi to o mnie, jeśli czczę Boga, który zabija dzieci, za to że były 'niegrzeczne'?

Zastanówcie się czy warto czcić Boga, który nakazuje zabijanie?


Przedyskutujcie też kwestię tego - czy mogę mówić, że wyznaję Boga, który zabija i każe mi zabijać innych, a jednocześnie uważać, że to zabijanie było nie do końca w porządku? Czy wierzę, jeśli usprawiedliwiam Boga? A co jeśli uważam, że to co Bóg uczynił tym ludziom było po prostu złe? Czy jeżeli wybaczam Bogu te morderstwa moja relacja z nim zmienia się?


Spróbujcie sobie odpowiedzieć na pytanie: czy ja chcę wyznawać Boga, który w taki sposób się zachowuje? I jaki sygnał daje to ludziom, dzieciom, jeżeli mówię im, że Bóg kocha dzieci, ale jak dzieci są 'niegrzeczne' to Bóg je zabija? I że ja i tak uważam, że to jest mój Bóg i że to co robi jest zawsze dobre, bo Bóg jet Dobrem, bo Bóg jest miłością?

Oczywiście, na razie jesteście młodzi i pewnie w większości nie macie dzieci, ale wyobraźcie sobie, że za kilka lat przychodzi do Was córka kilkuletnia lub kilkuletni synek i pyta: tato, mamo czy Wy mnie byście też zabili gdyby Bóg Wam kazał? I pewnie nie każde dziecko tak mocno przeżyje te biblijne historie, żeby od razu zadawać takie pytania, ale być może Wasze będzie należało do tych wrażliwszych, które właśnie przerazi Bóg, który zabija, bo kocha.


I w końcu - pomyślcie też czy, jak twierdzą niektórzy, chrześcijaństwo kształtuje ludzką etykę czy odwrotnie - ponieważ ludzka etyka się zmienia, chrześcijaństwo musi za nią nadążać i także się zmienia? Czyli wartości chrześcijańskie są jedynie wtórne wobec wartości, które pojawiają się w społeczeństwie?


-*-


To było jeszcze mocniejsze od jej wcześniejszych dywagacji. Przecież to już brzmiało jakby Bóg był przyczyną całego zła, złej miłości, tego że ludzie się krzywdzą, że nie potrafią kochać... Albo tylko ja tak to rozumiałam... Ale nie wydaje mi się, bo ludzie wokół mnie (przynajmniej niektórzy) znów aż rwali się do tego, żeby powiedzieć co im w duszy zagrało gdy słuchali tej części wykładu.

Bo jak tak można? Takie myśli kłębiły mi się wtedy w głowie...

I w tym momencie to już nawet jak Profesor Oliwka kontynuowała swoje wywody, to słychać było na sali te (podobne do moich) głosy oburzenia. Bo niby fakty się zgadzały, tak - Bóg sprowadził potop na ludzkość, Bóg zniszczył Sodomę i Gomorę, ale nie dlatego, że mu się to podobało, nie dlatego, że ludzi nie kochał... Ale zabił ich bo ich kochał?

No dobrze... W każdym razie, Profesor Oliwka w końcu znów nas podzieliła na podgrupy i zaczęliśmy się w tych podgrupach przekrzykiwać - zwolennicy i przeciwnicy tej odmiennej interpretacji bożych działań i bożego wpływu na ludzkość.

Jak dla mnie, w tym momencie wiele osób zapomniało ile dobrego przyniosło światu chrześcijaństwo, ile chrześcijanie się wycierpieli i to nie dlatego, że chcieli kogoś zabijać, ale właśnie dlatego, że okazywali ludziom miłość.

To było to moje chrześcijaństwo, to naprawdę była religia miłości. I ok, może w Biblii, może teoretycznie, można byłoby powiedzieć, że sprowadzenie potopu na ludzkość nie było zbyt humanitarne, ale skupianie się na tych fragmentach, w których Bóg dyscyplinował ludzi, wypaczało jak dla mnie to czym było i jest chrześcijaństwo, kim był i jest Bóg dla ludzi.

Bo przecież, poza tym, Bóg zawarł też z ludźmi przymierze, poświęcił Swojego Syna, który zmarł za ludzkie grzechy, etc.

W mojej podgrupie sporo osób myślało podobnie do mnie, ale sporo osób też zaczęło twierdzić, że to faktycznie wszystko tłumaczy, że to przedstawianie Boga jako uosobienia miłości i jednocześnie przyzwalanie Mu na te wszystkie działania wyniszczające ludzkość, plagi, etc., to musi mieć dewastujący wpływ na ludzką psychikę, na to jak ludzie postrzegają miłość, jak się do siebie odnoszą, i że powinniśmy mocno przemyśleć to w jaki sposób uczymy dzieci o tym Bogu Chrześcijan.

Dość powiedzieć, że tym razem nie doszliśmy już do żadnego najmniejszego nawet porozumienia odnośnie tego czy można mówić, że Bóg kocha ludzi czy nie, czym jest ta miłość i jak wpływa na ludzkość. Nie zbliżyliśmy się ani o milimetr, a wręcz raczej okopaliśmy się na swoich stanowiskach i spolaryzowaliśmy bardziej niż kiedykolwiek podczas tego wykładu.

Tymczasem jednak profesor Oliwka kontynuowała, pytając tylko na zakończenie działań w podgrupach czy udało nam się ustalić wspólne stanowisko, które moglibyśmy przedstawić na forum. Żadna grupa nie była w stanie jednak powiedzieć nic ponad to, że 'w grupie pojawiły się różnice, których nie dało się pogodzić'.


-*-


Dobrze, słuchajcie, jak rozumiem, dotarliśmy (jak słyszę) do tego punktu, z którego możemy zacząć budowanie czegoś nowego.

Przepraszam, że moje wywody wzbudziły u Was tyle tak silnych emocji i trochę sprowokowały Was do tego, żebyście... no właśnie... Do czego? Pytanie brzmi co takiego się stało, że nie mogliście się dogadać?

Chciałabym żebyście zapamiętali sobie te emocje, które się u Was pojawiły. Chciałabym, żebyście spróbowali spojrzeć na te emocje i pomyśleć z czego one wynikają, czy poczuliście się zaatakowani, w jakim aspekcie, dlaczego akurat to wzbudziło w Was taką reakcję, która nie pozwalała się dogadać z innymi? Czy poczuliście, że dostaliście do ręki oręż, który sprawił, że Wasza pozycja stała się dużo silniejsza? Czy dotknęliśmy czegoś nad czym się zastanawialiście wcześniej czy też czegoś co gdzieś tam było jakby częścią Waszego 'ja nieświadomego', częścią tego jak się identyfikujecie, z czym walczycie?

Te emocje, które się u Was pojawiły często pojawiają się bowiem i u innych ludzi, ludzi, którzy także mają swoje „Ja nieświadome” i czasami czują, że sama podstawa ich „Ja”, ich „świata” jest atakowana. Dla jednych to jest kwestia Boga, dla innych praw człowieka, dla jeszcze innych kwestia ekologii, dbania o środowisko naturalne, etc.

Chciałabym, żebyście teraz spróbowali się zastanowić czy jest coś co Wam pomogłoby w tym momencie poczuć się lepiej, bezpieczniej, pomóc otworzyć się na tyle by dopuścić do siebie myśli niezgodne z tym Waszym „Ja”.

Czy jest coś co pomogłoby Wam wyjść ze swojej 'strefy bezpieczeństwa' i stwierdzić, że jednak ta miłość Boga, to jednak nie jest tak idealna jakby się zdawało? Albo czy jest coś co pomogłoby Wam stwierdzić, że to zsyłanie przez Boga 'plag' na ludzkość nie oznacza, że w ogóle nie kocha On ludzi? Co by to takiego było?

I w końcu, czy to co wzbudza emocje to Wasze i cudze przekonania odnośnie Boga czy coś związanego z Wami i z ludźmi z którymi rozmawiacie? Czy wizja tego co według Was czuje druga strona, jak się zachowuje? Czy emocje z innych dyskusji, czy poczucie niesprawiedliwości, czy poczucie bycia zaatakowanym? Jak się Wam wydaje - skąd te emocje? Dlaczego teraz aż takie, choć wcześniej się dogadywaliśmy? I jak teraz zapatrujecie się na ustalenia dotyczące wcześniejszych kwestii?


Chciałabym teraz Was prosić, żebyście spróbowali i spróbowały 'wyjść' na moment z siebie i przeanalizować tą swoją osobę ze wszystkimi emocjami, które w tej Waszej osobie się pojawiły?

Chciałabym też Was prosić, żebyście spróbowali i spróbowały przeanalizować osobę, z którą się przed momentem nie zgadzaliście i pomyśleć jakie emocje były w niej, z czego te jej emocje mogły wynikać, na ile Wy mogliście się przyczynić do tych emocji poprzez sposób wypowiedzi, ton, argumenty, których używaliście i używałyście. Czy myślicie, że istnieje jakiś lepszy sposób rozmawiania z tą osobą naprzeciwko Was, który nie powodowałby takiej polaryzacji?

I wróćcie raz jeszcze do swojej osoby. Co druga strona mogłaby zrobić, żeby nie pojawiły się w Was te emocje, które się pojawiły?


Wróćcie więc na chwilę do swoich grup i teraz popatrzcie na siebie, posłuchajcie się i spróbujcie porozmawiać o tym wszystkim - o sobie nawzajem, o swoich emocjach.

I nawet jeżeli nie byliście w stanie dojść do konsensusu w kwestii 'miłości Boga', spróbujcie podzielić się tymi swoimi emocjami, przemyśleniami, analizami i może dojść do konsensusu w kwestii Waszej rozmowy, emocji i tego co można byłoby zrobić inaczej, aby być może ta poprzednia rozmowa zakończyła się jednak bardziej konstruktywnie.


-*-


Wróciliśmy więc do naszych podgrup i spróbowaliśmy. Nie było łatwo. Było w nas jeszcze tak dużo emocji i niedopowiedzianych wątków z poprzedniej dyskusji, że na początku, rozmowa wciąż wracała na kwestie tego czy Bóg kocha ludzi, czym jest miłość, jak miłość Boga wpływa na ludzkość. Po chwili udało nam się jednak coraz rzadziej 'dygresować' w kierunku Boga i skupić się na nas samych, na swoich i wzajemnych emocjach, na tym czy faktycznie coś mogłoby zmienić te emocje, czy ta rozmowa mogłaby potoczyć się inaczej.

I okazało się, że faktycznie znalazłoby się trochę lepszych sposobów na rozmowę, że emocje które tej rozmowie towarzyszyły były wielorakie, wynikały nie tylko z naszej niezgody na zmianę podejścia do widzenia Boga w świetle tego jak jest opisany w Biblii i dobrego / złego wpływu przekazu związanego z boską miłością. Bo jakby o tym pomyśleć, to czysto teoretycznie można byłoby o tym dyskutować nawet bez emocji, a jednak nam się nie udało. Jednak tak mocno byliśmy emocjonalnie zaangażowani i w ferworze walki o obronę własnego stanowiska, że ani jedna ani druga strona nie próbowała nawet rozważać tego bez emocji, teoretycznie, próbować przyjąć stanowisko odmienne od swojego. A przecież wiedzieliśmy, że to ważne w dyskusji, aby potrafić przyjąć to odmienne od własnego stanowiska i dopiero po jego (przynajmniej częściowym) zrozumieniu dyskutować ze świadomością tego w jakim języku rozmawiamy.

Po pewnym czasie w końcu te nasze uprzednie emocje zelżały, uspokoiliśmy się i choć w kwestii Boga nikt nikogo do niczego nie przekonał (choć być może ktoś kogoś do czegoś...), to jednak nie chcieliśmy się już 'pogryźć' w obronie swojego stanowiska.

Oderwaliśmy się więc na chwilę od tego świata, w którym trwała wojna pomiędzy zwolennikami różnych wizji miłości, różnego rozumienia Boga, świata, w którym jedni ludzie krzywdzili innych w imię tego czy innego Boga, tej czy innej ideologii (oczywiście, w zależności od punktu widzenia - inni byli tymi, którzy krzywdzą, a inni krzywdzonymi).

W pewnym sensie byliśmy w tym momencie w tym buddyjskim 'tu i teraz' i było to bardzo odświeżające po tym co działo się jeszcze kilka chwil wcześniej.

Następnie podzieliliśmy się tymi spostrzeżeniami z resztą osób uczestniczących w wykładzie, po czym Profesor Oliwka przeszła do ostatniej już części zajęć.


-*-


Wykładu część V: Podsumowująca


Dobrze. Dziękuję za te wszystkie spostrzeżenia i opinie. Jesteście naprawdę bardzo wnikliwi i wnikliwe w swoich analizach i należy się Wam wielki szacunek za to.


Na zakończenie chciałabym, abyśmy zebrali sobie wszystko to o czym tu mówiliśmy i powrócili do kwestii aborcji, ale i ogólnie współżycia społecznego, ustalania pewnych reguł, przestrzegania ich, rozwijania się jako społeczeństwo.


Ludzkość się rozwija i będzie się rozwijała, ale jednocześnie ludzie mieli, mają i zapewne długo będą mieli obawy i czuli opór przed tą zmianą i to wszystko jest normalne.

Warto o tym pamiętać gdy z kimś rozmawiamy, gdy jest miejsce na rozmowę.

Warto też pamiętać, że każda osoba to osobna historia. Starajmy się więc wysłuchać każdą osobę, z którą dane nam będzie się spotkać.


Starajmy się dbać o tych najsłabszych, pomagać sobie nawzajem i dążyć do poprawy tej naszej wspólnej rzeczywistości, bo czasem warto.


I to nie dotyczy tylko kwestii prawa do aborcji, ale i innych kwestii. Korzystajmy z wiedzy i umiejętności zdobytych na dzisiejszym wykładzie.

Twórzmy własne przestrzenie, w których będziemy dzielili się swoimi spojrzeniami i próbowali krok za krokiem dążyć do lepszego jutra dla wszystkich z myślą o tu i teraz, ale także o tam i potem.

Na poziomie wpływania na prawo.

Na poziomie edukacji obywateli i obywatelek.

Na poziomie dawania bezpiecznego miejsca, tworzenia przestrzeni dla ludzi, którym jest trudno.


Zbierzcie się raz jeszcze ostatni w podgrupach i podzielcie się ze sobą tym co bierzecie z tego naszego spotkania, z czym się zgadzacie, z czym się nie zgadzacie, czego się dowiedziałyście / dowiedzieliście, czego być może wolałybyście / wolelibyście nie wiedzieć, czy w jakiejś kwestii zmieniło się Wasze podejście, w jakiej i z czym wrócicie do tej naszej rzeczywistości po wyjściu z tego wykładu.


-*-


I raz jeszcze rozpoczęliśmy rozmowy w podgrupach.

Ludzie zwracali uwagę podczas tej podsumowującej rozmowy na przeróżne kwestie. Ja osobiście wzięłam sobie z tego wiele zarówno w tematyce podejścia do aborcji jak i wiary.

Nie zmieniłam swojego podejścia odnośnie tego kiedy zacznę nazywać swoje dziecko dzieckiem, nie przestałam wierzyć w Boga, ani w zmartwychwstanie, ale pojawiło mi się wiele znaków zapytania, które wiedziałam, że będą mi towarzyszyły przez dłuższy czas i będą się domagały spokojnej, przemyślanej odpowiedzi.


I choć te dyskusje na tamtej sali były trochę inne niż zazwyczaj, niż podczas spotkania z dziewczynami z pierwszej linii walki o prawa kobiet, te dyskusje na wykładzie były trochę jakby bardziej oderwane od rzeczywistości, bardziej teoretyczne, to jednak były zdecydowanie wartościowe. I to też sobie wzięłam z tego wykładu, to że można ciekawie, nie zawsze łatwo i spokojnie, ale - na pewno - ciekawie rozmawiać z ludźmi o bardzo różnych poglądach i próbować dojść do konsensusu nawet na bardzo wysokim poziomie abstrakcji...

Te dyskusje pozwoliły mi spojrzeć z różnych stron na ten sam problem, zrozumieć trochę lepiej osoby o innych poglądach, a także swoje własne. I dlatego ten Wykład był dla mnie taki ważny.

Na chwilę mogliśmy / mogłyśmy się wyciszyć, przez chwilę mogliśmy / mogłyśmy się wykrzyczeć, aby dojść do swego rodzaju porozumienia i być bardziej przygotowanym do tej przysłowiowej 'walki' o lepszy świat, o świat pełen miłości bliźniego, o prawa kobiet, prawa wszystkich ludzi... Aby móc przystąpić z nowymi siłami, jeszcze lepiej przygotowanymi na dyskusje z różnymi ludźmi.


-*-


Cdn.







Czasem warto .:. z prekonstrukcji .:. w drodze .:. we fragmentach .:. z aparatem .:. z piórem .:. z rysikiem .:. w sklepiku .:. bo